To atak polityczny na mojego ojca – tak Bogumiła Górnikowska mówi o dzisiejszej publikacji "Faktu" zatytułowanej "Córka ministra z rządu Tuska przejęła kamienicę 'na zmarłego'". Jej zdaniem ktoś chce ją wplątać w dziką reprywatyzację, mimo że fakty są zupełnie inne.
Zacznijmy od początku. Jak to się stało, że została pani kuratorem dla przedwojennego właściciela kamienicy przy Joteyki 13?
Bogumiła Górnikowska: Tuż po tym, jak zostałam aplikantem adwokackim, Okręgowa Rada Adwokacka pytała wszystkich nowych członków czy zgadzają się na to, by kiedyś pełnić funkcję kuratora. Przy czym zaznaczam, że chodzi tu o różnego rodzaju sprawy, w tym o alimenty. Zgodziłam się, jak wielu moich kolegów. Jakiś czas później odezwał się do mnie adwokat Roman Porwisz, który reprezentował synów współwłaścicielki rzeczonej kamienicy. Zapytał, czy nie zostałabym kandydatem na kuratora drugiego współwłaściciela, Aleksandra Piekarskiego, który był osobą nieznaną z miejsca zamieszkania.
Tego, który w 2008 r. miałby 118 lat?
Nie wiedzieliśmy o tym, nie znaliśmy jego daty urodzenia. Było około 100 Aleksandrów Piekarskich, których trzeba było sprawdzić. Zajął się tym wynajęty archiwista, który przekopał stos dokumentów. Dopiero w 2010 r. po szeroko zakrojonych badaniach okazało się, że współwłaścicielem kamienicy był ten Aleksander Piekarski, który zmarł w 1959 r. Wtedy moja rola, jako osoby reprezentującej jego interesy, się zakończyła, zgodnie z procedurami sąd mnie odwołał.
Ale wcześniej Samorządowe Kolegium Odwoławcze "oddało" połowę kamienicy nieboszczykowi.
Potem SKO stwierdził częściową nieważność decyzji nacjonalizacyjnej. Z tego co mi wiadomo, postępowanie nadal się nie zakończyło. Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, że jest to czysta sprawa: chodziło o oddanie kamienicy prawowitym właścicielom. To nie ma nic wspólnego z handlem roszczeniami!
Ile pani zarobiła na tej sprawie?
Być może około 150 zł ze skarbu państwa. Nie potrafię podać dokładnej kwoty, bo to się działo prawie 10 lat temu, a teraz nie mam dostępu do dokumentów, bo jestem za granicą. Niewykluczone, że w ogóle nie pobrałam za to żadnego wynagrodzenia.
No to może otrzymała pani jakieś inne korzyści majątkowe, mieszkanie, cenne przedmioty, zlecenia?
Nie! Ewentualnie tylko te 150 zł, które należało mi się jako kuratorowi według stawek urzędowych, jeżeli w ogóle dostałam jakieś wynagrodzenie. Ale to z pewnością była bardzo niska kwota. Jestem przekonana, że tekst o mnie by nie powstał, gdybym była córką innego ojca. A w tej sytuacji dziennikarz miał swoją tezę i zignorował moje wyjaśnienia.
Reklama.
Fakt.pl
19.10.2017
Bogumiła Górnikowska jest adwokatem, a prywatnie córką Zbigniewa Ćwiąkalskiego (67 l.). W 2008 r., kiedy jej ojciec był ministrem sprawiedliwości, ona przejęła kamienicę w Warszawie jako... kurator osoby nieznanej z miejsca zamieszkania. Szkopuł w tym, że reprezentowała Aleksandra Piekarskiego (†67 l.), który w chwili transakcji... nie żył od 50 lat!Czytaj więcej