Rzecznik Praw Dziecka dostaje skargi od rodziców, którzy podkreślają, jak bardzo przeładowany jest program szkolny po reformie edukacji. Siódmoklasiści mają co najmniej 32 godziny lekcyjne w tygodniu, ale nierzadko nawet ponad 40.
Ile siedzi w szkole uczeń siódmej klasy? Przynajmniej 32 godziny lekcyjne, plus przerwy, i to tylko wtedy, gdy nie chodzi na lekcje religii, etyki i wychowania do życia w rodzinie. Jeszcze gorzej mają ci, którzy chodzą do klas językowych lub sportowych. Te dzieci mają w tygodniu więcej niż 40 godzin zajęć, co oznacza, że przebywają w szkole dłużej, niż ich rodzice w pracy. A potem wracają do domu i siadają do odrabiania lekcji.
Dzieci są przemęczone, a rodzice piszą skargi do Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka. Przekonują, że dzieci nie mogą pracować tyle godzin dziennie, bo z dłuższej perspektywie może to oznaczać kompletne "wypalenie" przed ukończeniem 30 lat.
Mimo tak dużej liczby godzin spędzanych w szkole i później na odrabianiu lekcji jest też inny problem – dziury w programie. Pisaliśmy już w naTemat o tym, jak uczniom zaserwowano dziurę w programie nauczania historii i innych przedmiotów, bo ministerstwo nie zadbało o zachowanie ciągłości podstawy programowej. Liczył się przecież czas, chodziło o to, żeby reformę przeprowadzić jak najszybciej i móc zlikwidować gimnazja.