W sobotę startuje IX Kongres Kobiet. Wyjątkowy, bo nie w Warszawie, po raz pierwszy w historii. Być może najważniejsze wydarzenie w skali Polski, które promuje równość kobiet i mężczyzn, przeniosło się do Poznania i nie ma w tym żadnego przypadku. – Żyjemy w 2017 roku w europejskim kraju i wzmacnianie podmiotowości i pozycji społecznej kobiet nie jest ani radykalne, ani nie jest fanaberią. Kobiety stanowią połowę społeczeństwa – mówi w rozmowie z naTemat dr Marta Mazurek, członkini Kongresu i pełnomocniczka prezydenta Poznania ds. przeciwdziałania wykluczeniom. W całym kraju nie ma drugiego miasta, w którym jest taka funkcja.
Michał Grześ, radny z Poznania, powiedział kiedyś ze smutkiem, że to „lewackie”
miasto.
Ach, to słynne słowo-wytrych ostatnio używane żeby dyskredytować wszystkie działania
prorównościowe. Ale za nim kryje się przecież budowanie miasta równości i tolerancji. Czy
to jest coś negatywnego? Chcemy razem żyć w tym mieście i czuć, że jest naszym
domem. Miasto to nie tylko budynki i ulice, to też ludzie i określony klimat. Tworzy go
również ratusz i urzędnicy, w tym prezydent. Ich zadaniem jest służyć wszystkim
mieszkańcom.
Jak ta służba ma zmienić ich życie?
Ma tworzyć takie warunki do życia i taką atmosferę w mieście, żeby różne osoby, a
zwłaszcza te narażone bardziej niż inne na wykluczenie czy agresję czuły się
równoprawnymi mieszkankami i mieszkańcami, żeby czuły się tutaj u siebie. Działania na
rzecz równości są z jednej strony bardzo widoczne w sferze deklaracji i symboliki, jak
organizowane różnego rodzaju wydarzenia z udziałem władz miasta. A z drugiej strony to
wdrażanie polityk i rozwiązań wspierających grupy defaworyzowane. To również działania
na rzecz podnoszenia świadomości, budowania postaw tolerancji, otwartości i akceptacji
drugiego człowieka tak naprawdę. Każde z nas ma w sobie inność, każdego można z
powodu faktycznej lub domniemanej przynależności do określonej grupy skrzywdzić.
Czyli Poznań "lewackim" miastem nie jest.
W kontekście naszej rozmowy, czyli Kongresu Kobiet, nie pojmuję twierdzenia, że
działanie na rzecz równości kobiet i mężczyzn jest „lewactwem”. Żyjemy w 2017 roku w
europejskim kraju i wzmacnienie podmiotowości i pozycji społecznej kobiet nie jest ani
radykalne ani nie jest fanaberią. Kobiety stanowią połowę społeczeństwa.
Ale jednak Kongres Kobiet rozpoczyna się w sobotę nie w Warszawie, jak było do tej
pory zawsze, a w Poznaniu.
Decyzję podjął zarząd i rada programowa Kongresu. Kongres Kobiet powoli dojrzewał do
tego etapu. Organizowanie Kongresu w Warszawie było oczywiście wygodne logistycznie,
ale Kongres Kobiet od początku stawia na regiony. Kilkadziesiąt regionalnych Kongresów
pokazuje, że wytworzył się przez lata ogromny potencjał właśnie w regionach.
I z tej całej Polski padło na stolicę Wielkopolski.
Kongres Kobiet to ogromne logistyczne, organizacyjne i merytoryczne przedsięwzięcie.
Potrzebne było miasto z odpowiednim potencjałem i możliwościami. Poznań i
Wielkopolska je mają.
A politycznie?
Poznań to miasto oddane wartościom równości, tolerancji, przywiązane do kultury
europejskiej, z którymi Kongres Kobiet się utożsamia. Nie sposób pominąć tutaj roli
samego prezydenta Jacka Jaśkowiaka, który w dużej mierze nadaje ton takiemu
charakterowi miasta, bo przecież przekaz z góry jest zawsze kluczowy. Dzięki
konsekwentnej postawie prorównościowej prezydenta i wdrażanym w mieście politykom
Kongres Kobiet nie wahał się przyjąć zaproszenia prezydenta do Poznania.
Prezydent Jaśkowiak zapewne przysłużył się podpisaniem Karty Różnorodności,
dzięki której zagwarantował choćby równe płace w ratuszu.
Karta Różnorodności to systemowe narzędzie, które dotyczy organizacji, czyli urzędu. To
zobowiązanie pracodawcy do wspierania zasad równości, przeciwdziałania mobbingowi i
dyskryminacji w miejscu pracy. Przyjęcie tej deklaracji skutkuje podejmowaniem różnych
kroków prowadzących do wdrażania jej założeń, a wiarygodność buduje się poprzez
wprowadzanie deklaracji w czyn, prawda?
Jest chyba trochę tak, że na tle Polski Poznań wyróżnia się swoją otwartością.
Z mojej perspektywy tak. To wynik konsekwentnej polityki i budowania postaw. Duże
znaczenia mają tu także uwarunkowania historyczne i społeczna różnorodność obecna w
historii całego regionu.
Pani funkcja – pełnomocniczki prezydenta Poznania ds. przeciwdziałania
wykluczeniom – też nie jest typowa, w zasadzie unikatowa.
