Kobiety przyjeżdżały do sądu, by zobaczyć go na żywo, wysyłały nagie zdjęcia. To najbardziej lubiany morderca w historii
Alicja Cembrowska
09 listopada 2017, 16:35·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 09 listopada 2017, 16:35
Przy pomocy małej piłki wydrapał otwór w suficie swojej celi. Ponownie udało mu się uwolnić. Kilka godzin później był już w samolocie na Florydę, gdzie kontynuował swoją morderczą podróż. Wszedł do akademika i zaatakował cztery studentki. Jedną ugryzł w udo i zgwałcił. Wyszedł z budynku i w morderczym szale włamał się do pobliskiego domu, by skrzywdzić jeszcze jedną kobietę.
Reklama.
Jeden z najokrutniejszych, ale…
Na salę sądową wszedł przystojny mężczyzna w garniturze. Wyglądał jak zawodowy prawnik. Kobiety przyjeżdżały na rozprawy tylko po to, by zobaczyć go na żywo. Wiele z nich wysyłało mu swoje nagie zdjęcia. Dziennie dostawał kilkanaście listów. Zrezygnował z pomocy adwokatów, bronił się sam: analizował próbki krwi, przesłuchiwał świadków. Cała Ameryka nie mogła uwierzyć, że oto patrzą na jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy w historii. Ted Bundy był inny niż wszyscy, ze swoich czynów zrobił prawdziwe medialne przedstawienie.
W ostatnim wywiadzie, którego udzielił psychologowi i założycielowi chrześcijańsko-ewangelicznego organizacji „Focus on the Family” próbował się bronić i zrzucić winę na pornografię. Lata 50., w których wychowywał się Bundy to czas Hugh Hefnera i „Playboya”, a także rosnącej popularności komiksów detektywistycznych. Okładki tych ostatnich najczęściej przedstawiały krzywdzenie kobiet, rozczłonkowane ciała czy brutalne napady. Ted twierdził, że dostępność do takich obrazków napędzała jego wyobraźnię. Wyznanie sprawiło, że przez Stany Zjednoczone przetoczyła się debata o wpływie pornografii na przestępców seksualnych.
Opinia publiczna podzieliła się na tych, którzy dostrzegali w wywiadzie manipulację, i tych, którzy ze zwierzenia chcieli uczynić powód do walki z nagością. Prawdą jest, że Ted w rozmowie dopuścił się wielu kłamstw. Opowiadał, że wychował się w szczęśliwej rodzinie, więc na pewno nie tam powinno szukać się powodu jego zachowania, nie chciał opowiedzieć o morderstwie 12-letniej dziewczynki, udając wyrzuty sumienia i wspominał, że pornografia była dostępna w każdym sklepie. Mówiono, że tak fotogeniczny morderca, to bardzo dobra karta przetargowa dla środowisk chrześcijańskich.
Nie do końca szczęśliwe dzieciństwo
Theodore kłamał mówiąc, że wychowywał się w szczęśliwej rodzinie. W domu było raczej biednie, inne dzieci wyśmiewały go z tego powodu. A to, dla chłopca, który od wczesnego dzieciństwa objawiał zachowania narcystyczne i silnie przywiązanie do rzeczy materialnych było bardzo krzywdzące. Ted nie znał swojego biologicznego ojca. Do 22. roku żył w przeświadczeniu, że to dziadkowie są jego rodzicami, a matka siostrą. Niektóre źródła wskazują, że pochodził z kazirodczego związku, nie zostało to jednak nigdy potwierdzone. Chłopiec przyjął nazwisko Bundy po ojczymie, z którym jego matka miała czworo dzieci. Był dobrym uczniem i samotnikiem, z chęcią zajmował się rodzeństwem, ale już od wczesnego dzieciństwa dopuszczał się drobnych wykroczeń.
Po rozpoczęciu studiów, w 1965 roku, dorabiał w kilku miejscach i poznał swoją największą miłość, Stephanie, która w rok po miłosnych uniesieniach od niego odeszła. Wydarzenie, które pozornie nie jest największą tragedią, pokryło się z poznaniem rodzinnego sekretu. Odrzucenie i straszna prawda o rodzicach sprawiły, że Ted z nieśmiałego chłopaka stał się duszą towarzystwa. Nastąpiła w nim prawdziwa przemiana: zaangażował się w kampanię prezydencką z ramienia Partii Republikańskiej, znalazł nową dziewczynę i skończył studia.
Zaskoczona „nowym Tedem” Stephanie postanowiła dać mu drugą szansę. On w tym czasie spotykał się z obiema paniami, a swojej dawnej wielkiej miłości nawet się oświadczył. Najprawdopodobniej był to jednak akt zemsty, bo dwa tygodnie po przyjęciu propozycji przez kobietę, Ted zniknął. Wszystkie jego późniejsze ofiary miały podobne fryzury i urodę do przyszłej-niedoszłej żony.
