Ludzie nabierają dzięki tym filmom pokory, a przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Spora część tych sytuacji się powtarza, te błędy popełniamy masowo – mówi w rozmowie z naTemat Michał Nowotyński, twórca słynnego youtube'owego kanału Polskie Drogi. W przyszłym tygodniu powinien trafić do sieci jubileuszowy, setny odcinek programu.
Kojarzycie ten kanał? Na pewno. Polskie Drogi po kilku latach funkcjonowania to już poważna instytucja. Zresztą dla Nowotyńskiego, który stworzył kanał, który kiedyś pracował po prostu w księgarni na Podkarpaciu, to główne zajęcie i sposób zarabiania na życie. Każdy odcinek ma ponad milion odsłon, a w sieci sypią się komentarze. Także te, w których internauci przekonują, że Nowotyński zmienił ich życie. Albo po prostu uratował.
"Dzięki waszym materiałom ostatnio uniknąłem wypadku, bo w środku nocy mimo zielonego patrzyłem, czy coś nie jedzie. I jechało z prawej strony i pod prąd i na czerwonym" albo "Mimo że jestem 'tylko' pieszą, to również dzięki tym filmom dziesięć razy pomyślę, zanim zrobię krok, dzięki czemu już dwa razy uniknęłam potrącenia" – to tylko niektóre z komentarzy, którymi chwali się sam twórca kanału. Sprawdziliśmy więc, skąd fenomen Polskich Dróg.
Ile to już będzie lat?
Pierwsze kombinacje wpuściłem do sieci pod koniec 2013 roku, a kanał wystartował wkrótce później. Można powiedzieć, że od początku 2014 roku funkcjonował dedykowany kanał.
70 tysięcy fanów na Facebooku, prawie 170 tysięcy subskrybentów na YouTube. Nazbierało się tego.
Codziennie jestem pod wielkim wrażeniem tego, co udało się stworzyć. Przecieram oczy ze zdumienia, ale potem siadam do komputera i pracuję dalej.
Wciąż pan czuje misję, czy to już po prostu sposób na utrzymanie?
Pewnie, że czuję, to największa radość z tego wszystkiego. Kiedy dostaję maile (lub komentarze na Facebooku - red.) od ludzi, którzy piszą mi, że zaczęli jeździć wolniej, bezpieczniej, zmienili styl jazdy, to aż mam ciarki na plecach.
Ludziom na zachodzie się wydaje, że nie jest możliwe to, co się dzieje u nas na drogach. A pańska krucjata – bo chyba tak to można nazwać – jak się zaczęła?
Zrobiłem prawo jazdy w wieku 18 lat, potem długo nie jeździłem, nie miałem swojego samochodu. Pewnego dnia zadzwonił mój dziadek i powiedział, że chciałby przekazać mi swój samochód. Tak się zaczęła moja drogowa przygoda.
Od samochodu do kanału na YouTube jeszcze daleka droga.
Lubię analizować pewne rzeczy, choć z matematyki zawsze miałem banię. Wiedziałem, że są w internecie takie nagrania i gdy dostałem samochód, chciałem odświeżyć swoją wiedzę w zakresie bezpieczeństwa, douczyć się. Zacząłem oglądać kompilacje zdarzeń drogowych, robiłem to coraz częściej, w końcu zacząłem znajdować materiały z Polski. Okazało się, że kompilacji z polskich dróg nie ma. Więc zrobiłem pierwszą sklejkę. Myślałem, że może to będzie jedna z niewielu, może jedyna. Wrzuciłem ją na Wykop, gdzie zyskała pewną popularność i przebiła się na stronę główną. Pomyślałem, że fajnie ludzie zareagowali, więc spróbowałem drugi raz. I znowu. Teraz będzie setny odcinek. Jednak wszystko zaczęło się od tego, że najzwyczajniej nie czułem się pewnie jako młody kierowca i chciałem się uczyć, również wyciągając wnioski z sytuacji, w których brali udział autorzy nagrań. Z czasem doszedłem do wniosku, że warto też innym niedoświadczonym kierowcom pokazać, że można czerpać wiedzę z takich nagrań, aby przygotować się na różne sytuacje na drodze. I żeby pokazać, że to nie jest tak, że źle się dzieje tylko "na wschodzie".
No właśnie, Rosja. To chyba jest taka specjalność polsko-rosyjska.
Rosji chyba nic nie przebije. Nie śledzę sprawy w innych krajach, ale im więcej nagrań z polskich dróg, tym wyraźniej widać, że u nas też jest nad czym popracować.
Pan się tego naogląda, napatrzy na te wypadki, na te absurdalne zachowania. Nie ma potem strachu za kierownicą?
