
Jesteśmy narodem, który nie lubi nakazów i zakazów. Pomstujemy na rządzących, gdy ci wymyślają kolejne przepisy krępujące naszą swobodę, żeby nie powiedzieć górnolotnie wolność. Jednak i nasza bogata w paradoksy rzeczywistość prawna potrafi zrodzić ustawy, które przyjmujemy – a przynajmniej duża część z nas – z otwartymi ramionami. Tak jak chociażby prawo, które wprowadziło zakaz palenia w miejscach publicznych.
Ustawa z dnia 8 kwietnia 2010 r. o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej – jak brzmi pełna nazwa ograniczającego palenie papierosów aktu prawnego – weszła w życie 15 listopada 2010 r. Zakaz objął takie miejsca jak puby, kluby, restauracje, szpitale, uczelnie, place zabaw, obiekty sportowe, przystanki komunikacji publicznej, a także pociągi, autobusy czy taksówki. Również zakłady pracy zostały uwolnione od papierosowego dymka.
Zakaz palenia w miejscach publicznych to najskuteczniejszy sposób ochrony niepalących przed narażeniem na dym tytoniowy. Zanim wprowadzono ustawę, niestety wielu palaczy nie rozumiało, że szkodzi innym. Po jej wprowadzeniu sytuacja diametralnie się zmieniła. Palacze zrozumieli, że ich palenie szkodzi innym i jeśli chcą w dalszym ciągu palić, muszą to robić w miejscach ustronnych. Tym samym ustawa działa również na samych palących, gdyż zmieniła sposób, w jaki społeczeństwo postrzega palacza. Pojawił się swego rodzaju ostracyzm. Palacze to czują i częściej decydują się, aby z tego powodu rzucić palenie. Takie jest moje doświadczenie z pracy w poradni antynikotynowej, potwierdzają to również badania naukowe.
Zgodnie z wytycznymi WHO każda przestrzeń zamknięta powinna być wolna od dymu tytoniowego. Oczywiście nie należy zaklinać naszej rzeczywistości stwierdzeniem, że ustawa nakładająca zakaz palenia w miejscach publicznych zniosła całkowicie – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – problem biernego palenia w Polsce. Wciąż przecież możemy spotkać się przypadkami, gdy ktoś bezkarnie pali na przystanku autobusowym albo sięga po papierosa przy stoliku w pubie.
Ważne, że ustawodawca pilnuje, by ustawa antynikotynowa nie stała w miejscu i ewoluowała, dostosowując się do nowych realiów. Na rynku pojawiają się przecież coraz nowocześniejsze produkty stanowiące alternatywę do tradycyjnych „fajek”. Kilka lat temu do Polski przywędrowały elektroniczne papierosy, które bazują na zamienianym na aerozol (znacznie mniej uciążliwy dla postronnych niepalących osób) specjalnym roztworze inhalacyjnym z dodatkiem nikotyny w różnym stężeniu.
