Wszystkich cieszy spadające w Polsce od lat bezrobocie. To przecież oznaka tego, że w kraju dzieje się dobrze. Można przebierać w ofertach, coraz więcej ludzi ma pracę, społeczeństwo się bogaci, więc i życie jest o wiele przyjemniejsze niż wcześniej. Ma to jednak również negatywny efekt. Pracownikom przestaje zależeć na pracy, bo przecież mogą sobie znaleźć drugą. A przecież nie zawsze tak było.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
W tym momencie stopa bezrobocia jest rekordowo niska. Wynosi tylko 6,8 proc. w skali całego kraju, czyli można powiedzieć, że zaledwie co 15-tna osoba nie ma pracy. Ostatni raz taki dobry wynik Polska miała... w 1991 roku (w 2015 roku było 10 proc.). Powodów do radości jest wiele, ale jeden długofalowy skutek może ostudzić huraoptymizm.
Akcja-reakcja
Tak niska stopa bezrobocia oznacza, że nie pracują tylko osoby, którym się najzwyczajniej nie chce lub nie mogą znaleźć czegoś w swoim zawodzie. Niestety, jest i druga strona medalu. Bo choć praca jest, to pracownicy coraz gorzej się do niej przykładają. Spada nie tylko bezrobocie, ale i stopień zaangażowania pracowników. Tak wynika z raportu firmy Aon Hewitt. Przeprowadzone zostało na sporej grupie, bo aż blisko 72 tysięcy respondentów ze 119 polskich firm. Wynika z niego, że Polska zaliczyła nie tylko rekordowo niskie bezrobocie, ale i rekordowo niski poziom zaangażowania pracowników oraz historycznie najmniejsze zaangażowanie Polaków w pracę w stosunku do mieszkańców krajów europejskich.
Badanie Aon Best Employers
Aż 52% polskich pracowników nie czuje się zaangażowanych w wykonywaną pracę, a różnica pomiędzy Polską i Europą w tym zakresie osiągnęła rekordową wartość – 14%. W Polsce poziom zaangażowania pracowników wyniósł w 2017 roku jedynie 48%, dla porównania w Europie wskaźnik ten wynosi 62%, a globalnie 63%.
Co to oznacza w praktyce? Że ponad połowa pracujących nie jest lojalna firmie (i najchętniej by ją zmieniła), źle o niej myśli i mówi, nie ma chęci do pracy oraz rozwoju. I takich osób jest coraz więcej, tymczasem w Europie sytuacja zmienia się na lepsze.
– Mamy też coraz większe oczekiwania, dlatego świadczenia pozafinansowe, takie jak karnety na basen, fitness czy do centrów medycznych nie robią już na nas wrażenia. To już nie benefit od pracodawcy i karta przetargowa w rekrutacji, a podstawowy wymóg kandydatów do pracy – tłumaczy specjalistka. Polacy narzekają też rzecz jasna na zarobki. Aż 74 proc. respondentów uznało, że ich wynagrodzenie nie jest adekwatne do ich wkładu w wykonywaną pracę - tak wynika z raportu
Statystyki statystykami
Malejące zaangażowanie wydaje się w Polsce czymś logicznym. Na rynku jest mnóstwo ofert i jest w czym wybierać. Np. w czerwcu w województwie łódzkim było 10 tysięcy wolnych miejsc pracy. Ilu też mamy znajomych, którzy nigdzie nie pracują lub nie pracują od lat? No właśnie. Jak się nam gdzieś nie podoba, to z łatwością możemy się przenieść gdzie indziej - przynajmniej jeśli chodzi o niespecjalistyczne zawody. Praca przestała być na wagę złota, a stała się czym tak powszednim, że chyba się niektórym przejadła i znudziła. Pycha zwycięża nad rozsądkiem? A może za dużo jednak pracujemy i mamy dość? Są też pozytywne efekty. Aneta Siedlik z Totalizatora Sportowego zaczynała życie zawodowe w 2001 roku i uważa, że teraz więcej czasu poświęcamy np. rodzinie.
Z drugiej strony, pracodawcy mają w końcu za swoje. Niskie zarobki, śmieciowe umowy, wykorzystywanie pracowników - to tylko niektóre z grzechów popełnianych przez lata przez korporacje i nie tylko. Teraz się to mści. A mniejsze zaangażowanie pracowników przekłada się przecież na efekty pracy.
