Nie było mnie od końca czerwca. Wróciłam i przeżyłam szok. Najtańsza kostka masła, która kosztowała 4,39 zł, dziś ma cenę 5,79. Ceny innych przekroczyły 6, a nawet 8 zł. Klasyczna osełka 375 gr z Biedronki za 7,99 dziś kosztuje prawie 10 zł! W internecie też się gotuje. Masło dosłownie grzeje w sieci. "Tragedia, masakra. Oszaleli!" – piszą internauci. Nikt takiego skoku się nie spodziewał. – Moja babcia o mało się nie przewróciła, gdy zobaczyła cenę – mówi otwarcie pracownica jednej z warszawskich Biedronek. Dla wielu Polaków to bolesny problem. Dla polityków PiS – najwyraźniej nie.
– Na drugi raz proszę dzwonić do mnie w poważniejszej sprawie – reaguje jeden z posłów PiS i się rozłącza. Drugi mówi, że nie jest kompetentny. Pociągnięty za język przyznaje, że nie wie o cenach masła. Nie wie, ile kosztuje, nie ma pojęcia, że zdrożało i o ile. – Przyznam, że bardzo często robię zakupy, ale nie zwróciłem uwagi na zmiany cen. Nie umiem tego skomentować – mówi.
"Każda dostawa była droższa. Straszny skok"
Trudno to zrozumieć, zważywszy, że ceny rosną już od pewnego czasu, a ten największy skok przypadł właśnie na ostatnie tygodnie. Wielu Polaków wie o tym jednak doskonale i mocno to po kieszeni odczuwa. Temat staje się coraz bardziej gorący.
– Moja babcia zawsze kupuje osełkę, która starcza dla czterech osób na tydzień. Gdy zobaczyła nową cenę, o mało się nie przewróciła. Dla niej 10 zł tygodniowo to bardzo dużo – mówi pracownica Biedronki.
Dlaczego cena tak podskoczyła? Ona sama nie ma pojęcia. Podobnie słyszę w innych sklepach. Przeciętny Kowalski niekoniecznie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. On dostaje po kieszeni i tylko to się liczy. – Każda dostawa była droższa. Straszny skok. Nic tak ostatnio nie podrożało, jak to masło – mówią pracownicy. Pytani o przyczyny, bezradnie rozkładają ręce. – Byłem wczoraj w hipermarkecie. Tylko tam widziałem masło poniżej 5 zł. Ale to było wczoraj – zastrzega jeden ze sprzedawców. Jest jeszcze aktualna promocja w Biedronce. Masło kosztujące 6.49 zł za 4,95. Ale, uwaga: "Limit - 3 sztuki" – dopisano na etykiecie długopisem.
"Czy kiedyś się to skończy?"
Niby od jakiegoś czasu było coraz drożej, ale żeby ostatnio aż tak – drastycznie i w takim tempie? W sieci wrze, ludzie porównują ceny, zamieszczają zdjęcia sklepowych półek. "3 dni temu było w Lidlu po 5,99, teraz już ponad 6?! Masakra", "Z tygodnia na tydzień cena masła wzrasta w zastraszającym tempie! Czy kiedyś się to skończy? – piszą. W jednym ze sklepów Społem masła Mlekovity i Łaciate kosztują ponad 8 zł, a osełka Sobik –prawie 13 zł.
Nawet na ciastkarskich forach temat jest gorący. Ktoś pisze, że jak tak dalej pójdzie, musi przekalkulować tortowy biznes. Za nic w świecie nie będzie przecież robił kremu z tańszej margaryny. "Dlaczego masło jest takie drogie?" – rozbrzmiewa zewsząd. Nabiał, mleko – tu ceny praktycznie się nie ruszyły. – Może będzie jak z cukrem? Też kiedyś tak strasznie podrożał, ale potem wszystko wróciło do normy – zastanawia się jeden ze sprzedawców.
"Niby takie masło, ale tyle emocji wywołuje u mnie"
Eksperci od kilku dni dwoją się i troją, by wyjaśnić przyczyny, kolejne internetowe serwisy zamieszczają fachowe analizy, z których wynika, że taki jest właśnie mleczny trend za granicą, produkcja masła spadła w całej UE i nie tylko, a cena masła rośnie nie tylko w Polsce i nie jest to wina PiS.
Niektórzy piszą, że przez ostatni rok zdrożało o 70, 90 a nawet 100 procent. Drożało już od dawna, ale Polacy zauważyli zwłaszcza ten ostatni skok.
Tylko czekać, aż zaczną szukać winnych
Podkreślmy to wyraźnie. Polska polityka i PiS nie mają tu nic do tego. Ale gdy niemal każdego dnia słyszymy o kolejnych pomysłach na nowe podatki, niektórzy zaczynają łączyć fakty i dochodzić do zupełnie innych wniosków.
"Jak ktoś myśli, za państwo daje coś za darmo, np. 500+, to niech otworzy oczy. Już nam zabierają w podatkach, w rosnących kosztach paliwa, transportu, cenach w sklepach. ...niby takie masło, ale tyle emocji wywołuje u mnie" – to tylko jeden z komentarzy. Wiele innych –
w podobnym duchu. "500+ trzeba nadrabiać", "Jeszcze trochę i wrócimy do czasów kartek żywnościowych" – piszą internauci.
Zjadliwych i ironicznych komentarzy nie brakuje po obu stronach. I choć temat nie jest polityczny, a politycy PiS, póki co, nie okazują nim zainteresowania, to i tak w politykę sam się wikła. Jedni piszą, że zaraz cała wina spadnie na PiS. Drudzy – że tylko czekać, aż PiS uderzy ceną masła w opozycję. Tu, przynajmniej na razie można się pośmiać. I czekać, co będzie dalej.
Reklama.
Roman Wieczorkiewicz
redaktor serwisu portalspozywczy.pl dla Strefa Argo
"Od połowy 2016 roku wszystkie ceny produktów mleczarskich w całej Europie zaczęły rosnąć. Ceny tzw. jednostek tłuszczu mlecznego, wykorzystywanych w produkcji masła, wzrastają ze względu na popyt". Czytaj więcej
Michał Żuławiński
fragment analizy w Bankier.pl, 16.07
"Drobnym pocieszeniem może być to, że na zachodzie Europy ceny wzrosły nawet mocniej: we Francji o 80 proc., w Niemczech i Holandii o 90 proc., a we Włoszech nawet o 100 proc. w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Nic więc dziwnego, że francuskie „Le Figaro” obawia się, że wzrosną ceny croissantów, brytyjski „Guardian” już teraz ostrzega przed niedoborami masła przed świętami Bożego Narodzenia, a niemiecki „Die Welt” bije na alarm, ogłaszając najwyższe ceny masła w najnowszej historii. Innymi słowy – przyczyn wzrostu cen masła szukać należy poza Polską, a nawet poza Europą". Czytaj więcej