
Niestety PiS kolejny raz postanowiło iść w ślady komunistów z PRL. Okazuje się, iż pierwszy raz od 1989 roku władza do obrony przed protestami Polaków użyła... Straży Pożarnej. To nie żart. Grupę podchorążych ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie postawiono na nogi tylko po to, by pomogli odgrodzić posłów "dobrej zmiany" od poirytowanego zamachem na sądy społeczeństwa.
REKLAMA
O tych bulwersujących działaniach Prawa i Sprawiedliwości pierwsza doniosła "Gazeta Wyborcza". Jak ujawnia na jej łamach Monika Borys, szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Błaszczak zlecił komendantowi głównemu Państwowej Straży Pożarnej generałowi brygadierowi Leszkowi Suskiemu zaangażowanie strażaków do działań politycznych. Taki rozkaz padł w Polsce pierwszy raz od upadku w 1989 roku komunistycznego reżimu PRL.
Czterdziestoosobową grupę podchorążych ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie w nocy z piątku na sobotę wysłano w okolice Sejmu, by tam pomogli innym służbom w odgradzaniu rządzących od Polaków już w weekend protestujących przeciwko upartyjnieniu Sądu Najwyższego przez PiS. Co ciekawe, z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że strażakom wydano zakaz rozmawiania z mediami i osobami protestującymi. Nakazano im również zdjęcie wszystkich znaków wskazujących na służbę w Straży Pożarnej.
źródło: "Gazeta Wyborcza"
