Czy politykowi wypada polubić na Facebooku profil "Jarek, pier****sz, nie było Cię tam"? A szefowi korporacji profil "J***ć korporacje!"? "Lubię To" w przypadku osoby publicznie znanej to coś więcej niż niewinne kliknięcie. Jeśli polubi coś, czego nie powinna, może gorzko tego żałować.
Tomasz Lipnicki, rockman i założyciel zespołu Lipali, ma problem. Dla kogoś mógłby wydać się błahy, ale dla niego jest śmiertelnie poważny. Lipnicki popełnił kiedyś błąd: polubił na Facebooku profil sieci handlowej Lidl. Ostatnio pożałował, czego wyrazem jest jego wpis na facebookowej tablicy firmy. "Ciekawe dlaczego pojawiła się w moim profilu informacja: lubię to, odnośnie Waszej firmy. Ma to wpływ na mój wizerunek jako osoby publicznej. Czekam na wyjaśnienie, w razie braku takiego będę zmuszony zwrócić się do prawników firmy, z którą współpracuje jako artysta i wyjaśnić zaistniałą sytuację na gruncie prawnym".
A więc nie tylko pożałował, ale jeszcze pogroził Lidlowi sądem. Jaka była reakcja oskarżonych? Jedyna możliwa. "Tomaszu, informacja: Lubię to, pojawia się na profilu użytkownika w przypadku, jeśli polubi się dany fanpage. Jeśli chcesz, by taka informacja nie pojawiała się na Twoim profilu, napisz do nas proszę (…) postaramy się pomóc" - odpowiedzieli w komentarzu.
"Lubię To" waży
Poza oczywistą absurdalnością postulatów Tomasza Lipnickiego, z całej sytuacji morał jest taki, że facebookowy przycisk "Lubię To" naprawdę waży. Szczególnie w przypadku znanych publicznie osób, których wizerunek jednym kliknięciem może zostać nadszarpnięty. Akurat dla Lipnickiego takim nadszarpnięciem okazało się "lubienie" Lidla, ale bywają też przypadki trochę bardziej poważne.
Weźmy "Lubię To" w polityce. Robert Biedroń, poseł Ruchu Palikota, właśnie za sprawą tego magicznego przycisku kilka tygodni temu podpadł internautom. "Zlajkował" bowiem na Facebooku wpis amerykańskiej dziennikarki Debbie Schlussel, która oskarżyła Polaków o utrzymywanie obozów śmierci i masowe morderstwa Żydów. "Wychodzi na to, że Biedroń pośrednio propaguje faszyzm – czy nie jest to czasem karalne?" – skomentował jeden z internautów.
Przykład z drugiej strony sceny politycznej. Poseł PiS Jacek Osuch jest na Facebookiem fanem strony "Platformo wyp********". I chyba widzi w tym coś złego, skoro tłumaczy się, że feralny profil musiał polubić któryś z jego asystentów.
Wyborca sprawdza, co lubi na jego wybraniec
Wykaz facebookowych stron, które się lubi, może powiedzieć o człowieku wiele. Ale czy są takie strony lub fan page'e, przy których kliknąć "Lubię To" pewnym osobom po prostu nie wypada? Czy politykowi wolno polubić profil "Jarek, pier****sz, nie było Cię tam" albo wspomniany "Platformo wyp********? – Zdecydowanie nie wypada lubić takich stron. To świadczy o kulturze osobistej polityka. Niestety na Facebooku jest taka opcja, że ktoś inny może dodać cię do grupy. Ostatnio ktoś mnie dodał do grupy: "Święte krowy w polityce" i musiałem się usunąć – mówi w rozmowie z naTemat Robert Biedroń.
Jego zdaniem wyborcy coraz częściej wyrabiają sobie opinie o konkretnym polityku właśnie za pomocą Facebooka. – Dziś tożsamość człowieka to także tożsamość internetowa. Człowiek nie spotka polityka, ale wpisuje jego nazwisko w Google, sprawdza, co lubi na Facebooku, definiuje go przez to, jakie książki czyta, w jakich jest grupach – dodaje poseł.
Jedno jest pewne: osoba publicznie znana musi uważać, co lubi na Facebooku. Jeśli jest to tylko wpis, szybko i bez konsekwencji można kliknąć "Nie lubię". A co jeśli jest to strona bądź fan page? Sprawa nieco trudniejsza. Obrazkowy poradnik polecamy Tomaszowi Lipnickiemu.
Jak "odlubić" stronę na Facebooku?
Reklama.
Udostępnij: 48
Robert Biedroń
poseł Ruchu Palikota
Dziś tożsamość człowieka to także tożsamość internetowa. Człowiek nie spotka polityka, ale wpisuje jego nazwisko w Google, sprawdza co lubi na Facebooku, definiuje go przez to, jakie książki czyta, w jakich jest grupach.