Burmistrz Koła został zatrzymany przez CBA, prokuratura postawiła mu zarzuty, grozi mu do 10 lat więzienia. Włodarz jest z PiS i to budzi dodatkowe emocje. Zatrzymali swojego? Nie burmistrza opozycji? Dlaczego? Szok może być tym większy, że to prekursor "dobrej zmiany" w Polsce. Zaczął ją wprowadzać w Kole zanim miliony Polaków zdążyły o niej pomyśleć . Co na to PiS? Jak się dowiedzieliśmy, dziś skreślił go z listy członków partii. Choć partia wcześniej akceptowała to, co burmistrz wyczyniał na swoim podwórku.
Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby chodziło o burmistrza z PO. Główne wydanie "Wiadomości" grzmiałoby o tym przez kilka dni. Że CBA weszło do urzędu miasta, przeszukuje biura, sprawdza dokumentację i oskarża burmistrza o ustawienie przetargu. Tu szumu nie ma, tylko suche informacje. Przetarg w sprawie zakupu śmieciarki, przekroczenie uprawnień...
TVP Info słowem się nie zająknęło, że chodzi o włodarza z PiS. Podobnie jak prawicowe portale. Telewizja Republika z entuzjazmem za to obwieściła: "Państwo sprawiedliwości działa! CBA zatrzymało kolejnego złodzieja - Burmistrza miasta Koło!". Ale też nie pisze, że chodzi o burmistrza z PiS.
Czy pisaliby tak, wiedząc, jak silne poparcie Prawa i Sprawiedliwości miał właśnie ten włodarz? I jak bardzo w PiS akceptowano jego działania? No i w ogóle dlaczego w taki sposób PiS wzięło się za swojego człowieka?
"Ludzie prosili, błagali, a oni nic"
Bo w mieście z tego powodu zaskoczenie było, choć mieszkańcy mówią też, że już dawno mieli wobec niego wiele zarzutów. – On miał taki parasol ochronny partii, że wszyscy myśleli, że nikt nie może mu nic zrobić. Sam był chyba o tym przekonany i czuł się bezkarny. Tu się działy cuda! Cuda!– mówi nam jeden z kolskich radnych. Dodaje, że od dwóch lat, odkąd Prawo i Sprawiedliwość rządzi w kraju, alarmowali PiS o poczynaniach burmistrza, ale bezskutecznie.
– Ludzie prosili, błagali, pisali pisma, i nic. Nie było żadnej odpowiedzi. Albo słyszeliśmy, że nic nie mogą zrobić. Nie mogliśmy się z tym nigdzie przebić. Nasze sprawy były umarzane. Jakby ktoś chciał zamieść to pod dywan. Ale teraz chyba już nawet oni nie chcieli za niego ręczyć. Jak już mleko się wylało – mówi.
Zaprasza do Koła. Przekonuje, że ma dokumenty na to, co burmistrz wyczyniał, jak się zachowywał, jak traktował ludzi. – Potrzebowałaby pani tygodnia, żeby to wszystko przejrzeć – mówi. Twierdzi, że w sądzie pracy było 30 spraw przeciwko burmistrzowi. Prezesów i innych osób, których powyrzucał z pracy, jak tylko doszedł do władzy. Wszystkie przegrał.
Zatrzymany przez CBA to chyba ewenement w skali kraju. – Nasz burmistrz był prekursorem "dobrej zmiany" w Polsce – mówi nam inny radny, Tomasz Sobolewski, przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów. W jaki sposób?
– Na przykład pozatrudniał prezesów miejskich spółek z innych miast nie związanych wcześniej z taką działalnością, a którzy wykonywali jego polecenia. Pozwalniał długoletnich prezesów z wielkim doświadczeniem i znajomością branży np. wodociągi i ciepłownictwo – wymienia. Radny wiele razy publicznie wytykał burmistrzowi, że kłamie, oszukuje mieszkańców, podajając nieprawdziwe informacje oraz kreuje rzeczywistość.
"Potrzeba prawych i porządnych ludzi"
Ale zacznijmy od początku. Stanisław M. objawił się przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Podobno wcześniej nikt go nie znał, bo choć od ponad 20 lat zajmował kierownicze stanowiska w różnych firmach, ale nie w Kole, tylko w innych, pobliskich, miastach. W jego kampanię zaangażowali się politycy PiS wyższego szczebla.
– Potrzeba prawych, porządnych, odświeżonych ludzi do polityki – zachwalał go poseł z Koła, Leszek Galemba. – Od tych wyborów wiele w Polsce zależy – to jacy ludzie zostaną wybrani, otrzymają odpowiedzialność za nasze losy tutaj w tych naszych małych ojczyznach – wtórował europoseł Janusz Wojciechowski.
Niektórzy mieszkańcy mówią, że robił dobre wrażenie, budził zaufanie, zawsze taki elegancki. Wizualnie zaczął dbać o miasto, jakby na tej czystości zależało mu najbardziej. W Kole pojawiły się kwietniki, widać było więcej ekip sprzątających niż za jego poprzednika. – Jestem przekonany, że każdy, kto ma z nim kontakt pierwszy raz, jest nim zachwycony. Sprawia wrażenie niezwykle inteligentnego i ułożonego człowieka – mówi jeden z dziennikarzy.
Obiecywali złote góry
Inni nie wierzyli mu od samego początku. – On szedł do wyborów z hasłem transparentności, otwartości, przejrzystości. Koniec z korupcją, koniec z patologią i nepotyzmem – to były jego hasła – mówi radny Sobolewski. Tymczasem, jak opowiada, burmistrz bardzo szybko po wyborach postanowił wprowadzić do miasta nowego inwestora, który miał wybudować spalarnię odpadów, z której nic nie wyszło.
