„Kotki dwa” to już nie tylko ulubiona dziecięca kołysanka, ale także nazwa brytyjskiego zespołu, którego muzyka daleko odbiega od usypiającej melodii. Grają świeżo, energetycznie i uroczo. Poznajcie Alexa, Tristana i Toma. Chłopaków z Anglii, którzy wcale nie wstydzą się swojej polskości. Kochają Cepelię, krakowskie kubraki i wycinanki, a przy tym grają świetny indie pop. A! A! A! Kotki Dwa.
– Zaczęło się od naszego dziadka. Zenka Ostrowskiego, który w dzieciństwie usypiał nas śpiewając miękkim głosem polską kołysankę – mówi Alex, wokalista zespołu. – To jedno z naszych najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa. Wychowaliśmy się w Wielkiej Brytanii, ale „Kotki dwa” zawsze już będą nam się kojarzyły z krajem naszych dziadków. Kiedy zakładaliśmy zespół wiedzieliśmy, że musimy go tak nazwać. Polakom ta nazwa od razu się kojarzy, ale Brytyjczycy oczywiście nie wiedzą co to znaczy, zawsze jak im tłumaczymy to są mile zaskoczeni. Oczywiście problemów z nazwą jest mnóstwo, mało kto potrafi wymówić te dwa słowa poprawnie, ale to w sumie całkiem zabawne. Przynajmniej jesteśmy oryginalni – dodaje Alex. Nazwa zespołu to jednak nie jedyne nawiązanie do Polski. Wystarczy obejrzeć zdjęcia z koncertów, czy odwiedzić ich stronę by znaleźć ich znacznie więcej.
– Uwielbiamy polskie hafty. Alex często na koncertach wkłada krakowski kubrak, a ja mam ludowy pasek do gitary – opowiada mi Tristan. – Największą jednak radość sprawiają nam polskie wycinanki. Są naprawdę piękne. W zeszłym roku wraz z
Instytutem Polskim w Londynie organizowaliśmy nawet warsztat wycinanek. To była świetna zabawa – dodaje Tristan. Jakkolwiek jednak przaśnie i ludowo by to brzmiało, to muzyka „kotków” nie ma nic wspólnego z folkiem. – „Kotki dwa” przywracają wiarę w brytyjski gitarowy pop – mówi Rafał Rejowski, krytyk muzyczny. – To wyspiarski, romantyczny songwriting, radosna lekkość przywodząca na myśl amerykanów z Vampire Weekend i równie ciekawe jak u nich i ich kolegów z Yeasayer rozwiązania rytmiczne. W piosenkach Kotków przebija się ekspresja rodem z Talking Heads. Obdarzonemu ciekawym głosem wokaliście zdarza się uderzać w iście Byrne’owskie tony. Świetne pomysły aranżacyjne przy skromnym instrumentarium – szczególną uwagę zwraca skrzący się pięknie syntezator i dynamiczna, traktująca wysokotonowymi akordami elektryczna gitara. Momentami jadą po bandzie radosnego banału, ale póki tylko szurają po niej błotnikiem, nie mają powodu do obaw – przyznaje z przekorą Rejowski.
Rzeczywiście, to co rzuca się po pierwszych minutach słuchania ich utworów, to banał, ale podany w przeuroczy sposób. Ich muzyka jest prosta i bezpretensjonalna, tak jak chłopcy, którzy ją tworzą czyli bracia Alex i Tristan Ostrowscy i ich najlepszy przyjaciel Tom Walker. Choć każdy z nich mieszka w innej części Wielkiej Brytanii, to postanowili razem się spotkać, żeby realizować dziecięce marzenie. Do tej pory mają na koncie trzy płyty, ale to ostatnia, nosząca przewrotny tytuł „Staycation” przyniosła im rozgłos i recenzję w Guardianie. Ciekawa jest nie tylko pod względem muzycznym, ale też od strony technicznej. Wszystkie utwory były nagrywane w zabytkowych zamkach i pałacach, w oryginalnych wnętrzach i z wykorzystaniem miejscowej akustyki. „Kotki dwa” zdecydowały się na takie rozwiązanie, bo uwielbiają stare brzmienie. I faktycznie w każdej minucie ich muzyki można usłyszeć to uwielbienie. Nie dziwne więc, że płyta, która opowiada o lecie w mieście i życiowym zawieszeniu, przyniosła im uznanie krytyki i występ w kultowym Radio One.
„Kotki dwa” to jednak nie tylko lekki i przyjazny pop, ale też fajna historia. Choć Alex przyznaje, że stosunek do Polaków, bywa w Wielkiej Brytanii różny, to nie wstydzi się swoich
korzeni. – Jestem dumny z mojego pochodzenia. Byłem w Polsce kilka razy. Zwiedziłem Wrocław, Poznań, Warszawę, Kraków. Lubię Polaków za ich zawziętość i pogodę ducha. Cenię waszą kulturę i jestem dumny, że płynie we mnie polska krew. Nie znam dobrze waszej muzyki, ale ostatnio w Londynie byliśmy na koncercie Zakopower i było naprawdę świetnie. Poza tym znam Pendereckiego, Kapelę Ze Wsi Warszawa i De Press. Chętnie poznałbym lepiej waszą kulturę. Może, więc wkrótce wybierzemy się w odwiedziny – dodaje Alex.
Miejmy nadzieję, że dotrzyma obietnicy, bo „Kotki Dwa” to świetny przykład na to, że marzenia się spełniają. Chłopcy zaczynali od nagrywania w domu i robieniu samemu okładek płyt. Dziś wygrywają konkursy, chociażby ostatnio „Your Tate Trick”, dzięki któremu ich piosenki można było posłuchać w Tate Modern, i koncertują. Ich siłą jest absolutna bezpretensjonalność i prostota. "Kotki dwa" są jak drewniane ptaszki z Cepelii, które uwielbiają, kolorowi i słodcy. W sam raz na lato, a może nawet lata.