
Handel retro sprzętem kwitnie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile ludzie są w stanie wydać na 30-letni komputer i ile rzeczy, które wyrzuciliście na śmietnik, jest teraz cenniejszych niż złoto. W ciągu ostatnich kilku lat możemy zaobserwować wzrost cen i zainteresowania "historyczną" elektroniką. Są modele i gry tak samo drogie (a nieraz kilka razy droższe) i pożądane, jak pod koniec XX wieku.
Nie trzeba chyba długo tłumaczyć dlaczego jest na to popyt. Jesteśmy sentymentalni i lubimy sobie wspominać "jak to drzewiej bywało". Jedni oglądają stare zdjęcia, inni odpalają Pegasusa. – Dla jednych jest to podróż do czasów dzieciństwa, kiedy komputer był odskocznią od szarej codzienności, gry rozpalały wyobraźnię i pozwalały przeżywać niesamowite przygody w wirtualnym świecie nawet, jeśli składał się on z kilku pikseli na krzyż. Przede wszystkim w dzisiejszych czasach można sobie pozwolić na kupno komputera, o którym marzyło się w latach 80. i 90., ale ze względu ówczesną cenę był on poza zasięgiem. Wtedy na przeciętny 8-bitowy komputer trzeba było pracować miesiącami – mówi Marcin Kiendra z bloga "Retrospekcja".
"Na pewno wielu ludzi jest typowymi kolekcjonerami, którzy dążą do zebrania określonych modeli komputerów i konsol. W jakim celu? Pewnie głownie dla własnej satysfakcji i samej idei kolekcjonowania. To zajęcie na dłuższą metę wymagające czasu, cierpliwości i oczywiście zasobnego portfela. Sprzęty zdobywa się przeglądając internetowe aukcje, portale handlowe czy wreszcie targowiska. Jest to też jakaś forma współzawodnictwa z innymi kolekcjonerami.
Jest też grupa ludzi zbierająca retro sprzęty po to żeby je „tuningować”. Praktycznie każdy stary komputer czy konsolę można jakoś usprawnić dodając jej współczesne akcesoria – czytniki kart pamięci do bezproblemowego uruchamiania gier i programów, porty audio/video, więcej pamięci, szybsze procesory itp.
No i ostatnia grupa to demoscenowcy i programiści, którzy za cel stawiają sobie przekraczanie technicznych granic starych komputerów: głównie w sferze tworzenia efektów graficznych i muzyki."
Panuje moda nie tylko na retro, ale i na oryginalne gry. Kiedy w latach 90-tych i na początku nowego millenium większość graczy nie miało problemu z pirackimi grami (jak i polskie prawo), to teraz jest sytuacja zupełnie odwrotna. Większość gra na legalnych kopiach. Powodów jest kilka: bardzo szybko tanieją, są też lepiej zabezpieczone, "piraty" czasem są pełne błędów, ale i dojrzała też społeczność graczy, którzy kupując je, oddają szacunek twórcom. Niestety w tym momencie jeśli chcemy pograć w oryginalne gry np. na pierwszą konsolę PlayStation (z 1995 roku), to musimy przygotować się na szok. Ceny za niektóre tytuły są astronomicznie wysokie. Np. "Suikoden 2" z 1998 roku jest sprzedawany przez niektórych nawet 1000 zł!
"Są też gry, które moim zdaniem nie powinny być drogie z racji bardzo wysokiego nakładu - na przykład pierwsze trzy części serii "Crash Bandicoot" - każdy z tych tytułów osiągnął nakład większy niż 5 milionów sprzedanych kopii. Ciekawa jest też sytuacja pierwszego "Gran Turismo", które sprzedało się w największym nakładzie. Jeszcze 3-4 lata temu było można nabyć ten tytuł za rozsądne pieniądze. Aktualnie możemy obserwować wzrost cen na portalach aukcyjnych w naszym kraju.
Aktualne ceny gier i sprzętu to tak naprawdę cena sentymentu, na którym chcą zarobić handlarze. Poza granicami naszego kraju sprawa wygląda nieco lepiej, dlatego też od pewnego czasu nabywam interesujące mnie tytuły na zagranicznych portalach aukcyjnych."
Z retro-elektroniką jest trochę jak z bitcoinami - gdybyśmy się zaopatrzyli w kilka sztuk kilka lat temu, teraz bylibyśmy bogaczami. W tym momencie każdy musi się poważnie zastanowić nad tym czy warto wchodzić w to hobby, jeśli nie śpimy na pieniądzach. Dużo cen jest zawyżanych. Alternatywą są chociażby wersje "mini" popularnych konsol. To nowoczesne wydania klasycznych modeli. Kosztują kilkaset złotych, ale mają na pokładzie wgrane najpopularniejsze gry, a do tego wejście HDMI czy port USB. Niby to samo, ale brakuje w tym dawnego dreszczyku emocji, gdy np. nie wiemy czy dany tytuł zacznie działać.
" Myślę, że to będzie wciąż przybierało na cenie, chociaż... istnieje szansa, że ludzie stracą zainteresowanie, dzięki takim świetnym wydawnictwom jak "SNES mini" na przykład. Chociaż druga strona medalu jest taka, że jak ktoś chce, to zawsze może (nielegalnie, ale jednak) coś emulować, więc tutaj chodzi raczej o zajawkę i oryginalne sprzęty. Przez jakiś czas na pewno będzie jeszcze rosło, ale trudno się tutaj jednoznacznie określić — bo wszystkie nośniki mają jakąś datę przydatności do spożycia. Nie wiadomo ile wytrzymają kartridże, płyty CD to ok. 20-25 lat. I powoli zaczynają przestawać działać, tak o, same z siebie. O dyskietkach nawet nie wspomnę. Zachodzi zatem tutaj dużo zmiennych.
Plus, jeśli chodzi o gry, to czasami kolekcjonerzy są bardzo niemiło zaskakiwani. Przykład? Radiant Historia z Nintendo DS, które było wybitne, było go mało, ceny podskoczyły do 500-600zł... a z dnia na dzień pojawiła się na rynku kolejna paczka z grami, które niczym się nie różniły z wyglądu (identyczne pudełka, karty, żadna tam platynowa edycja), które wycenione były na ok. 100zł. Więc automatycznie z dnia na dzień cena gry z 500zł spadłą na 100."
