– Po pierwsze, ceny wody nie wzrosną – mówiła z trybuny sejmowej w lipcu premier Beata Szydło. – Podwyżki opłat za wodę są konieczne, ale będą stopniowe – a to już świeża wypowiedź wiceministra środowiska Mariusza Gajdy.
Sejm musiał przyjąć nowe prawo wodne przed 1 lipca 2017 roku, bo do tego zobowiązywały Polskę unijne przepisy. Wielu ekspertów przewidywało, że w związku z nowymi przepisami Polacy odczują podwyżki cen. Skala podwyżek cen wody i ścieków może wynieść 30-40 zł rocznie dla czteroosobowej rodziny.
Politycy PiS przekonywali, że jest inaczej. W tych zapewnieniach przodowała Beata Szydło. – Chcę, żeby z tego posiedzenia zapamiętali państwo dwie rzeczy: podwyżek cen wody nie będzie, a reforma sądownictwa będzie! – grzmiała w Sejmie. Zapowiedziała, że Senat przyjmie odpowiednie poprawki, które zabezpieczą Polaków przed możliwością skoku cen.
Okazuje się, że rzeczywistość przyznała rację krytykom PiS. Wiceszef Ministerstwa Środowiska Mariusz Gajda przyznał we wtorek w Gliwicach, że opłaty za wodę będą stopniowo wzrastały. – To nie są kwoty wielkie dla obywateli – mówił.
– Przeprowadziliśmy analizy ekonomiczne, które wskazują, że te opłaty, żeby rozwijać gospodarkę wodną, żeby zabezpieczyć ludzi, powinny być jednak wyższe – dodał.
Od 1 stycznia 2018 r. zacznie obowiązywać nowe Prawo wodne, które wprowadza opłaty za pobór wody m.in. dla energetyki, przedsiębiorców czy rolników.W ustawie znalazł się zapis, że nowe prawo nie może być podstawą do zmiany taryf za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków od mieszkańców w 2018 i 2019 r.
W trakcie prac nad nim zmniejszono maksymalne stawki opłat zmiennych, jakie można będzie pobierać za dostarczenie mieszkańcom wody przeznaczonej do spożycia. Górne opłaty w zależności od wielkości aglomeracji wyniosą: 0,30 gr za metr sześcienny; 0,2 gr oraz 0,15 gr za metr sześcienny. Opłaty dla przemysłu mają pozostać takie same do końca 2018 roku.