Na całym świecie naukowcy zajmujący się fizyką cząstek elementarnych otwierają szampany. "Odkryto boską cząstkę!" – krzyczą z kolei nagłówki gazet i serwisów internetowych. Dlaczego ekscytujemy się odkryciami naukowymi, których nie rozumiemy? Jak dotrzeć z super-specjalistyczną wiedzą do mas?
Laicy wiedzą tylko tyle, że dokonał się przełom. Świadczyć mają o tym przede wszystkim liczby – 30 lat poszukiwań, 9 miliardów dolarów wydanych na badania, 2600 stałych współpracowników CERN oraz 8000 naukowców i inżynierów z całego świata, a także podziemny tunel o długości 27 kilometrów wypełniony zaawansowaną techniką.
Media wszędzie mówią o "boskiej cząstce". Dzięki temu określeniu łatwiej jest sprzedać temat zarówno wydawcy, jak i czytelnikom. Trudniej byłoby zainteresować ludzi bozonem Higgsa…
Niektórzy naukowcy sprzeciwiają się tej nazwie. Również Peterowi Higgsowi, emerytowanemu profesorowi, na którego cześć nazwano cząstkę, nie bardzo ona pasuje. Tłumaczył to tak: "uważam to określenie za zawstydzające ponieważ mimo, że nie jestem wierzący sądzę, że jest to nadużywanie terminologii, które dla niektórych może być obraźliwe". Sam twórca nazwy Leon Lederman, nie jest do niej przywiązany i tłumaczy jej użycie względami marketingowymi. Żartował także, że "wydawca nie pozwolił na użycie tytułu 'Goddamn Particle' [cholerna, przeklęta cząstka – red.], choć może byłby to bardziej odpowiedni nagłówek, z uwagi na nikczemną naturę i koszty, które generuje ta cząstka".
Prof. Łukasz Turski, fizyk i popularyzator nauki, mówi nam: – Ja uważam, że nie należy nadużywać takich słów. Nie pamiętam, żebym w swoim życiu tak określił tę cząstkę – tłumaczy. Profesor poucza nas, by nie przykładać wagi do tego, jak określamy bozon Higgsa, bo najważniejsze jest samo odkrycie.
Turski przypomina nam także, że takie porównania i określenia pojawiają się często w literaturze popularno-naukowej. Sam Albert Einstein mówił o tym, że "Bóg nie gra w kości" co było nie jego wyznaniem wiary, a metaforą obrazującą, że na tak "skąpym zespole pojęć", jak mówi profesor Turski, zbudowany jest Wszechświat.
Nauka dla mas, masy dla nauki
Profesor Magdalena Fikus, biolog i popularyzatorka nauki, napisała kiedyś "Nauka w telewizji istnieje wtedy, kiedy urodzi się cielę o dwu głowach albo wyleci w kosmos chiński kosmonauta. Podobno normalna nauka widzów nie interesuje." Dlaczego więc tak dużo słyszymy o bozonie Higgsa? Profesor Fikus uważa, że to w dużej mierze kwestia marketingu CERN – Ludzi karmi się od kilku lat informacjami. Tłumaczą, że wydano straszliwe pieniądze (jak na naukę, na samoloty bojowe wydaje się więcej), ukazywały się obrazki, opowiadano o awarii, która tam była. Wszystko prowadzone było w takim tonie, że odbywa się coś wielkiego – mówi nam profesor.
Popularności bozonu Higgsa na pewno pomogły też sensacyjne domysły pseudonaukowców, bądź niedoinformowanych dziennikarzy, o tym jakoby w CERN mogła powstać czarna dziura, która nas pochłonie. W dziedzinie profesor Fikus – biologii – takich przypadków jest mnóstwo. Naukowiec musi uspokajać np. w kwestii klonowania czy GMO i przekonywać, że nie czekają nas scenariusze z filmów o zombie. Ale i w biologii pozornie mało sensacyjne dla szerokiej publiki odkrycia da się nagłośnić.
Tak było z odczytaniem ludzkiego genomu, które jak mówi Fikus "wywołało wrzawę". Badanie to można porównać z tym z CERN, ponieważ też dużo kosztowało i trwało wiele lat, a także nie przekłada się na codzienne życie ludzi. Wtedy jednak, jak tłumaczy profesor, także włożono wiele wysiłku w rozreklamowanie tych badań. Choć w tym wypadku, było trochę prościej. – Tam było wiadomo, jak zrobią, to będzie. W CERN była ta wątpliwość, że mogą nie odkryć bozonu Higgsa. – mówi profesor. Fizycy może nawet by się ucieszyli, bo musieliby na nowo pisać podręczniki, ale jak przekonaliby decydentów przyznających pieniądze, że to też dobrze, jak nic nie znaleźli..?
Czy to jednak dobrze, że ludzie zaglądają dzięki mediom do świata nauki, choć tak naprawdę prawie nic z tego nie wyciągają? Profesor Fikus podkreśla, że mimo swoich mocnych czasem słów, nie jest przeciwnikiem telewizji i rozumie, że to medium, w którym dużo czasu na naukę poświęcić się nie da. Tłumaczy, że ważne by na każdym "piętrze" poznania, człowiek mógł pogłębiać swoją wiedzę. – W trzy minuty ktoś usłyszy w wiadomościach o "boskiej cząsteczce", potem jak będzie chciał, to może sobie wystukać w Googlach, a później pójść np. na festiwal nauki. Tylko niech będą te trzy minuty, i te festiwale, by ludzie, którzy chcą wiedzieć więcej nie zatrzymywali się na słowach o "boskiej cząstce" – wyjaśnia profesor Fikus.