
W sieci pojawiło się wiele informacji o rzekomej awarii w belgijskiej elektrowni Tihange. "Skażenie radioaktywne nad Polską", "chmura radioaktywna zagraża Polsce"– wieszczą niektórzy. Inni już deklarują, że w związku z tym na własną rękę planują przyjmować jod. – Do Polski dotarły informacje, że są rozdawane tabletki ze stabilnym jodem ze względu na możliwość awarii elektrowni. To forma plotki, chaosu medialnego. Elektrownia Tihange w tym momencie normalnie pracuje. Tam absolutnie nic się nie dzieje – przekonuje w rozmowie z naTemat Józef Strojny, rzecznik prasowy Państwowej Agencji Atomistyki.
Eksperci uspokajają
– Nic się nie stało. Żadnego ryzyka nie ma. Nie istnieje żadne zagrożenie radiacyjne na terenie Polski – tłumaczy nam były pracownik Państwowej Agencji Atomowej dr Adam Sołtan. Tak samo Józef Strojny. Rzecznik Państwowej Agencji Atomistyki uspokaja, że żadnej awarii elektrowni w Belgii nie było. – Mikropęknięcia, o których mowa w różnych tekstach, są na stalowym reaktorze, który ma kilkanaście centymetrów grubości. I te pęknięcia mają głębokość kilku milimetrów. One zostały znalezione w 2012 roku. Reaktor został wyłączony i dokładnie przebadany. Analizy wskazują, że te mikrouszkodzenia nie wpływają na bezpieczeństwo pracy reaktora. To robił belgijski dozór jądrowy wspólnie z międzynarodowymi ekspertami – wyjaśnia Strojny.
W niektórych lokalizacjach w pobliżu elektrowni jądrowej: we Francji, w Belgii i jak się okazuje w Akwizgranie, takie tabletki są wydawane jako uzupełnienie domowych apteczek. One są dawane mieszkańcom, by mieli je pod ręką, gdyby ewentualnie kiedyś do jakiejś awarii doszło. To dotyczy tylko tych lokalizacji, które są blisko elektrowni.
Ta sprawa od lat jest przedmiotem rozmów, artykułów. Podczas badań w 2012 roku wykryto drobne rysy na zbiorniku reaktora. To jedna z najważniejszych części tego obiektu. Kilka lat temu porównano obecny stan tego odbiornika, ilość, głębokość, liczbę i stan tych rys. I okazuje się, że żadne zmiany w ciągu ostatnich kilku lat nie nastąpiły.
