Jarosław Kaczyński jednak nadal nie wie co się stało w Smoleńsku. Jest przekonany, że opozycja ponosi moralną odpowiedzialność za jego śmierć.
Jarosław Kaczyński jednak nadal nie wie co się stało w Smoleńsku. Jest przekonany, że opozycja ponosi moralną odpowiedzialność za jego śmierć. screen TVP Info

– Nie wycofuję się ze swoich słów – powiedział dziś w TVP Info prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Jednocześnie jednak uściślił, że mówiąc w Sejmie o tym, że opozycja zamordowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego, miał na myśli odpowiedzialność moralną. Podkreślił także, że nadal nie wie co się stało w Smoleńsku.

REKLAMA
Jarosław Kaczyński
prezes PiS na antenie TVP Info

Powiedziałem to w twardych, ostrych słowach, których nie wycofuję. Gdyby nie ten krzyk na sali, to być może byłoby to troszkę łagodniej, ale sens byłby ten sam. Nie można przekraczać pewnych granic i każdy normalny człowiek reagowałby w ten sposób. Nie miałem innego wyjścia. To był imperatyw moralny.

Poza tym Jarosław Kaczyński wyróżnił dwie kategorię opozycji. "Normalną" i "totalną". Według niego, Prawo i Sprawiedliwość ma niestety do czynienia z tą drugą. Zaznaczył, że choć PiS nie jest idealne, to jest najlepszą partią, którą mogłaby teraz rządzić Polską. Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, gdyby jego brat bliźniak był otoczony szacunkiem przez Platformę Obywatelską, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło. W opinii prezesa PiS, gdyby prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk polecieli razem, to nic złego by się nie stało.
Przypomnijmy, że 7 kwietnia 2010 roku, gdy w Smoleńsku lądował premier Tusk, była świetna pogoda. Rankiem 10 kwietnia, gdy do Rosji leciał prezydent Kaczyński wraz z 95 innymi osobami na pokładzie, okolice lotniska pokrywała gęsta mgła. Piloci zeszli poniżej minimalnej wysokości zniżania we mgle i maszyna zaczęła ścinać drzewa na trasie lotu. Gdy samolot trafił na brzozę, zderzenie doprowadziło do utraty 1/3 lewego skrzydła i "równowagi" samolotu, który przekręcił się w lewo i pod małym kątem wbił się w ziemię z prędkością 277 km/h. Wszyscy zginęli na miejscu.
– Sądy są barykadą ochraniającą chory system, który Jadwiga Staniszkis określiła kiedyś jako postkomunizm – mówił później Jarosław Kaczyński, uzasadniając projekt PiS dotyczący wyrzucenia sędziów z Sądu Najwyższego przed upływem kadencji. Poseł zastanawiał się także, czy I prezes SN prof. Gersdorf czytała kiedyś Konstytucję RP, bo stwierdziła, że suwerenem jest ustawa zasadnicza. Kaczyński przypomniał, że suwerenem jest naród. Przypomnijmy więc, że Polki i Polacy przyjęli Konstytucję w referendum, które odbyło się 25 maja 1997 roku. Żadna partia nie zdobyła nigdy większości, która pozwoliłaby na legalną zmianę Konstytucji.
Poseł Kaczyński zapowiedział jednak, że PiS przegłosuje swój projekt mimo oporu społecznego. Jego zdaniem ci, którzy protestują, to ludzie spod znaku "żeby było tak, jak było", a sądy są silne wobec słabych, na przykład ludzi chorych, którzy jedzą w supermarkecie batonik bez płacenia (by podnieść poziom cukru - red.).
Co ciekawe, tuż przed Jarosławem Kaczyńskim gościem TVP Info była pracownica związanej z PiS "Gazety Polskiej" Dorota Kania. Popierała tam projekt sądowniczy PiS i przekonywała, że krytyczne opinie dochodzące z Unii Europejskiej są nieuzasadnione, a polskie sądy są siedliskiem patologii. Przypomnijmy więc jeszcze to, że w 2015 roku Dorota Kania została nieprawomocnie skazana za wyłudzenie 270 tys. zł. Miała się przy tym powoływać na swoje wpływy w pierwszym rządzie PiS mającym w Polsce władzę w latach 2005-2007.