Jego druga partnerka, Elizabeth, po latach wspominała, że Ted był bardzo intrygującym mężczyzną, jednak już na początku lat 70. niektóre jego zachowania były niepokojące. Proponował jej specyficzne rodzaje seksu, chciał ją wiązać i podduszać, a raz znalazła w jego mieszkaniu torbę z kobiecymi ubraniami. Gdyby policja zareagowała na informacje, które przekazała w 1974 roku może wiele żyć zostałoby ocalonych… Jednak Ted nie wyglądał i nie zachowywał się jak stereotypowy morderca, który wzbudzałby podejrzenia. Właśnie dlatego nie tylko nie miał problemu z łapaniem swoich ofiar, ale z równą łatwością manipulował policją.
Pierwsze (?) morderstwa
Pierwszego, potwierdzonego morderstwa Ted dokonał w 1974, jednak jego zachowanie było niepokojące kilka lat wcześniej: jego znajomy wspominał, że w 1973 widział u niego kajdanki, a Ted wyjął z samochodu przednie siedzenie dla pasażera. Miało to ułatwić transportowanie ciał. Nim jednak przekroczył granicę i zabił, dwa razy próbował porwać kobietę. W obu przypadkach był pijany i wpadł w panikę. Za trzecim podejściem włamał się do pokoju 18-letniej dziewczyny. Znaleziono ją we własnym łóżku, w kałuży krwi i fragmentem metalowej ramy w pochwie. Była w śpiączce, ale przeżyła.
Trudno jednoznacznie określić, za ile zbrodni odpowiada i kiedy dokładnie zaczął zabijać. Ted był świetnym manipulatorem i nawet czekając na wyrok, próbował ratować się na wszelkie możliwe sposoby, w wywiadach wspominał, że jest antyspołeczny i często wędrował po ulicach szukając wyrzuconej pornografii i okazji do włamań. Miał słabość do młodych i atrakcyjnych kobiet.
Zabijał na terenie stanów Waszyngton, Oregon, Idaho, Utah, Kolorado i Floryda. Najczęściej udawał niepełnosprawnego (nakładał gips na rękę lub nogę) i prosił ofiarę o pomoc przy zapakowaniu książek do samochodu. Często udawał również strażaka lub policjanta, czym wzbudzał zaufanie. Już w aucie ogłuszał ofiarę, później ją gwałcił i mordował. Nieraz zmieniał kolejność, dlatego zarzucano mu również nekrofilię. Niektóre z kobiet okaleczał, odcinał im głowy lub sutki, depersonalizował je. W kilku przypadkach przyznał również, że spał z ciałami dopóki było to możliwe, inne odwiedzał w miejscu porzucenia. W jednym z wywiadów wyznał, że zabijał, bo chciał mieć te kobiety w posiadaniu.
Długo jednak potwór, jak nazywano go w mediach, był nieuchwytny. Seria morderstw doszła do punktu kulminacyjnego w lipcu 1974. Bundy zabijał jedną dziewczynę na miesiąc. Zaczynał być coraz bardziej brawurowy, nie obawiał się miejsc zatłoczonych. Raz porwał nawet dwie kobiety z plaży nad jeziorem. W biały dzień, przy świadkach. Dzięki temu policja miała dokładny rysopis podejrzanego, wiedziała również, że porusza się garbusem.
O poszukiwanym mówiono w telewizji i pisano w prasie, w miastach pojawiły się ulotki ostrzegawcze. Kilku znajomych Teda coraz bardziej wierzyło, że to on jest seryjnym mordercą. Na policję zgłosiła się jego ówczesna dziewczyna oraz Anne Rule, jego była współpracowniczka, która pisała książkę o zabójcy nie wiedząc jeszcze, że to jej kolega. Lista podejrzanych była jednak tak długa, że policja z początku nie brała pod uwagę przykładnego studenta prawa. Miał zatem dużo czasu, by „ćwiczyć” i doprowadzić swoją działalność prawie do perfekcji. Tym bardziej biorąc pod uwagę niezaawansowane jeszcze techniki kryminalistyczne.
Grzeczny czy grzeszny student prawa?
W 1975, wciąż studiując w Utah, Bundy przeniósł swoją zbrodniczą działalność do stanu Kolorado. W maju porwał 12-letnią dziewczynkę. W pokoju hotelowym zgwałcił ją, a potem utopił. W tym czasie coraz bardziej zaczęła interesować się nim policja, postanowił więc sprzedać swoje auto - garbusy były jednymi z najpopularniejszych samochodów wśród morderców. Zanim jednak zdążył to zrobić, służby przeszukały jego mieszkanie i pojazd. Znaleziono kajdanki, maskę narciarską, worki na śmieci, liny i inne przedmioty, których raczej nie wozi się na co dzień w bagażniku. W wyniku trwającego tydzień procesu w 1976 roku Bundy’ego skazano na 15 lat pozbawienia wolności za porwanie dziecka.
