W Warszawie około godziny 13 rozpoczęła się defilada, w której wzięło udział około 1500 polskich żołnierzy, a także oddziały armii sojuszniczych. Po ulicach przejechały samochody czołgi, nad głowami przemknęły nowoczesne samoloty samoloty i przestarzałe śmigłowce, a w sieci rozpoczął się festiwal złośliwości.
Na paradzie tylko sprzęt zakupiony przez poprzedników. Gdzie ten nowy? – zapytuje na Twitterze Marcin Celiński, redaktor Magazynu Liberte. Dziennikarz wyznaje, że liczył na to, iż zobaczy w akcji działa ulotkowe. Komentujący pod tym postem wyjaśniają jednak, że to miały być rakiety z ulotkami a nie działa, niektórzy sugerują, że być może zostały wysłane do Rytla i innych miejscowości zniszczonych przez nawałnicę, która przeszła w nocy z piątku na sobotę.
Internauci zastanawiają się, gdzie pojawiły się nowe śmigłowce. Nikt nie zauważył też przelotu tysiąca dronów, jakie miały trafić na wyposażenie
Wojsk Obrony Terytorialnej. Niektórzy przypuszczają, że być może w defiladzie wzięły udział samoloty wykonane w technologi stealth, tak doskonałe, ze niewidoczne nie tylko dla radarów, ale także ludzkiego oka.
Żarty żartami, ale pojawiło się też inne zestawienie, które daje do myślenia. Starosta Krapkowicki Maciej Sonik zauważył, że w defiladzie wzięło udział 1500 żołnierzy. Kolejnych 200 wysłano na tereny zniszczone przez nawałnicę. Tymczasem minister
Błaszczak bez większego problemu potrafi zorganizować do zabezpieczania miesięcznic smoleńskich siły
policyjne liczące około 2 tysięcy funkcjonariuszy.