
Kilka lat temu za sprawą norweskiego duetu Ylvis wszyscy zaczęli zastanawiać się „what does the fox say”. Dużo wcześniej oswojenia lisa podjął się Mały Książę. Większość jednak najlepiej zna postać liska chytruska. Tego, który w stanie jest wykraść z gospodarstwa najpilniej strzeżoną kurę. Jedno skojarzenie jest jednak najbardziej brutalne. To, w którym to człowiek okrada lisa. Z jego pięknego futra, którego pozyskanie jest wyrokiem. To człowiek skazuje lisy na męczarnie w ciasnych klatkach, traktuje żywe stworzenia jak nieodczuwające bólu i strachu przedmioty. Polska jest drugim krajem na świecie pod względem liczby zwierząt hodowanych na futro. Co roku zabija się u nas ponad 10 mln norek i lisów. Te drugie najczęściej nie mają szansy, by udowodnić, że są bardziej radosne i wdzięczne niż niejeden pies.
Stefan, Filip, Fluffy, Amelka, Foksia czy Staś. Nie Reks, Szarik czy Burek. Lisy, które nowy dom i spokój odnalazły w Korabiewicach, mają imiona „bardziej” ludzkie niż zwierzęce. Nie bez powodu. Jak tłumaczy na wstępnie ich opiekunka był to zabieg przemyślany, mający na celu od pierwszych chwil podkreślenie ich podmiotowości. Jak wszyscy wiemy, to właśnie imię świadczy o nadaniu nam tożsamości.
Od kilku miesięcy internetowymi hitami są filmiki pokazujące polujące lisy polarne lub te udomowione, słodko bawiące się w pościeli i noszące piłeczkę. Czy zatem da się oswoić dzikie zwierzę? Monika najpierw tłumaczy, że owszem, na zachodzie powstają specjalne hodowle, które „profilują” lisy do życia z człowiekiem. W domu, jak pies czy kot.
Przestrzeń schroniska w Korabiewicach nie była w ogóle przygotowana na nowych, szczególnych gości. Przez ponad miesiąc nowo przybyłe lisy mieszkały w budynku geriatrii, a potem przystosowano dla nich klatki po niedźwiedziach, które podzielono na 5 boksów. Jednak wybudowanie właściwego azylu, który byłby takowym nie tylko z nazwy, ale i funkcjonalności, zajęło kilkanaście miesięcy.