Jednocześnie rozpoczęto śledztwo w związku z pozostałymi sprawami. Władze ścigały go pod zarzutem morderstwa i Bundy został przekazany do Kolorado, by tam stanąć przed sądem. Zeznania narzeczonej na temat jego dziwnych zachowań seksualnych, jego znajomych, którzy widzieli go z zagipsowaną ręką, świadków zaginięć kobiet, dowody rzeczowe (np. rachunki ze stacji benzynowych z miejscowości, gdzie zdarzały się przestępstwa, włosy ofiar), zaczęły układać się w coraz wyraźniejszy profil mordercy-aktora Teda.
W 1976 mężczyźnie postawiono twarde zarzuty o morderstwo. Przekonany o nieudolności obrońców, postanowił bronić się sam – w końcu studiował prawo. Gdy jednak otrzymał pozwolenie na korzystanie z biblioteki sądowej, zdecydował się na ucieczkę. Przez kilka dni ukrywał się w górach, a w końcu ukradł samochód. I to przez tę kradzież ponownie trafił w ręce policji. Czekając na proces opracowywał jednak plan kolejnej ucieczki. Przez ponad 2 tygodnie wydrapywał w suficie swojej celi niewielki otwór, przez który dzięki odchudzeniu ciała był w stanie się przecisnąć. Uciekł w nocy, 30 grudnia 1977. Dostał się do Denver, gdzie wsiadł na pokład samolotu i poleciał do Chicago. Ucieczkę odkryto dopiero kilka godzin później, gdy był już prawie 2000 km od więzienia. Bundy przebywał odizolowany od społeczeństwa i teraz postanowił nadrobić stracony czas… Przeniósł się na Florydę – był to piąty stan, w którym dopuścił się morderstw. Możliwe, że na tym etapie bardzo wierzył w swoją wyjątkowość – dwa razy udało mu się uciec przed sprawiedliwością i specjalnie nie przejmował się, że mógłby zostać złapany ponownie. W jego działaniach widać coraz większe szaleństwo.
Do momentu kolejnego zatrzymania w lutym 1978 roku, napadł na pięć dziewcząt. Policjanci wspominali, że wyglądało to na morderczy szał. Najpierw wszedł do akademika i tam zaatakował cztery studentki (jedną zgwałcił i ugryzł), później wkradł się do pobliskiego mieszkania i skrzywdził jeszcze jedną kobietę. W tym samym miesiącu zgwałcił i zamordował swoją ostatnią, 12-letnią, ofiarę.
Winna pornografia?
Ted Bundy został skazany na karę śmierci. Przyznał się do 30 morderstw. Wielu z jego ofiar nigdy nie znaleziono, tożsamość niektórych nadal jej nieznana. Jeden z największych seryjnych morderców poruszył najwrażliwsze struny amerykańskiego społeczeństwa, wzbudził zaciekłe dyskusje, a siedząc w celi śmierci dostawał setki listów od kobiet zauroczonych jego przemiłą aparycją. Niektórzy nie mogli uwierzyć, że gwałciciel, nekrofil i zabójca nie musi wyglądać odpychająco. W tym czasie Bundy poślubił również swoją byłą współpracownicę, która potem urodziła mu córeczkę. O wielu szczegółach swoich zbrodni Ted opowiedział agentowi Zespołu Nauk Behawioralnych FBI, Williamowi Hagmaierowi.
Chciał również za wszelką cenę opóźnić wykonanie wyroku lub zmienić go na dożywocie: składał apelacje, oferował swoją pomoc przy złapaniu mordercy znanego jako „Zabójca z Green River”, przyznawał się do kolejnych morderstw i obiecywał, że jeżeli zostanie ułaskawiony, to rodzinom ofiar wyjawi miejsca, gdzie znajdą szczątki. Do końca winę źródeł swojego zachowania szukał w pornografii.
24 stycznia 1989 Teda Bundy’ego posadzono na krześle elektrycznym. Miał 42-lata, a swoją największą tajemnicę, czyli to, ile osób skrzywdził zabrał do grobu. Nigdy nie wyznał, by miał wyrzuty sumienia.
Korzystałam z nagrań dostępnych w serwisie You Tube, m.in. ostatniego wywiadu z Tedem Bundy'm, filmu dokumentalnego "Ted Bundy. In his own world", strony darksiderpress.com, gdzie znaleźć można nagrania rozmów z Hagmaierem oraz akt udostępnionych na stronie fbi.gov.