Polskę zelektryzowała informacja o upadku biura turystycznego Sky Club. To już kolejny głośny upadek w ostatnim czasie. Tysiące turystów utknęło za granicą, kolejni wpłacili pieniądze, ale nie zdążyli nawet wyjechać z kraju. Co zrobić, gdy nasza wymarzona wycieczka zamienia się w koszmar, bo jej organizator ogłosił upadłość? I jak właściwie odzyskać swoje pieniądze? Wiesław Piegat, dyrektor biura zarządu Warszawskiej Izby Turystycznej w rozmowie z naTemat wyjaśnia jak należy postępować w takich przypadkach.
Co zrobić, gdy organizator wycieczki ogłasza upadłość, a ja jestem właśnie za granicą?
Spokojnie czekać. Jak tylko pojawi się informacja o bankructwie firmy zostają uruchamiane procedury, mające pomóc turystom. Powiadamia się o tym pilotów i rezydentów tej firmy, polskie placówki konsularne lub ambasadę. Ich przedstawiciele w ciągu kilku godzin pojawiają się na miejscu. Oni wiedzą, jak działać w takich przypadkach. Nie trzeba nic zgłaszać, wszystkim zajmuje się Urząd Marszałkowski, w którym jet zarejestrowane dane biuro. Pracownicy biura turystycznego uspokajają turystów i na bieżąco informują o postępach w sprawie ewentualnego powrotu do Polski.
W jaki sposób Polacy są ściągani do kraju?
Urząd Marszałkowski natychmiastowo weryfikuje dokumentację o upadłości. Jeżeli okaże się, że wszystkie opłaty za przelot, zakwaterowanie danej wycieczki zostały uregulowane w terminie, turnus jest normalnie kontynuowany i turyści praktycznie nie odczują tych niedogodności. Hotel nikogo nie wyrzuca. W przypadku, gdy biuro jeszcze nie zapłaciło, uruchamia się procedury z przewoźnikiem lotniczym, który wysyła określoną liczbę samolotów na dane lotniska. Trwa to zazwyczaj nie dłużej niż 48 godzin.
Czyli przymusowy koniec wycieczki?
Tak. Jednak zdarzają się również przypadki, gdzie zamożniejsi klienci nie mają zamiaru wracać do domu i już na swój koszt przedłużają urlop lub dogadują się z innym biurem podróży w danym miejscu.
No właśnie, co z pieniędzmi? Wycieczki zwykle sporo kosztują, czy w jakiś sposób zostanie mi to zwrócone?
Każde biuro turystyczne musi być ubezpieczone. Trzeba jednak pamiętać, że w pierwszej kolejności z ubezpieczenia pokrywa się koszty ściągnięcia Polaków do kraju. Dopiero potem przychodzi kolej na zwroty pieniędzy. Na to jednak w ramach ubezpieczenia nie zawsze starcza pieniędzy, często zwracana jest tylko część wpłaconej kwoty. Teoretycznie w najgorszej sytuacji są ci, którzy za wycieczkę zapłacili, ale nie zdążyli nawet wyjechać z kraju. Pieniądze wpłacone, wycieczki brak, a procedury ciągną się miesiącami.
Co zrobić, żeby odzyskać wpłacone pieniądze?
Jak najszybciej złożyć do ubezpieczyciela wniosek o zwrot pieniędzy z kompletem wszystkich dokumentów potwierdzających wpłaty: kopię umowy, dowody wpłaty, kopię dowodu osobistego.
Ciężko uwierzyć w bankructwo z dnia na dzień. Upadające biura muszą wiedzieć o tym od jakiegoś czasu, a mimo to do ostatniej chwili wysyłają kolejnych turystów, wiedząc, że jak może się to skończyć. Czemu nie wstrzymują tych wycieczek?
Trudno tu wyrokować, bo polskie prawo powinno ustosunkować się do takich działań. Moim zdaniem jest to działanie przede wszystkim nieetyczne.
Czy teraz możemy spodziewać się kolejnych spektakularnych upadków?
To nie jest tak, że teraz z dnia na dzień będą upadać kolejne biura. W porównaniu z innymi krajami nie jesteśmy państwem, w którym można mówić o niezliczonej ilości przypadków upadłości. W Polsce jest 2,5 tysiąca organizatorów wycieczek, w skali roku te upadki są jednostkowe. Nie różnimy się od innych krajów jeżeli chodzi o skalę upadków. Natomiast inne są u nas rekompensaty za tego typu zdarzenia.