Zamek Książ - Góry Sowie
Zamek Książ - Góry Sowie Archiwum prywatne Joanna Lamparska, Piotr Kałuża

– Nie wiemy, jak głęboko świat ukryje się pod ziemią. Teorie spiskowe mówią o tajnych tunelach pod Europą, których przeznaczenie ma związek ze złowieszczą przyszłością kontynentu. Jak na filmach futurystycznych, zamieszkają w nich jedynie wybrańcy, którym dzięki temu dane będzie przeżyć globalną katastrofę – mówi Joanna Lamparska i Piotr Kałuża, autorzy książki „Miasta do góry nogami”. To oni pokazali nam, jak wyglądają tunele i podziemia Europy.

REKLAMA
Dlaczego zainteresowaliście się kanałami?
Joanna: Już od bardzo wielu lat zajmujemy się takimi tajemniczymi sprawami. Piszę książki o tajemnicach Dolnego Śląska. Piotr zajmował się kiedyś namierzaniem zatopionych samolotów, był „poszukiwaczem skarbów”. Tym zajmujemy się zawodowo, ale jest to też naszą pasją. Ta książka jest pewnego rodzaju przedłużeniem pasji. Mieszkamy na Dolnym Śląsku, we Wrocławiu, w krainie, która jest nasycona podziemiami i ulicami jeszcze z czasów II wojny światowej.
Piotr: To, co nas skłania do tego, żeby zająć się podziemiami, nie jest potrzebą doznań. Jest potrzebą zbadania historii. Miasta powstawały na przestrzeni stuleci, zmieniały się style architektury, układ urbanistyczny. To wszystko związane jest z historią, która zapisywała się przez setki lat w danym mieście. Tak samo było z podziemiami, jednak nie każdy był w stanie to dostrzec.
Pod jakim kątem badaliście kanały opisane w książce, jakie różnice można zauważyć?
J: Chodziło nam o to, żeby pokazać jak bardzo różnorodne są te podziemia, jak różne są powody ich powstania. Tak naprawdę zawsze z podziemiami wiąże się chęć ukrycia, albo kogoś, albo czegoś. W 80 proc. są one związane z jakimiś działaniami wojennymi, rewolucją lub jakimiś dramatycznymi wydarzeniami. Nawet takie podziemia, które można nazwać „spokojnymi”, to piwnice na wino, kanalizacje, czy też grobowce. Nawet one, mające inne przeznaczenie, w momencie zagrożenia zostaną wykorzystane jako schron.
Najciekawsze podziemne miasto?
J: Dla mnie najciekawsze były katakumby Paryża i podziemia Kijowa. Nadal są trochę dzikie i niezbadane. Oficjalnie nie wolno tam schodzić. Przypominają mi one historię związaną z Dolnym Śląskiem. Jednak katakumby paryskie powstały znacznie wcześniejszej, od czasów rzymskich. W Kijowie natomiast są to czasy Cara Aleksandra. Najbardziej lubię podziemia nieturystyczne, w których można się trochę ubrudzić, poznać rzeczy, których nie widzą turyści. Tyle że dla mnie, czyli osoby, która dużo pisze o Dolnym Śląsku, to właśnie on zostanie najciekawszy.
Słynny projekt Riese Olbrzym jest dużym kompleksem podziemi z czasów II wojny światowej. Został wydrążony w Górach Sowich. Jego część znajduję się 55 metrów pod jednym z największych zamków w Polsce - Książ. Proszę sobie wyobrazić zamek na wielkiej skale i malutkie drzwi pod spodem. Można wejść do ogromnego podziemnego świata, którego rozmiarów tak naprawdę ciągle nie znamy. Jest mnóstwo relacji o tym, że możliwe, że gdzieś jeszcze są tam nieodkryte podziemia.
