Była 60. minuta meczu. Włosi przegrywali z Hiszpanami 0:2, gdy z boiska, z grymasem na twarzy schodził Włoch Thiago Motta. Oznaczało to, że przez ostatnie 30. minut Włosi będą grać w 10., bo trener Cesare Prandelli wykorzystał wcześniej wszystkie trzy zmiany. Emocje w finale skończyły się. A może Włosi mieliby szanse, gdyby mieli możliwość dodatkowej, warunkowej zmiany zawodnika?
– Wczorajszy mecz skończył się dużo wcześniej, niż w 60. minucie, gdy z boiska zszedł Motta. Hiszpanii w formie, którą wczoraj zaprezentowali podopieczni Vicente Del Bosque, nie pokonałby żaden zespół na świecie – powiedział Jerzy Engel. Jestem skłonny zgodzić się z byłym szkoleniowcem reprezentacji Polski. Chciałbym jednak, aby przepisy zapewniały maksymalne emocje przez całe spotkanie. Zastanawiam się zatem, czy można coś w nich zmienić, aby temu dopomóc.
Warszawska strefa kibica podczas transmisji wczorajszego finału Euro 2012 pękała w szwach. Dwukrotnie jednak zrobiło się znacznie luźniej. Pierwszy raz ludzi wychodzących z fan zony można było zaobserwować, gdy zaczął padać deszcz; drugi raz sympatycy futbolu wychodzili ze strefy, już bez pośpiechu, gdy z boiska zszedł kontuzjowany Motta. Nikt już wtedy nie wierzył, że reprezentacja Italii będzie w stanie odrobić dwie bramki straty, grając w osłabionym składzie. 10 Włochów przeciwko 11 Hiszpanom? Nie, to nie mogło się udać.
A gdyby na miejsce kontuzjowanego piłkarza Prandelli mógł wprowadzić kolejnego gracza? Z całą pewnością uratowałoby to emocje w końcowych 30 minutach wczorajszego meczu. Rzucam zatem pomysł: zmieńmy przepisy tak, aby dopuścić do zmiany kontuzjowanego zawodnika!
– Nie wydaje mi się, aby stanowiło to kłopot dla sędziego. Przecież już teraz w niższych ligach, w których występują głównie amatorzy, przeprowadza się cztery zmiany podczas jednego spotkania. Podyktowane jest to słabszą wytrzymałością zawodników – mówi nam Patryk Bartnicki, sędzia piłkarski.
Oczywiście możliwość zmiany kontuzjowanego zawodnika byłaby dopuszczona warunkowo. Nie jestem pozbawiony wyobraźni. Mogę wskazać palcem zespoły, ba, konkretnych trenerów, którzy z chęcią wykorzystaliby ten przepis niezgodnie z jego ideą. Wyobrażam sobie wijących się z bólu zawodników i szkoleniowców domagających się zmiany "kontuzjowanego" piłkarza. Proponuję zatem tylko jedną, dodatkową zmianę. Zapytałem, co sądzą o tym ludzie ze środowiska?
– To ciekawy pomysł – usłyszałem od Engela, który jest dziś członkiem UEFA Technical Team - grupy, która bada mecze piłkarskie pod kątem możliwych zmian w przepisach. – Cały czas składamy propozycje przeróżnych zmian, które w naszym odczuciu wpłyną na zwiększenie atrakcyjności piłki nożnej. Wnioskowaliśmy ostatnio o wprowadzenie dodatkowej, czwartej zmiany, z której trenerzy mogliby korzystać w trakcie dogrywki. Jak na razie UEFA nie przychyliła się jednak do naszego wniosku – zdradza Engel.
– To o czym pan mówi jest przedmiotem prac specjalnych grup. Widać już pierwsze efekty tych prac. Od przyszłego sezonu zostanie wprowadzony wyjątek do przepisu, stanowiącego o konieczności opuszczenia boiska przez zawodnika, któremu została udzielona pomoc lekarska. Będzie miał on zastosowanie, gdy pomoc zostanie udzielona jednocześnie dwóm zawodnikom tego samego zespołu – powiedział Zbigniew Przesmycki, szef kolegium sędziowskiego PZPN.
A co z obawą wykorzystywania nowego przepisu przez zawodników? Engel proponuje, aby miał on zastosowanie tylko względem zawodników, którzy weszli na boisko, jako rezerwowi. – Badania przeprowadzane przez UEFA wskazują, że większość kontuzji odnoszą piłkarze, wchodzący do gry z ławki – mówi Engel. – Idea jest bardzo szczytna, ale jak pan widzi jest dużo zagrożeń. Trzeba to przemyśleć – dodaje Przesmycki. – Najbliższy zjazd zespołu UEFA odbędzie się we wrześniu. Podsumujemy wtedy Euro 2012 i porozmawiamy o nowych rozwiązaniach. Także i o tym – zapewnił Engel.
Nie jest to idealny pomysł. Zdaję sobie z jego wad. Już teraz zastanawiam się, kto miałby podjąć decyzję o tym, czy kontuzja, której doznał zawodnik upoważnia do przeprowadzeniu warunkowej zmiany. – Nie ma innego wyjścia, musiałby robić to sędzia techniczny w porozumieniu z lekarzem – przekonuje Bartnicki. Zgadza się z nim Przesmycki. – To jedyne rozwiązanie – przyznaje.