Zdjęcie nóg Pawła Poljańskiego podbiło światowe media, a większość komentarzy pod nim mówi jedno: od samego patrzenia aż nogi bolą. Drudzy pytają, czy na pewno sport to zdrowie. Zapytaliśmy lekarza, który opiekuje się kolarzami, jak wygląda medyczna kuchnia przed i po starcie w największych wyścigach kolarskich świata.
Podobne zdjęcie nóg kilka lat temu wrzucił po jednym z odcinków Tour de France inny polski kolarz Bartosz Husarski. Wtedy ta fotografia wywołała burzę w internecie, choć sam zawodnik całym zamieszaniem był bardzo zdziwiony. Jego zdaniem, to nic nadzwyczajnego.
Wydawałoby się, że takie obrazki zaprzeczają powiedzeniu, że sport to zdrowie. Nie oszukujmy się: nawet po najcięższym treningu na siłowni, bieganiu czy wyprawie rowerowej "zwykły śmiertelnik" nawet w kilku procentach nie doświadczy tego, co widać na zdjęciach. Jak więc wygląda medyczna kuchnia takich zawodów? Na ten temat rozmawiamy z Izabelą Czajką, fizjoterapeutką i dietetyczką.
Czy tak to musi wyglądać?
Od razu nasuwa się pytanie, czy to normalne, że nogi kolarza tak wyglądają. Jak mówi ekspertka, jest to normalne i zależy tez od poziomu wytrenowania danego zawodnika. – Takie nogi biorą się z tego, że niektórzy kolarze czy nawet osoby uprawiające amatorsko kolarstwo mają genetycznie zapisaną skłonność do powstawania żylaków. Przy takim intensywnym i długotrwałym wysiłku, przy którym pracują głównie nogi, krew będzie tam zalegać i powodować takie zmiany – mów i zaznacza, że podobnie mogą wyglądać nie tylko nogi, ale i inne mocno ukrwione części ciałą. Trzeba też wspomnieć o negatywnej praktyce stosowanej przez kolarzy. W celu zwiększenia ukrwienia w nogach, a przez to dłuższej i wydajniejszej pracy mięśni, przed startem zażywają... viagrę. Ta jeszcze nie została uznana za środek dopingujący i jest stosowana dosyć często przez sportowców, jako środek wspomagający.
Czy taki wysiłek i to, co po nim dzieje się z nogami, jest groźne? Pytana fizjoterapeutka mówi: – Jest to niegroźne w tym sensie, że zawodowi kolarze mają zapewnioną pełną regenerację dostosowaną do konkretnego wysiłku – słyszymy. Przyznaje jednak, że taki wysiłek, który podczas treningów i startów w zawodach trwa kilkanaście lat, odbija się na organizmie sportowca. – To nie przypadek, że kolarze odchodzą na sportową emeryturę ok. 40. roku życia. Wszystko, co dzieje się z organizmem przez całą ich karierę, widać po zakończeniu startów. Potem tego nie widać i o tym się nie mówi, ale emerytowani sportowcy muszą sobie radzić z problemami zdrowotnymi.
Na wielu forach kolarskich, tych amatorskich i tych bardziej profesjonalnych, krążą też mity na temat żywienia zawodników, a najczęściej dotyczą ostatniego posiłku przed startem. Jednak doniesienia o śniadaniach liczących tysiące kalorii są nieprawdziwe. – Oczywiście można tak zrobić, ale jest to bardzo niepraktyczne – mówi nasza rozmówczyni. – Zaraz po obudzeniu kolarz wypije izotonik, który dostarczy mu pierwszą porcje kalorii. Potem zje owsiankę: 200 g płatków owsianych, 300 ml mleka. Do tego doda masło orzechowe, orzechy i owoce. Może też zjeść naleśnika z dżemem. Cały posiłek będzie miał ok. 800 kcal – dodaje ekspertka. Co ciekawe, według zaleceń żywieniowych amerykańskich kolarzy, przed startem mogą zjeść... hamburgera z McDonald's.
A co z powiedzeniem, że sport to zdrowie? – Sport to zdrowie, jednak pod warunkiem, że robimy to z głową i nie próbujemy ścigać się ze znajomymi, kto więcej i szybciej przebiegnie czy przejedzie. Zwykle robimy to w sposób rabunkowy i angażujemy tylko wybrane partie mięśni. A to jest niedobre – wyjaśnia. Nasza rozmówczyni potwierdza też, że nawet amatorzy mogą zasięgnąć porady specjalistów – Mogą zrobić badania genetyczne, które pokażą, jaki rodzaj aktywności będzie dla nich korzystny. Pamiętajmy, że większość z nas, dzień spędza za biurkiem i takie nagłe zrywy nie są dobre. Sport to zdrowie, ale z głową – przestrzega Izabela Czajka.
Jeszcze nie raz będziemy oglądali podobne zdjęcia z wyścigów kolarskich. I choć to normalna reakcja organizmu, nie ma się co oszukiwać – po latach sportowej kariery odbija się to na zdrowiu. Bez tego jednak nie byłoby widowiska. A przecież o to chodzi.