Gdyby nie kontrowersyjna decyzja Sądu Najwyższego w sprawie pytania prawnego o status Julii Przyłębksiej i gorąca sejmowa debata na temat rządowej pomocy dla ofiar sierpniowych kataklizmów, obiektywy kamer zapewne skierowane byłyby dziś głównie na komisję śledczą ds. Amber Gold, przed którą stawił się jeden z najważniejszych świadków. Ze względu na wspomniane wydarzenia przesłuchanie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza znalazło się jednak w medialnym cieniu.
Paweł Adamowicz dla sejmowych śledczych był wyjątkowo ciekawym rozmówcą z kilku względów. To w jego mieście założono Amber Gold oraz OLT Express i tam spółki Marcina P. od początku do końca działały. I angażowały się w działania związane z funkcjonowaniem miasta. Dlatego też prezydent
Gdańska był dziś pytany m.in. o to, dlaczego podczas imprezy, na której fetowano sukcesy Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy, brał udział w pokazowym przeciągnięciu samolotu OLT Express. Inne istotne pytania posłów dotyczyły darowizny, którą od właściciela
Amber Gold otrzymało gdańskie zoo.
W obu przypadkach Paweł Adamowicz udzielił obszernych wyjaśnień. Tłumaczył, że nie miał wpływu na to, czyj samolot podstawiono do przeciągnięcia podczas wspomnianej imprezy. Zaznaczył też, iż nie była to reklama OLT Express, a działanie promocyjne na rzecz gdańskiego lotniska, którego miasto jest współwłaścicielem. Natomiast w sprawie darowizny dla zoo Adamowicz wyjaśnił, iż zarządził zbadanie jej pochodzenia natychmiast, gdy się o niej dowiedział. Było to latem 2012 roku, więc w międzyczasie Amber Gold popadło w ostateczne kłopoty z prawem i urzędnicy pieniądze odesłali.
Paweł Adamowicz odniósł się dziś także do zeznań Marcina P., który sejmowej komisji śledczej opowiadał, że prezydent Gdańska miał osobiście zabiegać o kontakty z nim. – Nie miałem żadnych kontaktów z Marcinem P. Nie zabiegałem o żaden kontakt z nim, nie odwiedziłem nigdy siedziby tej spółki i również nie lokowałem żadnych środków – stanowczo podkreślił samorządowiec.