P: Też mi się wydaje, że chyba Paryż jest taki najbardziej emocjonalny. Kontekst historyczny jest bardzo ciekawy, są to podziemia najbardziej zakorzenione w kulturze masowej. Jeśli ktoś mówi podziemia, to Paryż jest pierwszym miejscem, które nasuwa się na myśl. Powstało wiele filmów o katakumbach i o tym, co się tam działo. Jest tam dużo historii, są ślady działalności ludzi w postaci napisów, wyrytych dat.
Jak długo badaliście kanały opisane w książce?
J: Robimy to całe życie. Pisanie tej książki trwało 2 lata, im dalej jechaliśmy, tym okazywało się, że jest tych podziemi znacznie więcej i że jest jeszcze więcej do zobaczenia. Dla mnie objawieniem, jeśli chodzi o podziemia, był Rzym. W literaturze można znaleźć ciekawostki na temat naumachii, czyli bitew morskich gladiatorów na statkach. Było to prawdziwe widowisko. Archeolodzy bardzo długo nie wiedzieli jak to możliwe. Jak wpompowano wodę do koloseum. Jest to najnowsze odkrycie, bo okazało się, że archeolodzy odnaleźli system wodny, który na to rzeczywiście pozwalał. To bardzo fajne historie, które lubimy.
Zdarzały się jakieś niebezpieczne sytuacje podczas zwiedzania kanałów?
P: Niebezpieczne może nie, ale takie, które były potencjalnie niebezpieczne, zdecydowanie tak. Dodatkowo bardzo obciążające pod względem fizycznym. W Kijowie penetrowaliśmy ponad stuletnią kanalizację, jest tam 30 podziemnych rzek. Są one dostępne tylko w okresie zimowym, kiedy jest najniższy poziom wód gruntowych. Penetrowaliśmy podziemne chodniki, w których dosłownie kilka tygodni wcześniej zdarzyła się tragedia.
Dwoje ludzi weszło do tych kanałów i przez załamanie pogody gwałtowny deszcz sprawił, że woda wezbrała i niestety już stamtąd nie wyszli. Nie mieli dokąd uciekać, utopili się w kilka minut, nie mieli szans na to, żeby się stamtąd wydostać. Było to też obciążające z innego powodu. Chodnik, którym musieliśmy przejść, miał wysokość 1,4 metra, szerokość może 80 centymetrów i owalny kształt, na dole była woda, jakieś 10 cm. Byliśmy tam w przeciwdeszczowych płaszczach, z plecakami, mając ze sobą statywy i aparaty. Musieliśmy w ten sposób przejść kilometr. Kucając, nie mogąc usiąść i odpocząć.
J: Jednak to i tak nic, w porównaniu do badaczy „podziemnych” w Kijowie, bo one mają jeszcze takie malutkie boczne kanaliki, którymi spływa woda z różnych studzienek. Są wąziutkie, mężczyzna jest w stanie ledwo się tam wcisnąć. Ciekawostką jest to, że podczas trwania mistrzostw w piłce nożnej w Kijowie kibice właśnie tymi wąziutkimi kanałami dostawali się na stadion, żeby za darmo oglądać mecze.
Jakieś inne nieoczekiwane zdarzenia?
J: Taka specyficzną dla nas sytuacją był Paryż. To miasto ma 200 km podziemi, a tylko bardzo mały fragment jest dostępny dla ruchu turystycznego, reszty nie można zwiedzać. Jest to zabronione i nie można tego eksplorować. Długo szukaliśmy kogoś, kto by nas tam wprowadził. Wszyscy prowadzili nas do jednej osoby, do pana, który nazywa się Jacques Gilles, mówiono o nim „papież podziemi”. Był osobą, która o podziemiach wiedziała wszystko. Pisaliśmy do niego listy, Piotrek podszywał się pod eksploratora, ja mówiłam, że jestem dziennikarką.
Odpowiadał nam „dobrze, mogę się spotkać, ale nigdzie was nie wprowadzę, bo to niebezpieczne, bo to zabronione”. Okazało się, że zna doskonale podziemny Paryż, bo jest strażnikiem miejskim, który odpowiada za ściganie tych, którzy nielegalne schodzą do podziemi. Mieliśmy wpadkę już na samym początku.
