Pamięć często nas zawodzi. Ma to dobre strony, bo wylatują nam z głowy wspomnienia, których lepiej w niej nie trzymać. Ale co jeśli "pamiętamy" rzeczy, które nigdy nie miały miejsca? I co jeśli nie jesteśmy w tym odosobnieni? To tzw. efekt Mandeli, czyli świeża i zdobywająca coraz większą popularność teoria spiskowa.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Efekt Mandeli
O efekcie Mandeli przekonałem się na własnej skórze, gdy zobaczyłem kultowy fragment z "Gwiezdnych Wojen". Darth Vader wyjawia Luke'owi Skywalkerowi, że jest jego ojcem. Niemal każdy zna cytat "Luke, I'm your father", prawda? Okazuje się, że w filmie pada "No, I'm your father".
Niby nic, ot, coś źle zapamiętałem, ale podejrzewam, że większość z czytelników pamięta coś zupełnie innego. Ba! Taki napis często pojawia się na koszulkach czy jako nawiązanie w innych filmach. Nawet aktor, który użyczył głosu Vaderowi, mówił tak potem w wywiadach i programach telewizyjnych.
Prawda, że to trochę dziwne? Powód tego, że inaczej pamiętamy tę kwestię, może być prosty. W celach marketingowych i w innych produkcjach zostało podmienione słowo "No" na "Luke", by każdy od razu kojarzył kontekst. I tak się utarło. Takich błędnych wspomnień jest jednak więcej.
Efekt Mandeli a Wielki Zderzacz Hadronów
Tytułowy efekt wziął się od nazwiska znanego polityka walczącego z aparthaidem, działacza na rzecz praw człowieka, Nelsona Mandeli. Wiele osób "pamiętało", że zmarł w latach 80-tych w więzieniu. Nawet pamiętają jego pogrzeb z telewizji, żałobę w Afryce, zamieszki i rozmowy o jego śmierci. Jedna z tych osób to blogerka Fiona Broome, która w 2010 roku odkryła, że Nelson Mandela... żyje. Okazało się, że nie tylko ona była przekonana o jego śmierci. Uruchomiła stronę mandelaeffect.com, na której możemy poczytać o tym i innych zagadkowych błędnych wspomnieniach. Mandela zmarł w 2013 roku. Dlaczego więc w książce "English Alive", której skan znajdziemy w wyszukiwarce Google jest coś innego?
I znów są dwa wytłumaczenia. Z jednej strony to pokłosie naszej niedoskonałej pamięci. Coś gdzies usłyszeliśmy, coś pomyliliśmy (np. Peter Gabriel napisał popularną piosenkę "Biko" o innym czarnoskórym działaczu, który faktycznie zginął w 1977 w ramach walki z apartheidem w RPA), źle połączyliśmy i bum: coś nam się pomyliło. Poza tym, gdyby Mandela wtedy umarł, to kto potem rządził RPA, gdzie tu logika? Niepasujący jest jednak rozmach tej pomyłki, bo nie dotyczy jednej czy dwóch osób. I tu do gry wkraczają teorie spiskowe i mechanika kwantowa.
Inaczej mówiąc: według "mandelistów" eksperymenty w Genewie przenoszą nas do równoległych światów (lub je mieszają), gdzie wydarzenie o których pamiętamy nie miały miejsca. Ewentualnie ktoś podróżuje w czasie (maszyna CERN-u to wehikuł) i coś zmajstrował, a wiemy z filmów jak to się zawsze kończy.
Tak więc teraz tak jakby teraz żyjemy w innej wersji naszego wszechświata, w której Mandela zmarł 4 lata temu, a nie dużo wcześniej, w więzieniu. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale przecież teoria wieloświatów jest przedmiotem badań mechaniki kwantowej.
Siła sugestii, czyli w co wierzymy
Wróćmy jeszcze raz do "Gwiezdnych Wojen". Przemilczę fakt, że myślałem (i nie tylko ja), że James Earl Jones zmarł jakiś czas temu i był wspominany właśnie w kontekście głosu dla Vadera i Mufasy (żyje i będzie dubbingował remake "Króla Lwa"), to każdy z nas pamięta złotego robota C3PO. A pamiętacie, że miał... srebrną nogę? Często się pojawia w filmach z klasycznej trylogii, jest wręcz eksponowana. Ja tego nie pamiętam, ale znów: w internecie mnóstwo osób się dziwi, że tak jest. Przecież to kawał nogi, a nie drobny szczegół.
