
Burmistrz Koła został zatrzymany przez CBA, prokuratura postawiła mu zarzuty, grozi mu do 10 lat więzienia. Włodarz jest z PiS i to budzi dodatkowe emocje. Zatrzymali swojego? Nie burmistrza opozycji? Dlaczego? Szok może być tym większy, że to prekursor "dobrej zmiany" w Polsce. Zaczął ją wprowadzać w Kole zanim miliony Polaków zdążyły o niej pomyśleć . Co na to PiS? Jak się dowiedzieliśmy, dziś skreślił go z listy członków partii. Choć partia wcześniej akceptowała to, co burmistrz wyczyniał na swoim podwórku.
Bo w mieście z tego powodu zaskoczenie było, choć mieszkańcy mówią też, że już dawno mieli wobec niego wiele zarzutów. – On miał taki parasol ochronny partii, że wszyscy myśleli, że nikt nie może mu nic zrobić. Sam był chyba o tym przekonany i czuł się bezkarny. Tu się działy cuda! Cuda!– mówi nam jeden z kolskich radnych. Dodaje, że od dwóch lat, odkąd Prawo i Sprawiedliwość rządzi w kraju, alarmowali PiS o poczynaniach burmistrza, ale bezskutecznie.
Ale zacznijmy od początku. Stanisław M. objawił się przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Podobno wcześniej nikt go nie znał, bo choć od ponad 20 lat zajmował kierownicze stanowiska w różnych firmach, ale nie w Kole, tylko w innych, pobliskich, miastach. W jego kampanię zaangażowali się politycy PiS wyższego szczebla.
Inni nie wierzyli mu od samego początku. – On szedł do wyborów z hasłem transparentności, otwartości, przejrzystości. Koniec z korupcją, koniec z patologią i nepotyzmem – to były jego hasła – mówi radny Sobolewski. Tymczasem, jak opowiada, burmistrz bardzo szybko po wyborach postanowił wprowadzić do miasta nowego inwestora, który miał wybudować spalarnię odpadów, z której nic nie wyszło.
Tak czy inaczej, większość była przeciwko. Ostatnio burmistrz nie uzyskał absolutorium, w mieście odbyło się też referendum w sprawie jego odwołania, ale z powodu frekwencji, było ono nieważne. Przeciwnicy wciąż słyszą, że uparli się na niego z powodów politycznych. – Przy okazji afery z CBA też już słychać, że ktoś podłożył mu świnię – mówi jeden z mieszkańców.
Burmistrz pozwalniał ludzi, którzy pracowali w samorządzie po 20-25 lat i znali się na wykonywanych obowiązkach. Pozatrudniał ludzi bez przygotowania, przez których w Kole inwestycje praktycznie nie są realizowane, bo nie mają o tym pojęcia. Ale są wobec niego wierni.
Zwolnił prezesów Miejskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji oraz Miejskiego Zakładu Energetyki Cieplnej, którzy zakłady budżetowe wyciągnęli z bardzo trudnej sytuacji finansowej i mają bardzo duży szacunek mieszkańców za to, co zrobili. Pozmieniał rady nadzorcze. Dochodziło do kilkunastu zmian w ciągu roku. Były przypadki, gdy była łamana ustawa kominowa.
Do historii przejdzie pewnie też jego współpraca z Radą Miasta. – Wszystko narzucał. Komunikował się z nami przez media i słupy ogłoszeniowe w mieście, na których zamieszczał ogłoszenia, np. o zasadach współpracy z nami – mówi jeden z radnych. Sesje miejskie potrafiły kończyć się o 1, 2 w nocy, tak było burzowo i o tym też mówią wszyscy, nie tylko radni.
