Sezon okołowakacyjny to dla jednych czas wypoczynku, a dla drugich gonitwa w poszukiwaniu partnera lub partnerki. Gdy nie mamy nikogo, a dostajemy zaproszenie na ślub z weselem "+1", to czasem brzmi to jak wyrok skazujący. Jesteśmy zmuszeni znaleźć na szybko osobę towarzyszącą, bo zgodnie z niepisaną zasadą - bycie singlem na imprezie nowożeńców to wstyd i hańba nie tylko dla nas, ale i rodziny. Wszystko to brzmi może jak błahy problem, ale dla wielu to gigantyczne przedsięwzięcie wymagające sporo wysiłku i nerwów.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
To nie jest kraj dla samotnych ludzi
Właśnie zostałem zaproszony na wesele jako osoba towarzysząca. Mam dziewczynę, więc trochę nie wypada się zgodzić i moja koleżanka jest bliska rozpaczy. Impreza pod koniec września, a ona dalej bezskutecznie szuka. Nie tak łatwo znaleźć partnera na wesele. Niby są anonse w internecie, ale to jak kupowanie kota w worku. Taka osoba musi być po pierwsze piekielnie odpowiedzialna. Nie może się spić i podrywać panny młodej przy rodzinie. Po drugie, musi być też imprezowa. Nikt nie chce spędzić wesela na niańczeniu sztywniaka. Połączenie tych dwóch cech i znalezienie jeszcze takiej osoby, która ma status "wolny". to wyzwanie na miarę podróży poza Układ Słoneczny.
Agnieszka ma przykre doświadczenie z przeszłości i nie chce powtórzyć błędu. Poszła kiedyś na wesele sama. Co prawda byli jej znajomi, ale gdy zaczęły się tańce i swawole, nikt nie opuszczał na krok swojej drugiej połówki. Nie chciała siedzieć na "ławce rezerwowych", więc poszukała szczęścia gdzie indziej. – Dobrze, że byli moi rodzice, to poszłam sobie do nich pogadać i napić się wódki – wspomina. Singiel ma więc najpierw zagwozdkę ze znalezieniem kogoś, a potem już losowe sytuacje na samym weselu. A przecież nie zawsze możemy odmówić i najzwyczajniej nie przyjść.
Aaaa szukam partnera na wesele
Inna znajoma - Marta, miała być świadkową na weselu kuzynki. Poprzysięgły to sobie już jak były małe. I znów spadła na nią ogromną odpowiedzialność, nie mogła złamać obietnicy i zawieść kuzynki, przyjęcie było w innym mieście i dodatkowo rodzice wywierali presję "Jak to tak, sama!?". Znałem ich i i pannę młodą, więc zostałem osobą "+1" i ogólnie na imprezie wszyscy wiedzieli, że nic między nami nie ma, więc uniknęliśmy nalotu cioć, babć i wujków z tekstami w stylu "Ile już ze sobą jesteście?", "Gdzie się poznaliście?", "Ale ładnie wyglądacie!". To wesele wyszło, ale już na innym nie miała tak lekko. Zaprosiła współlokatora i oboje czuli się okropnie skrępowani. gdy byli obiektem ochów i achów ze strony bliskich.
Sam pamiętam traumę ze studniówki, gdy przyszedłem sam, a koledzy, którzy nawet nie mając dziewczyn, pozapraszali koleżanki z klasy, dumnie prezentowali się na zdjęciach i filmie z imprezy. Gdy później na weselu jednego z nich poszedłem sam licząc na podryw, to co prawda trochę się udało, bo nie byłem jedynym samotnikiem, ale jednak stres przed tym, że będę się źle bawił, został dopiero zalany odpowiednimi napojami. Pomógł w tym trochę zespół weselny, który już samym początku zrobił maraton toastów za parę młodą. Innym razem na ślubie kolegi, siedziałem przy stoliku dla singli z innymi "nieudacznikami". To świetne rozwiązanie, bo choć trochę stygmatyzujące, to chociaż wiedziałem na czym stoję. Jednak jak widać - przyjście bez pary to jak gra w rosyjską ruletkę.