Co ciekawe, jak wynika z raportu, również i menadżerom spadł zapał do pracy. A jeśli im się nie chce, to i podwładnym się nie będzie chciało. I znów mamy do czynienia z paradoksem. – Zarządy organizacji odczuwają ogromną presję dotyczącą wynagrodzenia pracowników liniowych i inwestują w grupę pracowników, która do tej pory była dosyć nisko wynagradzana. To często powoduje, że ciężar budżetowy jest przeniesiony na bieżące potrzeby tej grupy, kosztem stanowisk wyższych, na które czasami brakuje już po prostu pieniędzy – wyjaśnia Magdalena Warzybok, Talent Director w Aon Hewitt.
Podobne wnioski, jeśli chodzi o płace, wyciąga Beata Janczur, wiceprezes odpowiedzialna za HR w banku Credit Agricole: – Dzisiejszy rynek jest bardzo dynamiczny, ale niejednoznaczny. Obserwujemy spore zapotrzebowanie na specjalistów, jednocześnie oferuje on mniej możliwości dla menadżerów. To też daje szansę na spłaszczenie dysproporcji płacowych. Sami pracownicy coraz częściej zmieniają pracę. W przypadku młodych czas pracy u jednego pracodawcy to już tylko dwa lata – mówi Beata Janczur, która już od 25 lat jest na rynku pracy.
Ta dzisiejsza młodzież... nie jest wcale taka zła
"Millenialsi są roszczeniowi" - to zdanie-symbol młodego pokolenia, w którym jest pół prawdy, pół przesady. Młodzież na rynku pracy wie czego chce, mają do tego podstawy. – Myślę, że młodzi pracownicy mają swoje potrzeby, mówią o nich i oczekują, że zostaną spełnione. Ale to my, czyli to starsze pokolenie z pewnym etosem pracy, nimi zarządzamy. Nie wiem jednak czy można to nazwać roszczeniowością – zastanawia się Aneta Siedlik z Totalizatora Sportowego. Młodzi coś jednak dają od siebie. – Zdecydowana większość kandydatów, którzy obecnie wysyłają do nas CV... ma pracę. Jeszcze rok, dwa lata temu tak nie było. Teraz szukają nowej, lepszej – mówi specjalistka. Młodym się więc chce, a dopiero po latach zaczynają się wypalać zawodowo.
Nie powinno więc nikogo dziwić, że w Europie obserwujemy wyższe zaangażowanie, bo i zarobki są zdecydowanie wyższe. To jednak nie jedyny powód, bo i pod innymi względami, po prostu odstajemy. Oczywiście nie jest tak wszędzie, ale ilu znam ludzi, którzy urabiają się po łokcie, a pensji starcza im na opłacenie rachunków i mają 100 zł kieszonkowego.
Dlatego też, tak wielu 20-30-latków wyjeżdża za granicę. Tam już myślenie się trochę zmieniło i nie opiera się na zasadzie "potrzebujemy 25-latka z 20-letnim doświadczeniem". Pracownika można sobie wychować.
Na szacunek młodych, wiekiem i stażem, trzeba sobie jednak zasłużyć. – Młodzi wierzą w autorytety i ich potrzebują. Co ciekawe, zmienia się definicja autorytetu. Młodzi przede wszystkim stawiają na autentyczność i spójność, wysoka pozycja w korporacyjnej hierarchii przestaje mieć znaczenie – wyjaśnia Beata Janczur i wyjaśnia przyczynę roszczeniowości. – Tzw. roszczenia są konsekwencją dynamiki rynku i bardzo odmiennych wzorców. Młodzi łatwo odchodzą, bo szybko się nudzą. Ich relacje z pracodawcą odzwierciedlają relacje społeczne i zmianę systemu wartości. Pracują, aby żyć ciekawie i bez lęku o przyszłość. To olbrzymia zmiana w myśleniu i podejściu do pojęcia kariery – mówi wiceprezes Credit Agricole. Pracodawcy jednak nie do końca to wszystko rozumieją, marnują więc potencjał wielu młodych osób. Myślę, że to samo tyczy się osób w średnim wieku, oni przecież też chcą czegoś od życia.
Akcja-motywacja
Pieniądze to nie wszystko i to jest oczywiste. Według Anety Siedlik, pracownicy lubią, jak się pozwala im rozwinąć skrzydła. – Trzeba szukać w ludziach tego, co chcą dać firmie. Pozwolić pracownikom sie wykazać, współtworzyć firmę i robić to, co potrafią najlepiej. Tak, by po prostu coś znaczyli – mówi główna specjalistka z Totalizatora Sportowego. To chyba ogólnie nowy trend w myśleniu, bo moja druga rozmówczyni ma podobne rady dla pracodawców. – Ludzie nadal potrzebują przynależności, wpływu, relacji – to daje zaangażowanie, tak jak wspólna historia osiągnięć i sukcesu. Natomiast to nie zawsze miejsce pracy daje takie możliwości – tłumaczy Beata Janczur z Credit Agricole.