Kolejny popularny efekt Mandeli to znany wszystkim przebój Queen - "We are the champions". Gdy ostatni raz w piosence słyszymy refren, chcemy go do kończyć "...of the world.", to pozostajemy skonsternowani. Po "We are the champions" następuje cisza. Efektu Mandeli doświadczyli w poniższym filmiku: Gwen Stefani, George Clooney, Julia Roberts w programie Jamesa Cordena.
Wytłumaczenie jest proste: w wersji studyjnej czyli tej co słyszymy w radiu i na płytach, nie ma tej końcówki, za to na koncertach Queen, w tym słynnym na Wembley, Freddie Mercury śpiewa tak, jak nam się to wydawało. Co jednak wydawało się dziewczynie z obrazka poniżej? Jak mogła popełnić taki błąd będąc przy samej rzeźbie "Myśliciela"? To też popularny w internecie przykład - wiele osób da sobie rękę uciąć, że mężczyzna podpiera czoło, a nie brodę. Może to po prostu siła sugestii...
Zawsze też wydawało mi się, że Mona Lisa aż tak dobitnie się nie uśmiecha. Dlatego właśnie obraz Leonarda da Vinci jest taki słynny, bo tajemniczy (poniżej po lewej). Tymczasem nie dość, że niedawno została odkryta druga Mona Lisa, to ta klasyczna ewidentnie się uśmiecha (po prawej). Wiadomo, może to wynik kopii, światła, konserwacji i renowacji, ale faktycznie słynny uśmiech jest dla mnie zagadkowy.
I znów, możliwe, że widziałem jakąś przeróbkę, albo wydawało mi się, że "moja" wersja jest bardziej prawdopodobna. Tymczasem wchodzę na stronę o efekcie Mandeli i widzę wpisy osób, które mają podobne wspomnienia. Jeden z internautów wspomina, że widział to na żywo w telewizji "Pamiętam, że wtedy spanikowałem, bo to była pierwsza śmierć jaką widziałem na własne oczy", inny miał podobnie jak ja "Nie było mnie wtedy na świecie, ale myślałem, że właśnie dlatego ten facet był tak ważny historycznie". W czasie krwawo tłumionych protestów, zginęły setki osób, pewnie dlatego wielu z nas się to pomieszało z fikcyjną śmiercią "Tank Mana".
Efekt Mandeli w Polsce
Efekt istnieje nie tylko w amerykańskiej kulturze. Nie chodzi tu o takie błędy językowe jak "włanczać", którym wielu się wydaje, że jest poprawne, albo np. lustro weneckie, którego poprawna nazwa to lustro fenickie, ale tak się przyjęło z przesłuchań policyjnych w książkach lub filmach. Cukier wanilinowy to też niespodzianka dla wielu, ale wynika z faktu, że nie tworzy się go z wanilii. Jak zatem wytłumaczyć to, że tylu z nas źle śpiewa początek naszego hymnu? Tam jest "póki my żyjemy" czy "kiedy my żyjemy"? Zwykłe niedouczenie, a może coś innego?
Wsłuchajcie się też w słowa naszej reprezentacji piłkarskiej i kibiców. Zwykle też śpiewają "póki", tymczasem w tekście Józefa Wybickiego jak byk jest "kiedy". To oficjalne od 1927 roku.
"Co ty wiesz o zabijaniu... ty stara dupa jesteś!" - czytając to, słyszymy nawet w myślach głos Bogusława Lindy i jego ikoniczną rolę Franza Mauera... z "innej" rzeczywistości. W tej "naszej" nie wypowiada on tych słów, ale podobny, ale bardziej zawiły cytat.
Nastąpiło tu wymieszanie wielu wspomnień i cytatów. "Stara dupa" to ironiczny tekst, który Franz powiedział do 17-letniej Angeli, a całość została wymieszana w "Kilerze" gdy Cezary Pazura ćwiczył przed lustrem. I tak już się utarło (czyli trochę podobnie jak z "Gwiezdnymi Wojnami".
Podobnie rzecz się ma z cytatem "Nie ze mną te numery, Brunnery", który rzekomo pochodzi ze "Stawki większej niż życie" i przyjęło się w słowniku mowy potocznej. W serialu Hans Kloss mówi trochę inaczej (w 21 sekundzie z filmiku poniżej).
