On reprezentuje młodych i wykształconych, których średnia wieku nie przekracza 30 lat. Najchętniej dałby kobietom więcej praw, sprowadził więcej zagranicznych inwestycji i otworzył radykalny islam na inne religie. Oni – starsi, wręcz skostniali ulemowie. Jeden z nich stwierdził niedawno, że kobiety mają pół mózgu mężczyzn, który po zakupach i tak kurczy się jeszcze do ćwiartki. Tak najprościej mogłoby wyglądać to pole walki. Ale jest jeszcze bardziej skomplikowane. Chodzi o pełnię władzy. O całą królewską rodzinę Arabii Saudyjskiej. O intrygi, które mogą przypominać najgłośniejszy serial ostatnich lat.
Podobieństwo zauważyły największe gazety świata, nie jesteśmy tu żadnymi odkrywcami, choć w luźnych rozmowach wielu taka analogia sama cisnęła się na usta. – Normalnie, jak w "Grze o Tron" – sama słyszałam dwa takie komentarze. "New York Times", "Financial Times" – właśnie one zwróciły na to szczególną uwagę. "Gra o Tron" wkracza do Arabii Saudyjskiej" – napisał w NYT Elliot Abrams.
Główny bohater jest jeden. To książę 32-letni Mohammed Bin Salman, od czerwca oficjalnie następca tronu, zwany przez niektórych cudownym dzieckiem, który już dziś – choć formalnie królem jeszcze nie jest – ma gigantyczną władzę i chce modernizować kraj. "Mr. Everything" – taki ma przydomek. Bo praktycznie, wszystko co się da, jest dziś w jego rękach - wojsko, gospodarka, polityka zagraniczna i krajowa. Tylko, jak się okazuje, z wyjątkiem opozycji, która w jego własnej, królewskiej rodzinie, zaczęła ostatnio narastać.
Syn króla z trzeciego małżeństwa
I teoretycznie, nie ma się co dziwić. W saudyjskiej rodzinie królewskiej nie sposób zliczyć wszystkich książąt i ich kuzynów, którzy wcale nie mieliby ochoty rozstawać się z władzą. Tym bardziej na rzecz człowieka, który jeszcze dwa lata temu znajdował się w ich cieniu. Jego ojciec został królem dopiero w 2015 roku i dopiero od tego czasu jego kariera i wpływy zaczęły rozwijać się lawinowo. Choć – jak wszyscy podkreślają – w przeciwieństwie do wielu swoich kuzynów nawet nie studiował za granicą i wykazywał się słabą znajomością angielskiego.
Nawet jeszcze w maju pierwszym następcą tronu był zupełnie ktoś inny – bratanek króla, 57-letni książę Mohammed bin Najef. W czerwcu wszystko wywróciło się do góry nogami. Najef – podobno z powodu uzależnienia od morfiny, choć sam zainteresowany twierdził, że z powodu rany brał tylko środki przeciwbólowe – został odsunięty, a jego miejsce zajął Mohammed Bin Salman.
Syn króla z trzeciego małżeństwa, zwany też MBS, dotychczasowy minister obrony, wielki zwolennik nowoczesnego państwa z umiarkowaną religią, w którym trzeba zwalczać ekstremizm. To on wymyślił m.in., że kobiety w tym kraju wreszcie powinny mieć prawo wejścia na stadion, a w przyszłości prowadzić samochód. Ogranicza wszechobecną policję religijną i staje się głosem młodych, wykształconych Saudyjczyków, którym chce pokazać, że można żyć bez ropy. Nie mówiąc o tym, że znajduje uznanie u prezydenta USA Donalda Trumpa. W tak konserwatywnym kraju nie wszystkim się to podoba.
"On skupia władzę w swych rękach, by zmusić swój głęboko konserwatywny, produkujący ropę kraj do marszu ku nowoczesności" – pisze "Financial Times".
11 książąt do aresztu
Swoją wizję kraju MBS nazwał "Wizja 2030". Która w praktyce pokazuje między innymi koniec z pewnymi, dotychczasowymi przywilejami członków królewskiej rodziny. "New York Times" pokazał to bardzo obrazowo: "Książę Najef przez 37 lat był ministrem spraw wewnętrznych, a po nim stanowisko obejmował jego syn. Książę Sultan był ministrem obrony przez niemal pół wieku, jego syn był jego zastępcą". MBS najwyraźniej postanowił z tym skończyć i całą władzę chwycić we własne ręce.
W ostatnich dniach saudyjski książę dokonał czystek, które obiły się szerokim echem w świecie. Pod zarzutem korupcji nagle aresztował blisko 50 osób, w tym aż 11 królewskich książąt i 38 polityków, w tym także obecnych ministrów, oraz przedsiębiorców i biznesmenów. Wśród nich był m.in. Al-Walid ibn Talal – książę należący do królewskiej rodziny, dwudziesty najbogatszy człowiek świata. Jak zauważyli szybko internauci, Talal należał do osób krytykujących Trumpa.
Korupcja korupcją, walka z nią godna pochwały, ale eksperci od polityki Bliskiego Wschodu natychmiast dostrzegli w tym zupełnie inny, sprytny ruch – próbę wyeliminowania przeciwników i ostateczną drogę ku konsolidacji władzy. Element prawdziwej walki o tron.
Czekać na inwestycje
Krok księcia faktycznie był o tyle nagły, że ledwie chwilę wcześniej MBS stanął na czele instytucji do walki z korupcją, która też dopiero co została powołana do życia. Światowe media podały, że nastąpiło to zaledwie kilka godzin przed aresztowaniami.
Teraz tylko czekać, co będzie dalej. W jakim kierunku pod jego rządami pójdzie Arabia Saudyjska. Jako minister obrony, już uwikłał ją w wojnę z Jemenem. Nie brak też głosów, że choć chce ściągnąć zachodnie inwestycje, to swoją walkę o władze może przynieść skutek zupełnie odwrotny.