Trochę, ale to jest taki potrzebny strach. Świadomość zagrożeń na drodze nie przeraża mnie. Przeciwnie, sprawia, że jestem spokojniejszy, jeżdżę mniej nerwowo. Zdarzają się sytuacje podbramkowe, ale nagrania wpływają na wyobraźnię, uczą przewidywać możliwe scenariusze. Są ludzie, którzy szukają takich materiałów, żeby się pośmiać, choć zupełnie nie taki jest ich cel. Ale nawet oni po obejrzeniu kilku kompilacji zdarzeń drogowych mimowolnie czegoś się uczą. Coś zostaje w głowie na przyszłość.
Pytam nieprzypadkowo, bo człowiek nie boi się tego, czego nie zna. Analogicznie jak ktoś się napatrzy na wypadki, potem może się bać prowadzić.
Czasem ktoś w komentarzu zaznaczy, że teraz się boi zrobić prawo jazdy czy jeździć. Jednak większość podchodzi do tematu tak jak ja: nabiera pokory. Spora część tych sytuacji się powtarza, są błędy, które popełniamy masowo. Jeśli się pokaże kierowcom, żeby w jakiejś sytuacji szczególnie uważali, ponieważ często kończy się kolizją czy wypadkiem, to później to procentuje. Wiemy, jak reagować w chwili podobnego zagrożenia. Przykłady można mnożyć.
A ma pan poczucie, że zmienił czyjeś życie? To są setki osób? Tysiące?
Na pewno setki, chciałbym, żeby tysiące, a jak jest, to nie wiem. Każdy pojedynczy sygnał jest dla mnie ważny i cieszę się z pozytywnych komentarzy i słów wsparcia od widzów portalu. Dostaję maile z podziękowaniami, bo ktoś twierdzi, że uniknął kolizji czy wypadku, bo przewidział rozwój sytuacji dzięki temu, co widział wcześniej na moim kanale. Na przykład kierujący – mimo zielonego światła – przed ruszeniem spojrzał w lewo, a tam akurat ktoś leciał na czerwonym.
To w zasadzie gotowy materiał szkoleniowy.
Dostałem od co najmniej dwóch osób informacje, że w szkołach jazdy, w których odbywali kurs, puszczano moje kompilacje. Niestety nie wiem, w jakich to było miejscowościach. Najlepiej byłoby, żeby we wszystkich polskich szkołach pokazywano tego typu materiały. I nie mam na myśli swoich kompilacji, tylko najzwyczajniej nagrania z wideorejestratorów czy inne filmy szkoleniowe ilustrujące rozmaite przypadki drogowe.
Co się powinno zmienić na polskich drogach, ulicach, autostradach? Czego się powinni nauczyć polscy kierowcy?
Powinniśmy odpowiedzialniej podchodzić do tematu prowadzenia pojazdów, bo zbyt często traktujemy jazdę po macoszemu. Powinniśmy jeździć z większą pokorą, spokojem i wyobraźnią. Na polskich drogach za jest za dużo egoizmu i agresji – i nie chodzi mi tylko o bijatyki, ale też agresywny styl i kulturę jazdy. Powinniśmy lepiej współpracować, a nie rywalizować. Polacy potrzebują też dostępu do dobrej informacji, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Warto na przykład obejrzeć program "Jedź bezpiecznie" emitowany w TVP Kraków. Gdyby tego typu instruktażowe program edukacyjne dla kierowców emitowane były w dobrym czasie antenowym i na popularnych stacjach telewizyjnych, jestem przekonany, że w ciągu kilku lat na drogach zrobiłoby się bezpieczniej. Bo to olbrzymia baza wiedzy, a nam, polskim kierowcom, wciąż brakuje wiedzy na temat mechanizmów powstawania niebezpiecznych sytuacji drogowych.
Pan widzi w wyobraźni dwusetny odcinek?
Do tej pory nie wyobrażałem sobie setnego, a on już za chwilę. Chcę kontynuować to, co robię. To moja pasja, misja i sposób na życie. Prowadzę kanał i portal Polskie Drogi z myślą o wszystkich kierowcach, motocyklistach i rowerzystach, którzy chcą się doskonalić, bo zdają sobie sprawę z tego, że jazda to nie tylko przyjemność, ale też wielka odpowiedzialność. Za siebie i za innych. Ale też z myślą o pieszych, którzy również są uczestnikami ruchu i powinni sobie zdawać sprawę z zagrożeń. Więc im więcej nagrań i odcinków kompilacji z nową dawką przestrogi, tym lepiej.
Nie wiem czy tak dobrze, bo to by znaczyło, że na drogach nic się nie zmienia.
Niekoniecznie, nagrań jest więcej, bo po prostu przybywa kamerek. Wniosek dotyczący bezpieczeństwa na drogach można wyciągnąć jedynie badając statystyki zdarzeń drogowych, a nie na podstawie liczby publikowanych materiałów. To, że nagrań będzie przybywać, nie przeczy temu, że będzie coraz bezpieczniej.