Gdy Mario Balotelli strzelił drugiego gola dla swojego zespołu, widzowie zobaczyli płaczącą Niemkę. Piękny obrazek, ukazujący emocje ze spotkania, nie spodobał się niemieckim dziennikarzom, ponieważ fanka ich zespołu uroniła tę łzę w trakcie odgrywania hymnu. Czy to tylko budowanie show, czy już perfidna manipulacja?
Pierwszy raz o sprawie napisał "Sueddeutsche Zeitung". Czwartkowy temat został poruszony również przez dziennik "Bild". Niemieckie media zawrzały: "odpowiedzialna za realizację obrazu na Euro 2012 UEFA manipuluje widzami!" - grzmiały tytuły wielu artykułów.
Niemieckim dziennikarzom chodzi o dwie sytuacje. Pierwsza miała miejsce podczas spotkania Holandii z Niemcami. UEFA pokazała wówczas Joachima Loewa wybijającego futbolówkę chłopcu podającemu piłki podczas meczów. Po chwili jednak szkoleniowiec oddał mu jego zgubę i obaj z uśmiechem na ustach odeszli w swoją stronę.
Żart Joachima Loewa
Ta śmieszna w swej naturze historia strasznie zbulwersowała jednak szefów niemieckich stacji telewizyjnych ARD i ZDF, które wykupiły prawa do transmisji meczów mistrzostw Europy. Nie mieli tyle jednak mieli pretensje o jej pokazanie, co o braku komentarza, informującego, że zdarzenie miało miejsce przed meczem. Twierdzili, że jego brak mógł wprowadzić w błąd wiele osób, śledzących transmisję.
UEFA nie przejęła się tymi zarzutami i podobne zagranie zastosowała podczas transmisji półfinałowej rywalizacji Niemców z Włochami. Tym razem po zdobyciu drugiej bramki dla reprezentacji Italii przez Balotellego, widzowie przed telewizorami zobaczyli płaczącą Niemkę. W rzeczywistości był to obrazek zarejestrowany w trakcie odgrywania niemieckiego hymnu.
UEFA przywiązuje bardzo dużą wagę do jakości transmisji telewizyjnych z mistrzostw Europy. Jamie Oakford, realizator wizji podczas Euro stwierdził nawet, że jeżeli transmisja meczu zostanie przerwana sędzia ma obowiązek (!) przerwać także spotkanie i wznowić je dopiero wtedy, gdy widzowie znów będą mogli śledzić losy rywalizacji na boisku.
Nic dziwnego, że europejska federacja nie miała kłopotu z przyznaniem się do celowego wmontowania w transmisję obrazków, które wywołały oburzenie niemieckich dziennikarzy. Jej szefowie nie zgodzili się jednak ze stwierdzeniem, że była to manipulacja widzami. UEFA podkreśliła, że tego typu zagrania stosuje tylko po to, aby lepiej ukazać widzom emocje, które towarzyszą spotkaniu oglądanemu na stadionie.
Przyznam, że mnie takie wytłumaczenie przekonuje. Przecież od wielu lat podczas transmisji pokazywane są (ostatnio nawet w zwolnionym tempie) reakcje piłkarzy na boiskowe wydarzenia. Nie mamy wtedy złudzeń, że zostały one zarejestrowane bezpośrednio przed zakończoną przed chwilą akcją. A jednak nikt nie ma pretensji do takich praktyk. Dlaczego zatem mają je niemieccy dziennikarze, gdy tak samo ukazywane są emocje kibiców?
Nie rozumieją tego też polscy dziennikarze, pracujący przy transmisjach wydarzeń sportowych. Tomasz Smokowski, wieloletni komentator Canal Plus, dziś szef sportu w polskim oddziale francuskiej telewizji uważa, że jest to całkowicie niegroźne zjawisko, którego celem jest jedynie jeszcze lepsze oddanie show, jakim jest dziś mecz piłkarski.
– Wydaje mi się, że jest to afera przez małe „a". Pokazanie takiego obrazka nie ma przecież kompletnie żadnego znaczenia dla widza. W Canal Plus staramy się unikać tego typu zachowań, w zasadzie to nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek coś takiego miało miejsce na naszej antenie. Jednak rozumiem kierunek, którym podążają realizatorzy obrazu UEFA – powiedział Smokowski.
Z tą opinią zgadza się Robert Małolepszy, uznany komentator walk bokserskich. – UEFA próbuje tym dodać pieprzu do widowiska. Nie widzę w tym nic groźnego, chociaż nie można zaprzeczyć, że jest to manipulacja. Podkreślam jednak - zupełnie niegroźna. Musimy pogodzić się z tym, że transmisje sportowe już dawno przestały być tylko suchą relacją z wydarzenia. Teraz musi to był show. Tego typu praktyki - czy to się nam podoba, czy nie - podnoszą poziom emocji – twierdzi Małolepszy.
A kto decyduje o tym, co widzimy na ekranie? Podczas Euro 2012 - Jamie Oakford. Podczas jednego z wywiadów powiedział, że zarządza 35-45 kamerami jednocześnie. Wydaje się nam to strasznie ciężkim zadaniem.
Kilka dni temu rozmawialiśmy z realizatorem wizji Marcinem Hofmanem, który ma osiemnastoletnie doświadczenie w zawodzie. – Trzeba czuwać nad wszystkimi, ale jednocześnie patrzy się na trzy, cztery obrazki, w zależności od sytuacji. To nie jest tak, że patrzysz pojedynczo na każdy, bo to niemożliwe. Wbrew pozorom to jest uporządkowane. Doświadczony realizator już wie gdzie spojrzeć, żeby mieć najlepszy ogląd sytuacji. W ułamku decyzji podejmuje się decyzje – powiedział nam Hofman.
Wspomniałem już o powtórkach reakcji piłkarzy na boiskowe wydarzenia, które podczas transmisji pokazywane są bardzo często z opóźnieniem. Podobnie jest w trakcie relacji z walk bokserskich. – W telewizji ESPN bardzo często pokazywane są wywiady z pięściarzami. Czasami są emitowane tuż przed wejściem zawodnika na ring, a czasem między poszczególnymi rundami. Wszyscy wiedzą, że wywiad nie jest na żywo, że on ma na celu wprowadzenie widownie w odpowiedni klimat – mówi Małolepszy.
Smokowski zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Technologia, której używamy obecnie do realizacji transmisji poszła na przestrzeni kilku ostatnich lat bardzo do przodu. Kiedyś relacja z meczu piłkarskiego opierała się na ośmiu kamerach. A ile jest ich teraz? 30? 35? Takiej liczby nie sposób wykorzystać tylko do śledzenia wydarzeń na boisku. Cześć z nich jest na stałe skierowana w stronę trybun, aby poprzez ukazanie reakcji kibiców jeszcze lepiej oddać to, co dzieje się na stadionie – zauważa szef sportu w Canal Plus.