
Najpierw na temat ustaw sądowych dyskutowano na samym szczycie. Prezydent Andrzej Duda (zawetował dwie z trzech ustaw autorstwa PiS, te o KRS i SN) kilkukrotnie spotykał się z prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Przynajmniej oficjalnie. Ostatnio w piątek 20 października. Wówczas prezydencki rzecznik przekazał mediom: – Prezydent ma poważne zastrzeżenia do niektórych poprawek zgłoszonych przez Prawo i Sprawiedliwość. Atmosfera była dobra – zapewniał Krzysztof Łapiński i zapowiadał kolejne spotkanie. Ale okazało się, że przynajmniej na razie do niego nie dojdzie. Ale zdecydowano, że na ten sam temat rozmawiać będą: były prokurator w czasach PRL Stanisław Piotrowicz i wiceszef Kancelarii Prezydenta, Paweł Mucha.
Biorąc pod uwagę, jak szybko PiS potrafi przeprowadzić projekty ustaw, to faktycznie budzi zwidzenie, że te negocjacje czy też nieformalne rozmowy, żeby nie powiedzieć "tajne", trwają już chyba czwarty miesiąc. Tak długo, jak nie będą funkcjonowały te ustawy, tak długo cieszymy się niezależnymi i niezawisłymi sądami.
Pierwsze spotkanie ministra Pawła Muchy i prokuratora Stanisława Piotrowicza miało być owocne i trwać blisko cztery godziny. – Pozostawiliśmy sobie jeszcze czas na przemyślenia, ale już do tych uzgodnień pozostało nam znacznie mniej spraw – oświadczył Piotrowicz.
Zgrzyt na linii Piotrowicza-Mucha
Dziś okazało się, że nastąpił impas w sprawie ustaw sądowych. Choć jeszcze rano Paweł Mucha w Radiu Zet przekonywał, że "z obu stron jest dobra wola". Ale chwilę później żalił się, że samo umówienie spotkania z Piotrowiczem zajęło mu aż tydzień. Wyraźnie podkreślił, że ze strony Pałacu Prezydenckiego jest "pełna gotowość szybkiego tempa (pracy – red.)", nawet w niedziele.
Od pierwszego mojego telefonu musiało minąć bodaj 6 dni, zanim odbyło się pierwsze spotkanie. Później wielokrotnie sygnalizowaliśmy, przedstawiając poprawki na piśmie, że oczekujemy, że będą także pewne refleksje ze strony PiS i że pewien materiał pisemny się pojawi.
To jest gest z naszej strony, że rozmawiamy z panem prezydentem, bo tak na dobrą sprawę wpłynął projekt do Sejmu i powinno się rozpocząć procedowanie. Nie ma takich procedur uzgadniania projektów z wnioskodawcą. To co czynimy, czynimy przez szacunek dla pana prezydenta, chcemy rozwiać pewne wątpliwości. Jeżeli pan minister Mucha powiada, że nas ponagla, to ja mówię, że kolejne spotkanie miało być uzgodnione telefonicznie po tym, jak dowiemy się jaką to poprawkę pan prezydent proponuje.
Ale na tym nie koniec. Mucha odsłonił kulisy spotkań z Piotrowiczem i przyznał, że nie są to rozmowy w cztery oczy. Wspomniał, że posłowi PiS towarzyszy "znany adwokat, który kiedyś funkcjonował w mediach". Poza tym, dodał, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro ma pełną wiedzę na temat prowadzonych negocjacji.
Przewodniczący Piotrowicz powinien się wypowiedzieć, co to za mecenas bierze z nim udział w negocjacjach. Trzecia osoba, która negocjuje ustawę sądowniczą? Jestem w 99 proc. przekonany, że ten człowiek reprezentuje PiS i Ministerstwo Sprawiedliwości.
Targ między PiS a Pałacem
"Ludzie nie powinni widzieć jak robi się kiełbasę i politykę" – powiedział Otto von Bismarck. Dziś te słowa (przy okazji dyskusji Muchy i Piotrowicza) przywołał specjalista ds. marketingu politycznego, Wiesław Gałązka. – Po prostu wyborcy nie powinni znać szczegółów produkcyjnych. Mogłoby to budzić pewne obrzydzenie. I rzeczywiście te relacje między prezydentem a rządem ostatnio są niesmaczne, zwłaszcza że są załatwiane w sposób publiczny. Te wzajemnie rozdawane sobie prztyczki działają na niekorzyść, zarówno jednej, jak i drugiej strony. Nie budzą społecznego zaufania wyborców – podkreśla Wiesław Gałązka, politolog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Bardzo często prowadzi to do zderzenia, które jest stratą dla obydwu stron. Wiadomo, że w PiS jest nawyk, że bohaterska klęska jest lepsza niż byle jakie zwycięstwo. Być może oni sadzą, że lepiej byśmy nie zmienili niczego w sądownictwie niż gdyby ta zmiana nie była taka, jaką byśmy sobie wymarzyli.
Te wzajemne uszczypliwości oczywiście pokazują poziom emocji, ale pokazują też mętną wodę. Proces legislacyjny powinien być przejrzysty, transparentny. I chyba najlepszym podsumowaniem tego wszystkiego są żale pana prokuratora stanu wojennego, Stanisława Piotrowicza. On jest symbolem całej tej pseudo-reformy, która napotkała na jedyną przeszkodę, jaką jest pytanie o to, jak ten tort podzielić. Jedna grupa ma się dorwać do tego tortu, czy druga. Bo tu nie chodzi o usprawnienie wymiaru sprawiedliwości.