Polska gospodarka kwitnie, ale pracodawcy nie mogą osiadać na laurach. Badanie Aon Hewitt wykazuje jednoznacznie, że firmy, które stale monitorują zaangażowanie w swoich organizacjach i pracują nad nim na bieżąco, osiągają wzrost tego czynnika aż o 3 punkty procentowe. A może to wcale nie zaangażowanie się zwiększa, tylko po prostu warunki pracy stają się nam bardziej przyjazne i najzwyczajniej w świecie: normalne?
Pracownicy przychodząc do nowej firmy mają wysokie poczucie zaangażowania, które wynika z samego faktu rozpoczynania nowego etapu w życiu zawodowym. Niestety po jakimś czasie zaczynają odczuwać brak zainteresowania ze strony przełożonego, czują, że nie są wystarczająco ważni i docenieni w oczach pracodawcy, zarówno w kontekście wynagrodzenia, jak i pozafinansowych aspektów. Nie czują się też częścią sukcesów firmy. Dlatego ich lojalność drastycznie spada i odchodzą, a firma wpada w błędne koło zmagania się z niedoborem pracowników.
Aneta Siedlik
główny specjalista w zespole personalnym, Totalizator Sportowy
Gdy wchodziłam na rynek pracy i w Polsce pojawiły się zagraniczne korporacje to synonimem sukcesu zawodowego, była praca właśnie w takiej firmie. Zostawanie po godzinach, robienie czegoś nowego, angażowanie się całym sobą. Pracuję w korporacji, więc jestem fajny. Z czasem jednak przyszła refleksja, zauważyliśmy, że te korzyści z zaangażowania się nie rosną geometrycznie, a inni pracują mniej i wcale nie mają gorzej. To pokolenie się zestarzało, zauważyło, że stoi w miejscu i zaczęło się angażować w inne rzeczy np. swoje życie osobiste.
Beata Janczur
Wiceprezes w Credit Agricole, odpowiedzialna za HR
"Zauważamy duże różnice pokoleniowe w podejściu do wartości i korporacyjnej hierarchii. Młodzi mają większe wymagania wobec marki i szefów. Wierzą w swoją pasję i wybory. Raczej nie są lojalni wobec marki. Jednocześnie to bardzo ambitni pracownicy, wywiązujący się ze swoich zadań i odporni na ocenę. Świadomie też decydują się na pracodawcę. Cenią niezależność, chcą się realizować w życiu prywatnym. Dlatego praca w wielkopowierzchniowym sklepie przestaje być wstydem. Młodzi pracują po to, aby żyć – a nie odwrotnie."
Aneta Siedlik
Totalizator Sportowy.
"Przez wiele lat, ciągle mówiło się o kryzysie, dlatego też zmiana pracy nie wchodziła w grę. Pracownicy trzymali się więc swoich pracodawców, chociażby przez zobowiązania finansowe. Teraz możemy mówić o "zmęczeniu materiału", bo ciągle było źle, trzeba było siedzieć w pracy i się człowiek wypalał. Za długo była sytuacja, że firmy walczyły o swoje przetrwanie, nie było czasu dobrobytu. I nadal to się zbytnio nie zmienia, bo czy ze zmianą rynku pracodawcy na rynek pracownika, przyszły np. wyższe zarobki? Myślę, że nie."
Beata Janczur
Credit Agricole
"Młodych cechuje olbrzymia otwartość, czasem bezrefleksyjność, pewnie wynikająca z wiary i pewności co do swoich racji. Pracują efektywnie w partnerskich relacjach. Zależy im także na tym, aby mieć wpływ na swoją pracę, zadania i przede wszystkim końcowy efekt. Hierarchiczność, proceduralne ograniczenia zdecydowanie przeszkadzają tej grupie pracowników. Młodzi, których się mądrze prowadzi, staną się wyjątkowym zespołem. Rolą szefa nie jest wychowanie pracownika, a bycie dla niego mentorem i sparing partnerem."
Beata Janczur
Credit Agricole
"Pracownikom zależy na zespole, współpracownikach, rezultacie, kiedy identyfikują się z zadaniem. Jeśli nie mogą się realizować w pracy, szukają tego gdzie indziej. A praca jest po prostu środkiem, który pozwala na osiągnięcie celu. Zaangażowaniem trzeba zarządzać przez stwarzanie prawdziwych możliwości będących odpowiedzią na potrzeby pracownika. Pracodawca musi bardzo mocno zastanowić się, odkryć, co tak naprawdę motywuje jego ludzi. To jest szansa dla organizacji na autentyczność, pozyskanie i utrzymanie pracowników."