Zgodnie z tym, na co od wielu tygodni wskazywał sondaże, w Austrii udało się powstrzymać skrajnie eurosceptycznych populistów przed zwycięstwem w wyborach parlamentarnych. Z pierwszych sondażowych wyników wyborów, które odbywały się dziś u stóp Alp wynika, że najwięcej głosów zdobyli chadecy z Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP). Co oznacza, iż kanclerzem prawdopodobnie zostanie zaledwie 31-letni lider tej formacji Sebastian Kurz.
Przewaga notujących wynik na poziomie ok. 31,5 proc. chadeków nad konkurencją nie jest jednak miażdżąca. Wstępne wyniki wyborów parlamentarnych w Austrii wskazują, że zwycięzcy osiągnęli wynik tylko ok. 3 punkty procentowe lepszy od populistów z Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ). Niewiele gorzej wypadła też Socjaldemokratyczna Partia Austrii (SPÖ), na którą zagłosować miało ok. 26 proc. Austriaków. A niewykluczone, że po ogłoszeniu ostatecznych, oficjalnych wyników to socjaldemokracji okażą się zdobywcami drugiego miejsca.
Czy takie rozstrzygnięcie austriackiej walki o władzę jest zaskakujące? Tak i nie. Przez prawie dwa lata murowanymi faworytami do zwycięstwa w kolejnych wyborach byli "wolnościowcy" z ksenofobicznej i skrajnie eurosceptycznej FPÖ. Były badania, w których uzyskiwali oni wielką przewagę nad innymi głównymi graczami austriackiej polityki, czyli SPÖ i ÖVP, jakie na modłę niemiecką tworzyły tzw. wielką koalicję. Wiedeńską wersję od oryginału z Berlina odróżniało tylko to, iż status formacji rządzącej mieli nie chadecy, a socjaldemokracji, którzy triumfowali w 2013 roku.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy koalicja ta mocno zaczęła się jednak rozchodzić, co nie tylko doprowadziło do rozpisania przedterminowych wyborów, ale i zaczęło skutkować wzrostem notowań ÖVP. Zarówno zaostrzenie wewnątrzkoalicyjnej konkurencji, jak i zdobycie przez chadeków największego zaufania Austriaków to w dużej mierz zasługa jednej osoby. Zaledwie 31-letniego Sebastiana Kurza, czyli aktualnego ministra spraw zagranicznych.
Punkty FPÖ odebrał on m.in. dzięki umiejętnemu lawirowaniu między zachowaniem dobrych relacji z Brukselą a ostrym kursem wobec imigracji z Bliskiego Wschodu i Afryki. Przypomnijmy, iż jego sylwetkę i działania opisywaliśmy w naTemat już wiosną 2016 roku.
Teraz wszystko wskazuje na to, iż właśnie ten młody polityk stanie na czele nowego austriackiego rządu. Wbrew pozorom, trudno jednak przesądzać o tym, czy w koalicji zmieni się tylko kolejność nazw partii i nazwisko kanclerza. Jak bowiem wspomniano, SPÖ i ÖVP mocno się poróżniły jeszcze przed wyborami, a w kampanii ten konflikt tylko się zaostrzył.
Niewykluczone więc, że dojdzie do powtórki z 1999 roku, gdy chadecy utworzyli rząd wspólnie z FPÖ. I dziś łączy ich bowiem podobne podejście do wielu tematów, a różni głównie styl. Przed takim scenariuszem odstrasza w Wiedniu tylko wspomnienie tego, iż ostatni flirt chadeków z "wolnościowcami" Austria przypłaciła rocznym bojkotem ze strony innych państw członkowskich Unii Europejskiej.