Podczas finału Euro 2012 w Kijowie Bronisław Komorowski zasiądzie na jednej trybunie nie tylko z kontrowersyjnym współgospodarzem z Ukrainy, Wiktorem Janukowyczem, ale także jego gościem... prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. "Niech pan pokaże Łukaszence co o nim myślą Polacy" - apeluje dzisiaj Marek Migalski. - Prezydent nie miał wyjścia i ma wielki problem - komentują dla naTemat eksperci.
Jak wiadomo, z ukraińską częścią Euro 2012 problemy były już od samego początku. Mecze za naszą wschodnią granicą postanowiło bojkotować bardzo wielu europejskich przywódców, którzy w ten sposób chcieli zaprotestować przeciwko łamaniu praw człowieka na Ukrainie, postępującemu odrzucaniu demokratyzacji i przede wszystkim więzieniu byłej premier Julii Tymoszenko. Polskie władze do bojkotu się nie przyłączyły, podkreślając, że nie możemy bojkotować ludzi, z którymi współorganizujemy mistrzostwa Europy. Już wówczas mówiono, że o ile przez cały turniej prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk będą w stanie w miarę wygodnie omijać towarzystwo niewygodnych partnerów, to na finale w Kijowie może się to nie udać.
I tak też jest dzisiaj, gdy okazuje się, że przywódca polski zasiądzie na finale Euro 2012 na jednej trybunie nie tylko z hiszpańskim księciem Filipem, czy prezydentem Włoch Giorgio Napolitano, ale także współgospodarzem Wiktorem Janukowyczem i jego gościem specjalnym, białoruskim dyktatorem Aleksandrem Łukaszenką. Udziału w zakończeniu mistrzostw udało się uniknąć premierowi Donaldowi Tuskowi, który poinformował, że do Kijowa się w niedzielę nie wybiera. Ale jak będzie wyglądał prezydent Polski, która non-stop stara się zwalczyć białoruski reżim bawiący się ramię w ramię z tego reżimu przywódcą?
"Prezydentowi należy współczuć"
"Zwracam się do pana z apelem o to, aby w czasie jutrzejszego finału Euro 2012 wykonał Pan gest, który zamanifestuje niezgodę naszego państwa na to, co dzieje się na Białorusi" - napisał dziś w liście otwartym do Bronisława Komorowskiego europoseł PJN Marek Migalski. "Ma Pan okazję do zamanifestowania naszego sprzeciwu wobec represji, jakie stosuje on w odniesieniu do opozycjonistów i różnych niepolitycznych organizacji społecznych (na przykład Związku Polaków na Białorusi). Wierzę, że zdobędzie się Pan na jakiś symboliczny gest, który symbolizować będzie oburzenie naszego narodu wobec tego, co dzieje się w Mińsku" - pisze polityk.
A może prezydent powinien w ogóle finał zbojkotować? - Polska jest współorganizatorem Euro 2012 i nie możemy stwierdzić, że na meczu finałowym tego turnieju nagle nikogo z Polski nie będzie, ponieważ tam będzie ktoś, kogo nie lubimy. Aleksandr Łukaszenka ma święte prawo być na tym meczu. Nie ma zakazu wjazdu na Ukrainę - mówi naTemat Wojciech Borodzisz-Smoliński, ekspert ds. Białorusi z Centrum Stosunków Międzynarodowych. - Od przebywania w towarzystwie dyktatora żaden demokrata nie stał się dyktatorem, ani żaden dyktator nie stał się demokratą - dodaje. Tłumacząc, że spotkanie Komorowskiego z Łukaszenką na meczu nic w wielkiej polityce nie zmieni. - Jednak jeżeli takie spotkanie zostanie dobrze zorganizowane, to krótka rozmowa może przynieść nawet pozytywne skutki - dodaje.
Zdaniem współpracującego z telewizją Biełsat Jakuba Biernata, prezydentowi Komorowskiemu w tej sytuacji należy po prostu współczuć. - Prezydent jest w bardzo niekomfortowej sytuacji. Na pewno nie życzył sobie towarzystwa Aleksandra Łukaszenki, ale zaprosił go drugi ze współgospodarzy Euro 2012 - ocenia. - To niestety świadczy o tym, co się dzieje na Ukrainie. To wymowny symbol, w którym kierunku zmierza to państwo - dodaje.
Komorowski zostanie zmanipulowany?
Jakub Biernat przypuszcza, że przez cały pobyt na Ukrainie Bronisław Komorowski będzie musiał się bardzo starać, by nie dać okazji białoruskiej propagandzie. - Łukaszenka uwielbia wykorzystywać takie akcje. I później w białoruskiej telewizji na pewno pojawią się zdjęcia, jak zasiada na trybunie obok koronowanych głów, czy prezydenta Polski - stwierdza dziennikarz. - Przypomina mi się sytuacja, gdy podczas szczytu ONZ Łukaszenka uścisnął dłoń ówczesnego prezydenta USA, George'a Bush'a. W mediach na Białorusi to zdjęcie przedstawiano jako wyraz jakiejś niezwykłej sympatii między nimi. - Prezydent będzie musiał więc bardzo się pilnować, by nie dać się wmanipulować w podobną sytuację, którą wykorzysta propaganda - ocenia Biernat.
- Całe Euro 2012 można było wykorzystać na Ukrainie pokazując, że Polska krytykuje prezydenta Janukowycza, a mimo wszystko organizujemy z nim tą imprezę. Natomiast bojkotowanie meczów ani dobrze by nie wyglądało, ani nie przynosiło żadnych dobrych skutków w przyszłości - stwierdza tymczasem Wojciech Borodzicz-Smoliński. - Nie przesadzajmy. To jest tylko wydarzenie sportowe i UEFA na pewno zadba, by nie było w czasie finału żadnych podtekstów politycznych - dodaje.
- Moim zdaniem, Ukraińcy wycieli nam po prostu niezły numer - podsumowuje Jakub Biernat.