– Rada bliżej zaczęła się tej firmie przyglądać. Okazało się, że ta spółka została powołana dosłownie chwilę wcześniej z kapitałem 5 tys. zł, czyli minimum potrzebne do założenia spółki. Była to firma bez doświadczenia i referencji, zarejestrowana w Warszawie pod adresem domowym, która obiecywała nam złote góry, np. budowę mieszkań komunalnych – mówi. Radni zaczęli szukać w internecie informacji o osobach, które stoją za spółką. – Okazało się, że albo są po wyrokach, albo mają postawione zarzuty. Były to osoby związane z PiS. Gdy, jako Rada Miasta, zaprotestowaliśmy, zostaliśmy oczernieni, że blokujemy inwestycję – mówi.
Kolejne posunięcia burmistrza spotykały się z taką krytyką, że ostro wypowiadały się o nich również radne PiS. Jawnie, zupełnie się z tym nie kryjąc. – Jak już radne z PiS krytykują burmistrza z PiS, to znaczy, że coś jest nie tak i nie można powiedzieć że rada blokuje pomysły burmistrza dla zasady. Jeżeli koleżanki z ugrupowania widzą że burmistrz postępuje źle czy projekty dla miasta są niewłaściwe to musi to być prawda – mówi Tomasz Sobolewski.
W 21-osobowej Radzie Miasta PiS ma tylko troje radnych. Układ sił jest tu jednak określany nieco inaczej. Jeden z lokalnych dziennikarzy tłumaczy to tak: – Albo ktoś był z burmistrzem, albo przeciw. Ewentualnie siedział cicho. Przynależność partyjna nie miała znaczenia.
"Wraz z PiS tylko się umocnił"
Tak czy inaczej, większość była przeciwko. Ostatnio burmistrz nie uzyskał absolutorium, w mieście odbyło się też referendum w sprawie jego odwołania, ale z powodu frekwencji, było ono nieważne. Przeciwnicy wciąż słyszą, że uparli się na niego z powodów politycznych. – Przy okazji afery z CBA też już słychać, że ktoś podłożył mu świnię – mówi jeden z mieszkańców.
W Kole bardzo wielu wytyka burmistrzowi przede wszystkim czystki. Mówią o sprawach w sądzie pracy, które przegrał i o odszkodowaniach, które mają otrzymać poszkodowani. – Z takim impetem zaczął rządzić, że zaczął od zwalniania ludzi i to w dość drastyczny sposób. Poleciały głowy w urzędzie, wymienił prezesów w spółkach, zwolnił straż miejską. To było jeszcze zanim PiS doszedł do władzy. A potem pan burmistrz tylko jakby się umocnił, jakby poczuł się pewnie, że ma partię za sobą – mówi nam jedna z mieszkanek.
"Nie ma taryfy ulgowej"
Do historii przejdzie pewnie też jego współpraca z Radą Miasta. – Wszystko narzucał. Komunikował się z nami przez media i słupy ogłoszeniowe w mieście, na których zamieszczał ogłoszenia, np. o zasadach współpracy z nami – mówi jeden z radnych. Sesje miejskie potrafiły kończyć się o 1, 2 w nocy, tak było burzowo i o tym też mówią wszyscy, nie tylko radni.
Stanisława M. osobiście wspierał poseł z tego regionu Leszek Galemba – sam urodził się w Kole, tu ma biuro poselskie. Jeszcze niedawno murem stał za burmistrzem. Pytam, co myśli teraz o jego zatrzymaniu przez CBA. Poseł przyznaje, że go popierał, ale zaraz zastrzega, że nie ma przyzwolenia na takie zachowania. Podkreśla, że ostatnie działania burmistrza były niepokojące dla opinii publicznej i PiS nie będzie tego tolerował. – Przegrał wiele procesów w sądzie pracy, łamał prawo pracy, od pewnego czasu jego działania były wątpliwe. Dlatego postanowiliśmy usunąć burmistrza z grona członków partii – mówi.
Najwyraźniej i PiS nie wytrzymał. Albo postanowił przekształcić aferę w swój sukces. – Ani funkcja, ani przynależność do partii nie oznacza taryfy ulgowej dla osób sprawujących funkcje publiczne. Zresztą fundamentem programu PiS była i jest walka z korupcją, niegospodarnością, nadużywaniem władzy bez względu, z jakiej kto partii pochodzi – mówi naTemat poseł Galemba. I tu należałoby trzymać posła za słowo.
Wielu pewnie potraktuje te słowa propagandowo, ale w Kole nie brakuje pozytywnych reakcji. Mówią, że tak właśnie powinno być. – Uważam, że jeśli chodzi o złamanie prawa, to nie ma, że ktoś jest z PiS, PO czy SLD. Dlatego wierzę, że tu chodziło o uczciwość i fundamentalne zasady państwa – mówi radny Sobolewski.
Burmistrz został zawieszony również w pełnieniu swojej funkcji. Nie przyznaje się do winy. Obowiązki przejął jego zastępca.
Burmistrz pozwalniał ludzi, którzy pracowali w samorządzie po 20-25 lat i znali się na wykonywanych obowiązkach. Pozatrudniał ludzi bez przygotowania, przez których w Kole inwestycje praktycznie nie są realizowane, bo nie mają o tym pojęcia. Ale są wobec niego wierni.
Zwolnił prezesów Miejskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji oraz Miejskiego Zakładu Energetyki Cieplnej, którzy zakłady budżetowe wyciągnęli z bardzo trudnej sytuacji finansowej i mają bardzo duży szacunek mieszkańców za to, co zrobili. Pozmieniał rady nadzorcze. Dochodziło do kilkunastu zmian w ciągu roku. Były przypadki, gdy była łamana ustawa kominowa.