Jak żyć, panie premierze? – Stanisław Kowalczyk zadał to pytanie Donaldowi Tuskowi i stał się legendą polskiej polityki. Był zapraszany przez PiS "na salony", ale dziś partia Kaczyńskiego nie chce o nim pamiętać. Odwiedziliśmy po latach "pana paprykarza" i zapytaliśmy, czy dziś powtórzyłby swoje pytanie.
Stanisława Kowalczyka poznaliśmy szerzej w 2011 roku. Był jednym z plantatorów papryki, który poniósł znaczące straty w nawałnicy. Podczas wizyty premiera Tuska dopchał się w jego pobliże i przed kamerami zadał – niemal sakramentalne – „Jak żyć, panie premierze?”. I poszło. PiS bardzo szybko podłapał temat i wykorzystywał „pana paprykarza” w kampanii wyborczej. Występował na konferencjach prasowych ramię w ramię z prezesem Kaczyńskim i ówczesnym rzecznikiem PiS Adamem Hofmanem. Ba, wziął nawet udział w konwencji Prawa i Sprawiedliwości, gdzie krytykował rząd PO i Donalda Tuska.
Z czasem PiS o nim zapomniało, ale on nie zapomniał o polityce. W 2014 roku startował w wyborach samorządowych na wójta gminy oraz radnego powiatowego z ramienia swojego komitetu "Jak żyć". – Z PiS-u jestem już jednak wyleczony. Nie zostało dotrzymane słowo, jestem rozczarowany, mieliśmy razem zmieniać kraj, ale okazało się, że byłem potrzebny tylko chwilowo, żeby krytykować rządzących – mówił wtedy.
Postanowiliśmy po latach odnaleźć tą – bądź co bądź – barwną epizodyczną postać polskiej polityki. Co słychać u "pana paprykarza"? Nie najlepiej. Stanisława Kowalczyka złapaliśmy na poboczu drogi w Woli Wrzeszczowskiej. Sprzedawał – jakby inaczej – paprykę. Pierwsze pytanie samo ciśnie się na usta, czy dziś także zapytałby premier Szydło o to "jak żyć". – Miałbym do porozmawiania wiele, ale nie wiem, czy będzie możliwe. Z tego co wiem to nie, chodzi w takim sztabie, że nie da rady. A zarzucali Tuskowi, że się odgradza. Jak widać, mi się udało, a tutaj nie ma szansy – mówi Kowalczyk.
A przecież był ulubieńcem Prawa i Sprawiedliwości. Prezes Jarosław Kaczyński gościł w jego domu. Okazało się, że to była znajomość bardzo interesowana. – Na konwencji nawet stałem blisko prezesa – dwa metry. Chciałem z nim porozmawiać o sytuacji w rolnictwie, zawołałem do niego: Panie Prezesie, to ja! Paprykarz! Udawał, że mnie nie poznaje – opowiada.
Czy jest mu lepiej pod nową władzą? - Jest dupa, zimna. Nie ma takiej nadziei, że będzie lepiej. Kłócenie się z całym światem dokoła, żeby było gorzej, a nie lepiej… No nie mogę tego słuchać, bo jak słucham to niedobrze mi się robi – odpowiada ostro, dalej nie szczędząc wulgaryzmów. To chyba nie tylko jego odczucie. Na stronie internetowej pobliskiej gminy Potworów widnieje apel do ministra rolnictwa. Urząd zwraca się o pomoc do hodowców papryki w związku z niszczeniem upraw przez przymrozki. Kowalczyk nawet nie chce mówić o szefie polskiego rolnictwa, zdradza tylko, że pojedzie niedługo do Warszawy przyłączyć się do protestów.
A jak to wyglądało dokładnie? Zobaczcie w naszym wideoreportażu.