Na szczęście udało się nam go przekonać i zszedł z nami, pokazał nam podziemny Paryż. Można go podzielić na trzy strefy: pierwsza - typowo turystyczna, druga to ta, którą jego stowarzyszenie trochę oczyściło i trzecia, w której organizowane są orgie, nielegalne imprezy, koncerty. Działają tam nielegalne kluby, które są ścigane przez policję. Jest to część kanałów, do której wchodzi się tylko nocą i wychodzi też pod osłoną nocy.
Czy opisywane przez was miejsca są w większości dostępne dla turystów?
J: Na ogół jest tak, że są one ogromnych rozmiarów i jedynie małe fragmenty są dla turystów. Nadal jest wiele dzikich, nieodkrytych tuneli. Uzdatnienie takich podziemi dla ruchu turystycznego jest niezwykle skomplikowane. Widzimy to w Górach Sowich, gdzie może spać kamyczek, podziemia są kruche i mogą się wydarzyć różne rzeczy.
Paryskie podziemia są domem śmierci, bo są tam miliony kości, ułożonych wzdłuż ścian, czaszki w kształcie serc, beczki z kości, to wygląda nieziemsko. To właśnie do nich ciągnie się kolejka wzdłuż gigantycznego ronda. Są też mniejsze podziemia, które są typowo słodkie, jak Sintra koło Portugalii, gdzie ekstrawagancki milioner postanowił zbudować podziemia pod koniec XIX wieku. Zbudował dwie wieże, które wchodzą do ziemi, to wygląda niesamowicie. Wchodzi się do ogrodu, który jest przepiękny.
Milioner był prawdopodobnie masonem i właśnie pod tym kątem zaczął budować ogród. Nagle w ogrodzie pojawia się mała skała, a w niej szczelina, z której widać gigantyczną klatkę schodową, która prowadzi na dno studni, potem pod ziemią do następnej. To niesamowite podziemia, ale mają one swoją symbolikę, chodzi o to, żeby jak adept sztuk tajemnych zejść do piekła Dantego i tam przez to piekło posuwać się ku drugiej studni, ku światłu.
W Umbrii jest taka miejscowość Narni, może kojarzyć się z opowieściami z Narni. Kilku chłopaków poszło eksplorować tam skały, jeden z nich upadł, zobaczył dziurę i wszedł tam. Ukazały się przed nim niesamowite podziemia, w których inkwizycja przeprowadzała kiedyś swoje śledztwa. Ciągle jest wiele miejsc do odkrycia.
Mieliście okazję odwiedzać schrony?
P: Podziemia w Wilnie, które zwiedzaliśmy, powstały jako kompleks, w którym w czasach komunistycznych ulokowana była zapasowa stacja telewizyjna. Miała za zadanie nadawać programy telewizji Republiki Litewskiej, w momencie, kiedy główna siedziba nie mogła tego robić z różnych powodów. To było nazwane „domem pracy twórczej”. Był to kryptonim, wszystko było owiane tajemnicą. Powstał w odległości 15 km od Wilna i można powiedzieć, że był to kompleks o znaczeniu militarno-technicznym.
J: Bunkier został ogołocony przez Rosjan, a później wydzierżawiony przez prywatną osobę, dzięki której można przeżyć 6-godzinną symulację. Trzeba podpisać specjalny dokument ze zgodą na popychanie, obrazy – jest to zgoda na to, by zostać niewolnikiem. Dostaje się kufajkę, maskę gazową i na 6 godzin można trafić do świata komunistycznych przesłuchań. Razem z grupą innych ludzi „przewodnicy” proponują różne rzeczy, cały czas pytając, czy dana osoba kocha Związek Radziecki.
