Od kilku dni mamy w Polsce upały, które wyciskają siódme poty nie tylko z mieszkańców wielkich miast i urlopowiczów na plażach, ale stawiają wysoko poprzeczkę dla systemów chłodzących w naszych smartfonach. A te upałów stanowczo nie lubią.
Wtorek, rondo Dmowskiego w Warszawie, kilka minut przed godziną 17, 1 sierpnia. Na ulicach zbiera się tłum warszawiaków, którzy chcą oddać cześć poległym Powstańcom Warszawskim, którzy 73 lata temu walczyli o stolicę. Włączam telefon, zaczynam nagrywać film. Jest gorąco. Termometr pokazuje 37 stopni w słońcu, ale temperatura telefonu szybuje o wiele wyżej. Po osiągnięciu 90 stopni telefon odmawia współpracy i się wyłącza. Koniec transmisji, muszę czekać aż ostygnie. Trwa to kilka minut, w międzyczasie minęła godzina 17, warszawiacy wypalili dziesiątki raz i odśpiewali hymn. Tego już nie nagrałem.
– Tak po prostu się wyłączyła? No tak, to się zdarza, producenci instalują różne zabezpieczenia przed przegrzaniem telefonu – tłumaczy Jarosław Krzemiński z Argo Smart Service. – Chodzi o to, żeby nie spalić procesora albo baterii. Pamięta pan serię wypadków, jakie dotykały czasu nowe modele Samsunga i iPhone’a? Szeroko to komentowano w mediach, tu wybuchła bateria, tam coś się spaliło, te doniesienia na jakiś czas zachwiały sprzedaż tych produktów – dodaje Krzemiński.
Jak podkreślają pracownicy serwisów, w większości nowych modeli jest jakieś zabezpieczenie przed przegrzaniem. – Zwykle najpierw "zwalnia" procesor. Pracuje wolniej, a my mamy wrażenie, że telefon zaczyna "mulić". Ale działa. Do rozmawiania z pewnością wystarczy ułamek mocy obliczeniowej nowoczesnych procesorów, które są montowane w telefonach. Gdy "zwolnienie" procesora nie wystarczy, zaczynają dziać się różne rzeczy – twierdzi pan Andrzej Widzki, właściciel jednego z warszawskich sklepów ze smartfonami i akcesoriami.
Te "różne rzeczy" zależą od tego, co akurat robimy i oprogramowania, jakie mamy w swoim telefonie. – Jeśli smartfon się grzeje podczas grania czy filmowania, to zwykle najpierw wyłączą się inne aplikacje. Jeśli to nie pomoże, wyłączy się sama gra lub kamera. Wcześniej może pojawić się komunikat o wysokiej temperaturze, choć jeżeli trzymał pan w górze telefon, to czasem taki komunikat można przeoczyć – wyjaśnia Widzki. No proszę, a ja byłem przekonany, że kamera wyłączyła się bez ostrzeżenia.
Zwykle w telefonach najbardziej grzeje się jednak nie procesor, a bateria. – To o tyle niebezpieczne, że bateria może wybuchnąć. Stacji metra tym nie wysadzimy w powietrze, ale poparzyć właściciela już może – przekonuje Jarosław Krzemiński.
Krzemiński wylicza, co może spowodować przegrzanie sprzętu: – Wystawienie telefonu na działanie promieni słonecznych. Trzymanie go w dłoniach czy spodniach tak, że tylnej ścianki nie owiewa powietrze. Etui, które ma go chronić przed uderzeniem w razie upadku także sprawia, że telefon będzie się bardziej grzał. Włączenie kilku obciążający aplikacji jednocześnie również. Najczęściej jednak mamy do czynienia z kilkoma z wyżej wymienionych jednocześnie.
– A już najgorsze co można zrobić, to jednocześnie grać lub filmować i ładować telefon, na przykład z wykorzystaniem powerbanka – twierdzi Krzemiński, a mnie zapala się czerwone światełko w głowie. Przecież gdy przyjechałem na rondo Dmowskiego i stanąłem w tłumie, to... no tak, podłączyłem telefon do przenośnego źródła energii. – Takie działanie w połączeniu z wysoką temperaturą na bank w krótkim czasie sprawi, że telefon się wyłączy albo wysiądzie – dodaje Widzki.
I wszystko jasne. Trzymałem telefon wysoko, w pełnym słońcu, gdy na placu było 37 stopni w słońcu. Telefon pracował pełną parą, kamera nagrywała obraz, który jednocześnie był przesyłany siecią w świat. Smartfon ma grubą obudowę ochronną, bardzo skuteczną jeśli chodzi o upadki, nawet te z wysokości metra przyjmuje lekko i z pogodą ducha. A do tego wszystkiego podłączyłem powerbank. Taka kombinacja sprawiła, że po kilku minutach transmisję trzeba było przerwać.
Co wtedy? – Nic. Trzeba czekać. Tak po prostu. Jeśli zamkniemy wszystkie aplikacje i aparat schowamy do cienia, to po kilku minutach powinien być gotów do dalszej wytężonej pracy. Można w ogóle wyłączyć, wtedy szybciej ostygnie. Jak ktoś ma możliwość, to można go schłodzić przy jakimś wiatraku, czy nawet położyć obok nawiewu klimatyzacji. Byle nie wsadzać do lodówki, różnica temperatur sprawi, ze dojdzie do kondensacji, zawilgocenia elementów wewnętrznych i w skrajnych przypadkach po prostu zepsujemy telefon – wylicza Krzemiński.
– Są też różne aplikacje, jak na przykład darmowy Clean Master. Można szybko wyłączyć wszystkie akurat nieużywane procesy i trochę odciążyć procesor, a co za tym idzie też baterię telefonu. Wiadomo jednak, że nie włączymy "cleanera" podczas filmowania, więc trzeba to traktować raczej jako leczenie pacjenta, a nie zapobieganie przegrzaniu. Zresztą większość tych programów może szybko zbić temperaturę o dwa-trzy stopnie, a to raczej by nie wystarczyło w pana przypadku – wyjaśnia Krzemiński.
Na pocieszenie specjaliści mówią mi, że przede wszystkim mam się cieszyć, że nic nie wybuchło i skończyło się jedynie przerwaniem transmisji. Po drugie, takie upały jakie mamy od kilku dni zdarzają się niezwykle rzadko. – A jak pan pojedzie robić live pod piramidą w Egipcie, proszę nie podłączać powerbanku – śmieje się Andrzej Widzki.
Pamiętajcie jednak, że do podobnych sytuacji dochodzi nie tylko na słońcu. Identyczny mechanizm działa w przypadku zbyt dużego... mrozu.