Tradycja spotyka nowoczesność
W dobrym tonie jest zapraszać kogoś z osobą towarzyszącą. – Kiedyś koleżanka, powszechnie znana jako "stara panna", dostała zaproszenie bez osoby towarzyszącej. Obraziła się i nie przyszła – wspomina moja mama, która na własne wesele też zaprosiła dwie przyjaciółki-singielki. Pamięta, że to nie był dla nich żaden problem, bo świetnie bawiły się same i obtańcowywały też innych. Wtedy też były trochę inne czasy, bo ludzie nie przejmowali się aż tak kosztami, gdy wszystko było na kartki. Teraz martwimy się o cenę "talerzyka". Trzeba też wcześniej zadeklarować młodym czy przyjdziemy sami czy z kimś, bo jednak te 200 zł lub więcej piechotą nie chodzi. Najgorzej jak nasza para wykruszy się tuż przed terminem. To dla niektórych wielowymiarowa tragedia.
Przyczynkiem tego wszystkiego jest starcie dwóch, albo i więcej światów. Kiedyś wesela były bardziej imprezą niż czymś czasem robionym na pokaz. Teraz bycie singlem to dla młodych raczej normalka i nic złego, dla starszego pokolenia oznacza, że jesteś "przegrywem", a chyba najbardziej zależy nam na dobrym wypadnięciu przed rodziną. Jednak nawet młodzi znajomi mogą sprawić, że się będziemy źle bawić. – Na wesele przychodzą całe rodziny z dziećmi. Naczelnym tematem są więc rozmowy o związkach, pieluchach i perypetiach małżeństw i rodziców. I co wtedy ma zrobić singiel? – pyta socjolożka, dr Julita Czernecka z Uniwersytetu Łódzkiego. Sama pamięta jak kiedyś każdy tańczył z każdym. – Teraz tak się porobiło, że pary zamykają się na siebie i właściwie bawią się tylko ze sobą – mówi socjolożka. A może właśnie na weselu odnajdziemy miłość? Znajomy właśnie tak znalazł dziewczynę. Oczywiście była wolna, bo w odbijanie partnerów i partnerek na weselu raczej bym się nie bawił.
Ludzie, otwórzcie się!
Wesela to świetny casus dla naukowców, niby taka "Polska w soczewce", ale jednak trochę "w krzywym zwierciadle". – To jest wydarzenie na którym ludzie świętują miłość i życie we dwoje. O ile inne imprezy, single jakoś przełykają, o tyle pójście na ślub gdzie para zakłada rodzinę, przyrzeka sobie wspólne życie aż do śmierci i wszyscy się cieszą, to może się poczuć jak czarna owca – przyznaje dr Julita Czernecka z UŁ. – Konfrontują się z takim stereotypem "jestem frajerem", "coś jest ze mną nie tak", "ojejku jak my ciebie żałujemy". Ogólnie jest dużo negatywnych opinii na temat singli: albo są egoistami albo są niedojrzali albo są nieudacznikami – wylicza dr Czernecka. Bycie singlem to często świadomy wybór. Trzeba to uszanować, a nie piętnować.
Do niepisanych zasad weselnych powinniśmy przede wszystkim dopisać: otwartość. Nie zamykajmy się w kręgach znajomych, nie bądźmy zazdrośni gdy nasza dziewczyna tańczy z samotnym kolegą, nie wypytujmy, nie krytykujmy, nie troszczmy się z litości. Wesele jak sama nazwa wskazuje ma być czymś przyjemnym, a nie powodem nabawienia się wrzodów żołądka. Nie idziemy tam przecież za karę! Wystarczy, że para młoda i ich rodzice cierpią na przewlekłą nerwicę związaną z organizacją przyjęcia. To, że się dobrze bawimy, będzie dla nich świetnym dowodem na to, że wszystko się udało. To też dobrze wróży na przyszłość.
"Mój dramat polega na tym, że mam 32 lata i z całego mojego rodzeństwa ciotecznego jestem jedyną singielką (czytaj: stara panna). Do tego najstarszą. Żeby nie czuć się kompletnie zażenowana muszę zabrać na wesele kogoś, kto musiałby się odnaleźć wśród obcych ludzi, poświęcić swój wolny weekend i z którym czułabym się swobodnie wśród obserwującej mnie rodziny, bo mój partner będzie z pewnością atrakcją dla wszystkich. Oczywiście mogłabym zabrać któregoś z moich bliskich męskich znajomych ale większość z nich jest już sparowana, a ta część która nie jest, to albo nie pije i nie tańczy, albo pije tak dużo, że po 30 minutach ciężko nad nimi zapanować."