Filmy i seriale to jedna z ulubionych dziedzin "mandelistów". Nawet nie będą wyznawcą tej teorii, sam się dałem złapać na kolejne cytaty. Np. zawsze myślałem, że w "Casablance" Humphrey Bogart" mówi "Zagraj to jeszcze raz, Sam" (Play it again, Sam"), a jednak w oryginale jest bez "jeszcze raz" - pewnie pomyliło to mi się z tytułem filmu Woody'ego Allena o takim tytule. Kolejny koronny przykład efektu Mandeli to "Forrest Gump" i znane "Życie jest jak pudełko czekoladek" ("Life is like a box of chocolate") i tak jest wszędzie podawane. Jednak w kultowym filmie Tom Hanks mówi "Life WAS like a box of chocolate". Jego postać nie należała do najbardziej lotnych, stąd ten błąd, albo znów - marketing, tak jak w przypadku Vadera. Amerykanom też się wydaje, że kreskówka i seria książek o misiach "The Berenstain Bears", kiedyś nazywała się "The Berenstein Bears". Podobnie myślałem o "Flintstonach" - w "mojej" rzeczywistości nie ma tam pierwszego "t". Mandelowskich literówek w nazwach i delikatnych zmian w znakach firmowych jest mnóstwo. Poniżej pełna lista.
Efekt Mandeli - teoria spiskowa czy naukowa?
Efekt Mandeli albo jest doskonałą teorią spiskową albo niewyjaśnioną do końca teorią naukową. Setki ma ludzi ma podobne, złe wspomnienia - taka jakby zbiorowa halucynacja czyli w końcu dowód na to, że jakaś zła siła czy korporacje mieszają nam w głowach. Jednak na tym właśnie polega też siła teorii spiskowych, trudno je zupełnie obalić, a im więcej ludzi wierzy w to co my, tym dana sprawa staje się bardziej autentyczna. To tak jak np. z teorią o płaskiej Ziemi, która zdobywa coraz większą popularność (swoją drogą, może to też efekt Mandeli i w prawdziwej rzeczywistości płaskoziemców, serio latali na dysku w kosmosie). W 1977 roku popularny pisarz Philipp K. Dick twierdził, że żyjemy w symulacji, a déjà vu to efekt zmian w kodzie (kłania się film Matrix). Mandeliści tak też tłumaczą pamięć o czymś czego nie było.
Efekt Mandeli jako teoria naukowa o mieszaniu się rzeczywistości jest trudna do zweryfikowania, bo jako istoty trójwymiarowe, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić innych wymiarów czy zupełnie nieżyciowej mechaniki kwantowej. To co jest w powyższym artykule bezsprzecznie prawdziwe to fakt, że nasza pamięć jest niedoskonała... lub mamy braki w historii. Coś tam gdzieś usłyszeliśmy, zmiksowaliśmy z czymś innym i mamy fałszywe wspomnienie. Efekt będzie się nasilał, bo codziennie jesteśmy bombardowani informacjami - również tymi sprzecznymi i nie zawsze prawdziwymi jak np. fake newsy o śmierciach znanych osób. Chyba, że ktoś coś rzeczywiście usuwa i zmienia jak bohater ponadczasowej książki "Rok 1984".
Już teraz cenzurowane są wyniki wyszukiwań Google, przeinaczane są niektóre fakty ze współczesnych wydarzeń. Strach pomyśleć o czym za kilkadziesiąt lat będą się uczyć dzieciaki na lekcjach historii. "Kłamstwo powstawiane tysiąc razy staje się prawdą", prawda?Nikt nie uwierzy komuś mówiącemu "Pamiętam, że było inaczej...", powołując się na efekt Mandeli. Lepiej sobie chyba wszystko zapisywać na kartce.
"Głównym bohaterem powieści jest niejaki Winston Smith. Pracuje on w gmachu Ministerstwa Prawdy, w departamencie archiwów i zajmuje się przekształcaniem faktów. Ponieważ Wielki Brat ma zawsze rację, wszystkie jego błędy muszą być natychmiast zatuszowane i wymazane z pamięci obywateli. Np. Jeżeli Wielki Brat obiecał, że do końca roku przydział czekolady dla obywateli nie zmniejszy się, a obietnicy nie dotrzymał, jego wcześniejsze słowa muszą zostać wymazane. W tym celu zmienia się stare notatki prasowe mówiące o obietnicy przywódcy. Nikt wtedy nie może zarzucić mu kłamstwa. Takimi zmianami zajmuje się właśnie Winston."Czytaj więcej