O hiszpańskim artyście niestworzone legendy krążyły już za jego życia, trudno zresztą uniknąć ich komuś, kto przemawia w sali wypełnionej na własne życzenie główkami kalafiorów, czy podpisuje książkę leżąc w szpitalnym łóżku w otoczeniu ludzi przebranych za lekarzy. Swoje surrealistyczne sny zawdzięczał ponoć wielkiemu kawałowi camemberta zjadanemu na noc, a żeby zwracać na siebie uwagę, gdziekolwiek się pojawiał, skrapiał się z perfumami zmieszanymi z odrobiną krowich fekaliów. W jego życiu prawda przeplata się z konfabulacją. Przyglądamy się 5 dziwactwom najbardziej znanego z surrealistów.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Wszystko w rodzinie
Być może odrobinę światła na osobliwe upodobania hiszpańskiego artysty rzuca jego dziwaczne dzieciństwo. Dali miał starszego brata, który zmarł mając dwa lata na skutek powikłań infekcji pokarmowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że rodzice nazwali Salvadora imieniem jego martwego brata. Ponieważ urodził się dokładnie w 9 miesięcy po śmierci brata, a w dodatku zdaniem matki był do niego łudząco podobny, jego rodzice zaczęli podejrzewać, że „nowy” Salvador jest inkarnacją ich pierwszego dziecka. Kiedy Salvador Dali (II) miał 5 lat, rodzice zabrali go na grób brata i poinformowali o przypuszczeniu. Historycy sztuki doszukują się w jego pracach wielu nawiązań do tych traumatycznych dla niego wydarzeń.
Avida Dollars
Dali w środowisku znany był ze swojej mało wówczas chlubnej, zwłaszcza wśród artystów, miłości do pieniędzy. Zaprojektował używane do dziś logo lizaków Chupa Chups, oprawę graficzną konkursu Eurowizji w 1969, a także wystąpił w reklamie czekoladek, brandy, a nawet aspiryny. Z tego powodu przylgnął do niego pseudonim godny drag queen – Avida Dollars, będący anagramem stworzonym z jego imienia i nazwiska.
Żeby powiększyć imponujący majątek, artysta nie raz posunął się do dziwacznych kłamstw. Kiedy odwiedził go pewien milioner w poszukiwaniu obrazu do domu, Dali podawał mu zaporowe kwoty. Zapytany dlaczego jego nowe obrazy są tak kosztowne, odparł, że używa innowacyjnej techniki polegającej na mieszaniu farby z jadem miliona os. Oczywiście nie była to prawda.
Innym razem z malarzem skontaktowała się Yoko Ono prosząc o kępkę włosów z jego wąsów, której chciała użyć do swojego projektu. Dali zgodził się, ale zażądał 10 tysięcy dolarów. Yoko w końcu się zgodziła, ale wtedy Dali postanowił wysłać jej skopconą garstkę trawy, obawiając się, że Japonka może użyć jego włosów do odprawiania czarów. Na starość zaczął zapraszać przyjaciół do najlepszych lokali na wystawne kolacje. Gdy nadchodził czas uregulowania należności, Dali rysował na odwrocie czeku, licząc, że nikt przy zdrowych zmysłach nie zrealizuje świstka na którym jest szkic znanego artysty. Nie mylił się. Rzadko kiedy należność była ściągana z jego rachunku.
Niesamowite zwierzęta i jak je wyprowadzać
Najbardziej znane dziwne zwierzę Dalego to ocelot Babou. Rodzaj dzikiego kota o cętkach podobnych do lamparcich, który występuje w Ameryce Środkowej i Południowej. Malarz nabył dzikiego kota w 1960 od jednego z kolumbijskich notabli i z namaszczeniem wyprowadzał go na spacery w inkrustowanej kamieniami szlachetnymi obroży. Dali podróżował z Babou na pokładzie luksusowego francuskiego transatlantyku. Po przybyciu do Nowego Jorku, gdzie dzikie zwierze budziło popłoch, zaczął opowiadać, że to zwykły kot, którego pomalował w cętki, żeby zadawać szyku na przyjęciach. Innym dziwacznym zwierzęciem hodowanym, lub też tylko wyprowadzanym na spacery był mrówkojad.
Zawstydzić bezwstydnego
Salvador lubił otaczać się sławami, spędzał czas z takimi gwiazdami jak David Bowie, John Lennon, Picasso, a swego czasu chodził na obiady z Freudem. Jednak największą legendą jest owiane jego spotkanie z Alice’m Cooperem. W 1973 Dali usłyszał o charyzmatycznym twórcy horror rocka i postanowił wybrać się na koncert, którego oprawa była częściowo inspirowana twórczością Hiszpana.
Cooper wspomina, że Dali pojawił się w kulisach ubrany w długi płaszcz ze skóry żyrafy, błyszczące skarpety kupione od Elvisa i buty z zakręconym do środka czubkiem. Poprosił o podanie szklanki wrzątku, który zalał wyciągniętym z kieszeni słoikiem miodu. Malarzowi towarzyszyła grupa milczących nastolatek ubranych w szlafroki. Ten entourage z dziwnego snu był zaledwie początkiem. Następnie Dali podarował Cooperowi gipsową rzeźbę mózgu na której leżał czekoladowy ekler zjadany przez mrówki prosząc jednocześnie, żeby mu pozował. Przestraszony muzyk zgodził się. Koniec końców Dali stworzył tęczowy hologram Alice’a Coopera odgryzającego głowę statuetce Wenus z Milo. Muzyk pozował w towarzystwie uzbrojonych ochroniarzy, ponieważ Dali bał się o swój wart 2 miliony dolarów brylantowy diadem, który założył mu na głowę.
Wszystkiego najlepszego
Ponad 60-letni Dali został zapoznany z 17-letnią Mią na jednym z nowojorskich przyjęć, krótko po śmierci jej ojca, reżysera, Johna Farrowa. Z trudnych do wyjaśnienia dla otoczenia powodów ta dwójka natychmiast przypadła sobie do gustu. Wymieniali mnóstwo telegramów o trudnej do odszyfrowania dla postronnych treści i włóczyli się po Nowym Jorku, kiedy tylko artysta był w mieście. Znajomość trwała właściwie do śmierci malarza, a do historii przeszły ekstrawaganckie prezenty, którymi raczył przyjaciółkę.
Z okazji ślubu z Frankiem Sinatrą Dali podarował jej żywą sowę oraz kamień księżycowy. Dar nieco dziwaczny, choć w porównaniu z instalacją „Przemoc w butelce”, którą Farrow otrzymała od niego na 19. urodzin – nic szczególnego. Fikuśnie opakowany słój skrywał martwego szczura pożeranego przez jaszczurkę. Czyż nie od tego są przyjaciele?