„Każdy ma swoje problemy, ale dzisiaj wszyscy jesteśmy szczęśliwi” – powiedział Mariano Rajoy, premier Hiszpanii, gratulując hiszpańskiej reprezentacji narodowej. Szczęście nie potrwa jednak długo, jako że żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazują na to, aby gospodarkę hiszpańską udało się uratować przed bankructwem.
Hiszpanie, którzy po wczorajszym zwycięstwie w finale mistrzostw EURO 2012 rozpoczęli fiestę na ulicach miast najwyraźniej zapomnieli o tym, że nadszedł dla nich czas zaciskania pasa. Wzrosty hiszpańskiego indeksu giełdowego Ibex 35 (odpowiednik polskiego WIG20) okazały się bardzo krótkoterminowe. Tymczasem problem gospodarki hiszpańskiej nie polega tylko na niestabilności jej sektora bankowego i kłopotach z zadłużeniem, lecz ma także swoje odbicie w sferze gospodarki realnej.
W kwietniu 2012 roku bezrobocie w Hiszpanii wyniosło aż 24,5 proc.. Dodatkowo według prognoz Eurostatu gospodarka hiszpańska w 2012 skurczy się o ok. 1,8 proc. Kraj pogrąża się w recesji i jego największym wyzwaniem będzie w najbliższym czasie będzie przywrócenie wzrostu gospodarczego. Wiele wskazuje jednak na to, że Hiszpanie nie będą mieli możliwości zapewnienia tego wzrostu - rząd ma związane ręce w sprawach polityki gospodarczej ze względu na wysokie zadłużenie, a mało elastyczny rynek pracy utrudni funkcjonowanie mechanizmów dostosowawczych w sprawie bezrobocia.
Nastroje inwestorów obrazują wahania oprocentowania hiszpańskich obligacji, które wpływa na koszty obsługi długu. Wyraźny trend wzrostowy widoczny jest od marca bieżącego roku. Największe wahania występują jednak od początku czerwca, gdy hiszpański rząd zapowiedział zwrócenie się do Eurogrupy o wsparcie finansowe. Gdy dwa tygodnie temu skierowano oficjalne pismo w sprawie dokapitalizowania systemu bankowego w wysokości 100 mld euro oprocentowanie obligacji osiągnęło rekordowy poziom przekraczający 7 proc. Obecnie kształtuje się w przedziale 6,3-7,0 proc., rynki uważnie obserwują sytuację i każde podejście do poziomu 7 proc. natychmiastowo wywołuje panikę.
– Hiszpanię czeka wariant grecki. Dane pokazują, że sytuacja w kraju będzie jeszcze gorsza niż się spodziewano i kraj zostanie zmuszony do zmierzenia się z recesją, co będzie miało swoje odbicie we wzroście długu publicznego w relacji do PKB – komentuje Krzysztof Rybiński, ekonomista i rektor uczelni Vistula.
Wyjście z błędnego koła będzie dla Hiszpanii terapią bolesną, aczkolwiek konieczną. Już od roku mówi się o postępującej agonii hiszpańskiej gospodarki, a kolejne pakiety ratunkowe są tylko odkładaniem w czasie decyzji o bankructwie. Bez reform i polityki oszczędności nie ma szans na to, aby Hiszpania mogła wyjść z błędnego koła kryzysu i nie podzieliła losów Grecji. W takiej sytuacji zostanie tylko wyczekiwanie decyzji o opuszczeniu strefy euro i dewaluacji własnej waluty.
– Hiszpania będzie musiała się zwrócić o dodatkową pomoc ze strony Unii Europejskiej. Ze względu na wielkość gospodarki może tym razem zabraknąć pieniędzy na jej ratowanie – dodaje Rybiński.