Na obchody Święta Niepodległości prezydent Andrzej Duda zaprosił nie tylko Donalda Tuska, ale także wszystkich innych byłych prezydentów i premierów. Mógł więc doprowadzić do sytuacji, w której za jego plecami Jarosław Kaczyński stanąłby nie tylko obok Donalda Tuska, ale i Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bronisława Komorowskiego, Ewy Kopacz, czy Leszka Millera. Kto już nie może doczekać się tego jednoczącego Polskę obrazka, tego czeka spory zawód.
W piątkowe popołudnie
Prawo i Sprawiedliwość oznajmiło, iż ich prezes 11 listopada będzie bardzo daleko od stolicy. W Warszawie
Jarosław Kaczyński zamierza świętować 99. rocznicę odzyskania niepodległości już dziś, przy okazji 91. miesięcznicy smoleńskiej. Tradycyjny partyjny wiec upolityczniający katastrofę z 10 kwietnia 2010 roku tym razem zostanie zamieniony w Społeczne Obchody Narodowego Święta Niepodległości. Będzie marsz, przemówienie prezesa, a na koniec dojdzie do złożenia wieńców na Grobie Nieznanego Żołnierza.
11 listopada Jarosława Kaczyńskiego w stolicy już jednak zabraknie. Gdy w Warszawie będą trwały oficjalne obchody Narodowego Święta Niepodległości, prezes PiS będzie setki kilometrów od miejsca, w którym mógłby spotkać całą rzeszę swoich największych wrogów sproszonych do wspólnego świętowania przez prezydenta Andrzeja Dudę. "Od lat Jarosław Kaczyński wraz z kierownictwem PiS i parlamentarzystami święto 11 listopada obchodzi w Krakowie. Tak też będzie i jutro" – poinformowała na Twitterze rzeczniczka PiS Beata Mazurek.