29-letni pielęgniarz zginął w masakrze w Las Vegas, ratując życie swojej ukochanej.
29-letni pielęgniarz zginął w masakrze w Las Vegas, ratując życie swojej ukochanej. Twitter/Forrest Sunders

W największej masakrze w dziejach USA zginęło co najmniej 58 osób, a 500 zostało rannych. Policja twierdzi, że rzeczywista liczba ofiar masakry może być jeszcze większa. Zidentyfikowana została już pierwsza ofiara strzelaniny.

REKLAMA
W strzelaninie zginął 29-letni Sonny Melton, pielęgniarz z Jackson-Madison County General Hospital. Był na festiwalu country, gdzie doszło do masakry, z żoną, Heather Gulish Melton. Kobiecie nic się nie stało. Zamieściła poruszający wpis na Facebooku. Kobieta napisała między innymi, że straciła "miłość życia".
Jak powiedziała stacji Fox 17 News, jej mąż był najlepszym i najbardziej kochającym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkała. "Nie wierzę w to co się, stało. Nie wiem co powiedzieć. Uratował mi życie. Złapał mnie i zaczął biec, kiedy poczułam, że został postrzelony w plecy" – powiedziała kobieta.
Po koncercie Jasona Aldeana 64-letni Stephen Paddock zaczął strzelać z hotelowego pokoju w tłum bawiących się ludzi. Zabił co najmniej 58 osób, a kilkaset ranił. Świadkowie zdarzenia, Derek i Karen Bernard, wspominali, że widzieli postrzeloną kobietę, która upadła na ziemię. Wokół było pełno krwi. Wtedy zdali sobie sprawę z tego, co się stało.
Do największej masakry w historii USA przyznało się Państwo Islamskie. ISIS twierdzi, że Paddock kilka miesięcy temu przeszedł na islam. FBI zaprzeczyło jednak tym rewelacjom i wskazało, że brak jakichkolwiek dowodów w tej sprawie. Wysocy rangą przedstawiciele władz USA powiedzieli za to, że Paddock miał problemy psychiczne.