Jeśli obawiacie się, że gigantyczne rosyjskie ćwiczenia Zapad 2017 są przygotowaniami do wojny z Zachodem, to mamy pewne pocieszenie. Najnowsze wieści napływające zza wschodniej granicy sugerują bowiem, że w przypadku takiego konfliktu Rosjanie największe zagrożenie mogą stanowić... sami dla siebie. Dowiedziono tego, gdy na Zapad 2017 omyłkowy atak został przeprowadzony na rosyjskich dziennikarzy relacjonujących ćwiczenia.
To wszystko zapewne miało pozostać tajemnicą, ale po kilku dniach do sieci wypłynęły nagrania ilustrujące, jak śmigłowiec bojowy KA-52 ostrzeliwuje punkt, z którego rosyjscy dziennikarze przyglądali się ćwiczeniom Zapad 2017, by móc później szerzyć propagandę o sile putinowskiejRosji. Boleśnie odczuli ją jednak na własnej skórze. O Zapad 2017 będą mogli więc opowiedzieć najwcześniej, gdy lekarze wyciągną ich ze stanu ciężkiego.
Видео с последствиями на земле от случайного залпа ракетами вертолёта во время учений «Запад 2017» pic.twitter.com/Fkj499FdGK
Jak ujawniły niezależnie media ze Wschodu, Rosjanie ten "brawurowy atak" na innych Rosjan przepuścili kilka dni temu na poligonie w Obwodzie Leningradzkim, który leży niedaleko granicy rosyjsko-estońskiej. Na ujawnionych nagraniach widać, że dziennikarze nie czuli żadnych obaw, gdy nadlatywały KA-52. Aż do momentu, kiedy ich auta zaczęły wybuchać na skutek ostrzału przeprowadzonego przez rodaków.
Jak łatwo się domyślić, rosyjska armia zaprzecza tej kompromitującej i tragicznej w skutkach wpadce. "Wszystkie informacje, które pojawiają się w portalach społecznościowych, traktujące o dużej liczbie rannych i ostrzelaniu stanowisk dziennikarzy, wynikają z prowokacji lub głupoty" - poinformowano w komunikacie Zachodniego Okręgu Wojskowego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.