W wyniku ustawy dezubekizacyjnej wysokie emerytury mieli utracić komunistyczni zbrodniarze, tymczasem tracą je również niewinni ludzie, a często nawet bohaterowie Powstania Warszawskiego. Ich los budzi współczucie wielu. Panu Zbigniewowi, opisanemu przez portal Onet, chce pomócposłanka.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Janusz Schwertner, współautor artykułu o panu Zbigniewie opublikował na Twitterze screen z maila, którego otrzymał, od, jak pisze, znanej posłanki. Chce ona pomóc powstańcowi, który w myśl ustawy dezubekizacyjnej będzie miał radykalnie obniżoną emeryturę. "Czy potrzeba zebrać pieniądze na leki? (…) zrobić zakupy? Jestem do dyspozycji", napisała.
Onet opisał historię powstańca warszawskiego poddanego dezubekizacji. Miał wstąpić do Armii Krajowej jako 16-latek. Po wojnie pracował jako bibliotekarz w szkole podległej Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Teraz na mocy ustawy dezubekizacyjnej obniżono mu emeryturę.
Jak mówi, zabrano mu 1060 zł i mają teraz z żoną 1926 zł na dwie osoby. Sam czynsz wynosi 1100 zł. Mają też z żoną poważne problemy zdrowotne. Panu Zbigniewowi wycięto guz w pęcherzu i dwa kolejne na jelicie grubym. W aptekach zostawia średnio 600-700 zł miesięcznie. Jego żona cierpi na cukrzycę, ma też chorą tarczycę. Od października zostanie mu w kieszeni 200 zł.
– Nazwali mnie oprawcą i zbordniarzem. Nie rozumiem tego. To, że strzelałem do Niemców, to jeszcze nie powód, by nazywać mnie mordercą – powiedział Onetowi pan Zbigniew o ps. "Jastrząb", którego nazwiska portal nie chce jednak ujawniać.
Niedawno opisaliśmy w naTemat historię 95-latka, którego list opublikował Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego autor przedstawiający się jako były powstaniec warszawski pisał, że za przelaną dla Polski krew został nagrodzony dezubekizacją. Miał zostać ciężko ranny w czasach PW. Ostatnio jednak Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich przyznało, że nie zweryfikowało tożsamości 95-latka.