Jest to duże wyzwanie, podczas którego można obserwować własne reakcje, traumatyczne przeżycie, które ma pokazać ludziom jak straszne były czasy komunistyczne. Były tam też dziwne sytuacje. Pan, który się tym zajmuje, opowiadał nam, że miał gości w pokoju przesłuchań. W tym pokoju znajduje się krzesło, które zostało pożyczone z muzeum ludobójstwa, ludzie byli przywiązywani do tego krzesła, jest to typowe krzesło do tortur.
Przywiązał jednego z uczestników i zostawił go w ciemnym pokoju na pół godziny. Wrócił i ku jego zdziwieniu uczestnik palił papierosa. Zapytał wtedy, jak to w ogóle możliwe, na co uczestnik z rozbawieniem odpowiedział mu, że był w więzieniu i zna takie numery, dzięki czemu udało mu się wyswobodzić.
P: W Szwajcarii jest 20 tysięcy bunkrów. Szwajcara jest specyficznym tematem. Szwajcarska doktryna obronna zakłada całkowitą niezależność w przypadku konfliktu zbrojnego, kompletną autonomię. Prawo, które działało w Szwajcarii po II wojnie światowej, nakazywało każdemu inwestorowi, niezależnie od tego, czy był to inwestor prywatny czy nie, zapewnić każdej osobie mieszkającej w danym budynku schronienie, które powinno przetrwać atak nuklearny.
W myśl zasady, że każdy musi mieć schron. Później zostało to zliberalizowane, więc ktoś, kto budował sobie dom, nie musiał tego robić, jednak miał przydział do schronu publicznego, który dane miasto budowało ze środków publicznych. Do dziś tak jest, jeśli ktoś jest obywatelem Szwajcarii, to ma swoje miejsce w schronie.
J: Te schrony są nieziemskie, to był akurat bunkier z czasów II wojny światowej. Miliarder z Liechtensteinu kupił go za 2 miliony i urządził tam hotel 4-gwiazdkowy. 300 metrów pod skałą, na wysokości ponad 2 tysięcy metrów, w miejscu, w którym zimą jest siedem metrów śniegu. Hotel ma luksusową kuchnię, najlepsze wina, natomiast pokoje są takie jak w hostelu.
Kosztuje to prawie 2 tysiące za dobę i mnóstwo osób przyjeżdża tam na jedną noc, żeby to przeżyć, są to głównie Japończycy. Szwajcarzy są niesamowici, jeśli chodzi o tego typu budownictwo. Mają też najdłuższą kolejkę wykutą w skałach, jest to najwyżej położona stacja kolejowa w Europie, 3500 metrów n. p. m. Nie ma dla nich żadnych ograniczeń.
Czy są jeszcze jakieś miejsca, które chcielibyście odkryć na nowo?
J: Mnóstwo. Fajnie byłoby pojechać do Moskwy, eksplorować tamte rejony. Jest wiele legend o dodatkowych liniach metra, cały wschód jest bardzo ciekawy. Tym razem nie odwiedziliśmy Londynu, to byłoby ciekawe doświadczenie. Może kiedyś powstanie druga część. Dla mnie bliskie są podziemia z czasów II wojny światowej – niezwykle intrygujące, bo tak naprawdę do tej pory nie znamy ich dokładnego przeznaczenia.
P: Na pewno Odessa. Myślę, że gdybyśmy jeszcze raz podjęli ten temat, to Odessa byłaby istotnym miejscem. Jestem bardzo ciekawy zarówno historycznie, jak i technicznie tego kompleksu podziemnego, ponieważ nadal jest on do końca niezbadany. Odessa ma w sobie dużo tajemnic, są to podziemia, które mają ogromną rozpiętość historyczną.
Myśleliśmy o Odessie, jednak nie można złapać całego świata na raz i to musi poczekać. Bardzo ciekawa jest Ameryka Południowa, niewykluczone, że któregoś dnia los popchnie nas w tym kierunku. Na razie nie myślimy o drugiej części książki, ale pewne jest to, że na świecie jest jeszcze wiele miejsc, które musimy zobaczyć. Może zdarzyć się tak, że nie poprzestaniemy tylko na Europie.