"Czarny Wtorek" – kobiety wyszły na ulice polskich miast żeby bronić swoich praw.
"Czarny Wtorek" – kobiety wyszły na ulice polskich miast żeby bronić swoich praw. Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Reklama.
Trudno powiedzieć, co zawiodło. Może pogoda? Choć czarne parasole już rok temu stały się symbolem protestów, to dziś w wielu miejscach przydawały się nie tylko jako symbol, ale dosłownie, jako ochrona przed deszczem. Jeszcze wczoraj pogoda rozpieszczała Polaków, dziś nad całym krajem przechodziły deszczowe chmury.
A może zabrakło wyrazistego hasła? W zeszłym roku opór był tak stanowczy, bo był odpowiedzią na aktualnie prowadzone prace zmierzające do wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji w Polsce. Tysiące kobiet, ale tez mężczyzn wyszło na ulice, żeby bronić swoich praw. Wówczas osiągnięto doraźny cel, politycy wycofali się z prac nad ustawą. Dziś już tak wyraźnych haseł nie było. Ogólne hasło o prawach kobiet, choć przez rząd łamane się niemal codziennie, nie porusza tak, jak zeszłoroczne "moje ciało, moja sprawa".
Podczas dzisiejszych przemarszów organizowano zbiórkę podpisów pod projektem liberalizującym przepisy aborcyjne. I to pomimo tego, ze dawno temu zebrano już wymagane 100 tysięcy podpisów. Przemarsze odbyły się w Warszawie, ale także wielu mniejszych i większych miastach. Nie obyło się bez incydentów, gdy na przykład policjanci spisali Aleksandrę Knapik i nałożyli na nią mandat za użycie podczas demonstracji słowa "zajebista".