
Użytkownik Wykopu, który przedstawia się jako kierownik warsztatu samochodowego, postanowił podzielić się z internautami kulisami pracy. Zachęcił ich do zadawania pytań. I jeśli, drodzy kierowcy myśleliście, że wszystko już przeżyliście, to zapewne jesteście w błędzie.
REKLAMA
Jego wpis zyskał bardzo duży odzew, użytkownicy Wykopu zadają setki pytań. Najczęściej dotyczą one doświadczeń, z których zdecydowana większość była przykra.
Jak pisze, pracował trzy lata jako kierownik nieautoryzowanego serwisu samochodów osobowych w mieście wojewódzkim, w serwisie, który miał 5 stanowisk do napraw, 4 mechaników i trzech uczniów.
Wykopowicze pisali do kierownika wprost: Muszą patrzeć mechanikom na ręce, bo spora część warsztatów robi klientów w "bambuko". Jeden z nich opisywał przypadek kiedy zostawił samochód, a jak się później okazało, auto wyjechało z warsztatu na innych oponach niż na tych, na których przyjechało. Szczery kierownik potwierdza: jest oczywiste, że trzeba śledzić pracę mechaników. Napisał" "trzeba patrzeć przez szybę, mamy szybę i stoisz 5 m od samochodu, wszystko widzisz”
Internauci pytali o oszukiwanie na częściach. Chodzi tu np. o sytuację, kiedy mówi się klientowi, że część kosztuje 300 zł, a w hurtowni można ją naprawdę kupić za 250 zł. Odpowiedź kierownika powala… "dlaczego twierdzisz że to oszustwo? zarabiam na tym, ale masz dużo łatwiej w przypadku gwarancji. jesli chcesz, mozesz przywiezc swoje." (pisownia oryginalna)
Kierownik opowiedział też o przekrętach mechaników. Wykopowicz: "Spotkałem się ze zjawiskiem nieoddawania reszty oleju, który przywożę na wymianę. Np. przywożę opakowanie 4 l, do układu na wymianę wchodzi 3 a ja nic nie dostałem z powrotem. Wałek?" Kierownik: "to nie wałek", tylko... Taki proceder miał u niego miejsce, bo mechanicy zwyczajnie chowali sobie olej do szafki i długo musiał z tym walczyć. I jak by tego było mało, okazuje się, że taki mechanik zarabia często więcej od niego.
Potwierdził, że w branży jest mnóstwo nieuczciwych warsztatów, które oszukują na godzinach pracy, cenach części czy montowaniu starych zamiast nowych. To boleśnie odbija się na ocenie branży przez klientów. Wykopowicze z ciekawością pytali więc, czy wobec tego kiedykolwiek narzekał na brak klientów, bo przecież mogli pójść gdzie indziej. I tu nastąpiła rozbrajająca odpowiedź: rynek nie jest nasycony, kolejka jest na 2-3 tygodnie.
Na szczęście jest też druga strona medalu. Jeden z internautów podzielił się swoją historią dotyczącą wymiany dwóch amortyzatorów w autoryzowanym serwisie znanej japońskiej marki samochodowej. Powiedziano mu, że będzie to kosztować 900 zł, bo to 3 godziny pracy. Nie skorzystał, zapłacił 200 zł "u Mirka za rogiem", któremu naprawa zajęła... godzinę. Szczery kierownik potwierdził, że autoryzowany warsztat przesadził, bo u niego taka usługa kosztuje niewiele drożej: 300 zł.