Zrobiłam rozeznanie jeśli chodzi o funkcje takich pełnomocników prezydentów i
burmistrzów w kraju. Umocowanie tego stanowiska w gabinecie prezydenta, to, że nie
zostałam na powołana z innego stanowiska tylko wygrałam rozpisany konkurs, jak również
to, że tej pełnoetatowej funkcji nie dzielę z żadną inną w urzędzie jest wyjątkowe.
Pełnomocniczki funkcjonują przy prezydentach Warszawy, Łodzi, Częstochowy. W tych
miastach jest to rozwiązane nieco inaczej.
Cztery miasta to naprawdę niewiele.
Przyszłam do urzędu z zewnątrz, a chcąc dowiedzieć się, jak działają inni tacy
pełnomocnicy rozesłałam zapytania do wszystkich samorządów z prośbą o udostepnienie
kontaktów do nich. Czasami moje pytanie okazywało się niezrozumiałe. Nie istniała żadna
sieć kontaktów, nie było platformy wymiany doświadczeń i praktyk. Teraz taką sieć
budujemy z inicjatywy mojej i pełnomocniczki prezydenta Słupska ds. zrównoważonego
rozwoju.
Jak to wygląda na co dzień?
Moim zadaniem jest realizowanie polityki miasta w zakresie przeciwdziałania
dyskryminacji i wykluczeniom ze względu na płeć, orientację seksualną, kolor skóry,
etniczność wyznanie, wiek i inne.
Czyli?
Na przykład, zgłaszają się do mnie osoby, które zostały nierówno potraktowane w procesie
rekrutacji do pracy w jakiejś firmie. Pełnomocniczka nie dysponuje instrumentami
prawnymi, które może zastosować w takiej sytuacji. Nie mogę takiej firmy napiętnować
przez nagłośnienie sprawy, dopóki pokrzywdzona w swoim mniemaniu osoba nie uzyska
w wyniku postępowania sądowego potwierdzenia, że doszło do dyskryminacji. Moje
działania są skierowane na rzecz grup, na podnoszenie świadomości, tworzenie
rozwiązań wspierających osoby z grup narażonych na wykluczenie. Organizuję seminaria,
czy konferencje, które służą również sieciowaniu i budowaniu współpracy między
uczestnikami i uczestniczkami. Jestem także odpowiedzialna za przyjęcie Karty
Różnorodności i mam udział w procesie wprowadzania rozwiązań mających służyć realizowaniu jej założeń. Działanie w ramach urzędu jest bardzo ważne, bo osoby
pracujące w instytucjach współpracują z mieszkańcami.
Im dłużej pani słucham, tym bardziej widzę, jak daleka droga przed całą Polską.
Niestety, coraz bardziej widać, że Kongres Kobiet jest potrzebny, gdyż systemowo
potwierdza się, że kobiety mają trudniej z tego powodu, że są kobietami. Smuci i frustruje
to, że kobiety od lat muszą walczyć wciąż o to samo. A proszę zauważyć, że sytuacja
społeczno-polityczna jest obecnie taka, że hasło Kongresu „Alert dla kobiet” jest
wyjątkowo aktualne. Zakusy konserwatywnej władzy na prawa i samostanowienie kobiet
są ogromne.
Mówi pani, że kobietom jest trudniej. Ale idzie ku lepszemu czy ku gorszemu?
To wszystko zależy. Nie możemy mówić o jednym doświadczeniu kobiet, bo różna jest ich
sytuacja ekonomiczna, miejsce życia, kapitał społeczny czy pozycja. Z drugiej strony, są doświadczenia wspólne, systemowe, np. kiedy myślimy o dorastaniu czy kulturowemu przypisywaniu pewnych ról kobietom, takich jak opieka nad osobami zależnymi. W większości to kobiety, oprócz pracy zawodowej, mają często drugi darmowy etat – w domu. Jeśli chodzi o rynek pracy, to mówimy o niedostępności najwyższych stanowisk dla kobiet, o tym, że w kadrach zarządzających firm najczęściej są mężczyźni. Co się z tym przecież wiąże, mówimy o niższej gorszej sytuacji ekonomicznej kobiet, o luce płacowej, która jest ogromnym problemem, bo prowadzi do prawie 40-procentowej luki emerytalnej – to średnia dla Europy.
Ale przecież kobiece problemy nie kończą się w pracy czy w domu.
Nie. Chodzi o całą kulturę i betonowy mur stereotypów, które skutkują podwójnymi
standardami oceny zachowań kobiet i mężczyzn na niekorzyść kobiet – w niemal każdej
sferze funkcjonowania. Mówimy o systemowym lekceważeniu krzywdy wyrządzanej
kobietom. Proszę zobaczyć, na przykład, co się dzieje, kiedy kobieta zostaje zgwałcona.
Sprawcy dostają wyroki w zawieszeniu, a ona przechodzi traumy związane z
niezapewnieniem przyjaznych warunków, w których składa zeznania a także z wtórną
wiktymizacją, czyli oskarżaniem jej o to, że prowokowała.
Jest mnóstwo do zrobienia i dobrze, że jest taki ogromny ruch kobiecy, jak Kongres
Kobiet. Podczas Kongresu kobiety rozmawiają o problemach, możliwościach, proponują
rozwiązania i dostają wsparcie. A co najważniejsze – dostają siłę i energię do działania.