
Ekscytowanie się amerykańskim serialem, gdy w Polsce nie dzieje się najlepiej, jest trochę w złym tonie. Jednak raz na jakiś czas można zapomnieć o bożym świecie i przenieść się do tego wykreowanego. Jeśli jeszcze nie miałeś do czynienia ze "Stranger Things", to biegusiem nadrabiaj zaległości. Jeśli czekałeś na nowy sezon cały rok, to powiedz innym, że nie idziesz na imprezę lub weź urlop na żądanie. I oglądaj, bo te niecałe 10 godzin seansu nie będzie czasem zmarnowanym.
Sentymentalny powiew lat młodości wielu czytelników tego tekstu, czuć tu w każdej scenie. Od czcionki napisów, po fryzury bohaterów. Nawiązania do tamtych wspaniałych czasów popkultury, twórcy serialu opanowali do perfekcji. Z jednej strony czerpią z nich garściami, a z drugiej oddają innym hołd w postaci "product placementu". Drugi sezon nie odstaje pod tym względem od pierwszego. Oprócz tradycyjnych już nawiązań do "Gwiezdnych Wojen" (model Sokoła Millenium) czy gry RPG "Dungeons & Dragons (Demogorgon i Łupieżcy Umysłów), są i te nowe. Czwórka głównych bohaterów na Halloween idzie w strojach z "Pogromców Duchów", na ścianie zobaczymy plakat z okładki "Kill'em All" (po której skończyła się Metallica), a w telewizji leci "Terminator".
Nowością, o ile tak to można nazwać, w drugim sezonie jest... ciężki nastrój. Pierwszy był bardziej fantastyczno-przygodowy z elementami horroru. Teraz atmosfera grozy towarzyszy niemal cały czas. Lepiej poznajemy Drugą Stronę, częściej wyskakują potwory, więc czasem jest naprawdę strasznie i głębiej się chowamy pod kocyk. Denerwować się będziemy za to przy odkrywaniu kolejnych kart trudnej historii Jedenastki czy przy niesnaskach między pozostałymi bohaterami. Nie jest już tak cukierkowo, bo sytuacja w serialowym świecie robi się poważniejsza, ale nie jest też tak "serio serio", więc komediowych scen nie zabraknie.
Przez takie produkcje nie żałuję ani grosza wydanego na abonament Netflixa. Brzmi to ckliwie, ale w ten sposób oddaje też hołd twórcom "Stranger Things". To doskonała rozrywka przez którą życie na moment staje się lepsze, inspiruje do szperania w internecie w poszukiwaniu nawiązań i chłonięcia ich, może też przekabacić na słuchanie tej lepszej strony muzyki. Serial nawiązuje do lat 80-tych, ale technicznie to pierwsza klasa i produkcja na miarę XXI wieku. Zupełnie coś innego niż te dawne, telewizyjne gnioty.
