Każdy, kto miał do czynienia z niezwykle popularną serią gier "The Sims", był świadkiem śmierci swojego podopiecznego. Pod tym względem żywot wirtualnych ludzików zbytnio nie różni się od naszego. Jednak ze świecą można szukać graczy, którzy nie próbowali uśmiercić członka swojej elektronicznej rodziny.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Zabijanie Sima to zupełnie inna sprawa, niż strzelanie do "żywych" wrogów grach sieciowych. To my dajemy życie wirtualnej rodzince, opiekujemy się nią, a potem decydujemy się czy umrze z przyczyn naturalnych czy "losowych". "The Sims" to rozbudowana wersja zabawy z domkiem dla lalek. Postacie, które widzimy na ekranie mają szczątkową inteligencję, a sama gra ma symulować życie. Mamy jednak na nie wpływ.
To nic złego, a wręcz przeciwnie
Dlaczego tak wiele osób znęca się nad swoimi komputerowymi dziećmi i ma z tego frajdę? – Nie widzę w tym nic złego. Wiemy, że to tylko symulacja i współczesna forma rozrywki, która daje człowiekowi możliwość panowania nad czymś. Świat jest tak skonstruowany, że najwidoczniej brakuje nam sposobu na odreagowanie, gdy nie kontrolujemy naszej codzienności. Na zasadzie: "W korporacji panują nade mną, więc w domu ja będę panować nad Simami"– tłumaczy prof. psychologii klinicznej Krystyna Drat-Ruszczak z Uniwersytetu SWPS.
Ale to też nie znaczy, że jeśli z demonicznym uśmiechem patrzymy na cierpiące Simy, to wszystko z nami jest w porządku.
W sieci gracze dzielą się sposobami na interwencję Kostuchy: "zabij go muchami z brudnych talerzy" albo "zamknij go w kuchni bez drzwi i gotuj tak długo aż zrobi się pożar". Jednym z najbardziej kreatywnych i znanych sposobów na śmierć w pierwszej części gry było utopienie Sima w basenie. Wchodził do wody, a my usuwaliśmy mu drabinkę. Biedak nie potrafił wyjść z basenu i ginął w męczarniach.
Mroczny Kosiarz ma pełne ręce roboty
W pierwszej części Simsów (2000 rok) jest "tylko" 9 rodzajów śmierci, wszystkie pokazane są na poniższym filmiku. Wszystkim towarzyszy też odpowiednia animacja.
W kolejnych częściach twórcy poszli za ciosem i wzbogacili ofertę wysyłania Simów na tamten świat. Ale dodali tez możliwość przywrócenia im życia np. za pomocą Wskrzeszeniomatu. W ostatniej,czwartej odsłonie deweloperzy nieco utrudnili zadanie domorosłym sadystom - Simy już nie są takie głupiutkie i lepiej sobie radzą ze swoim okrutnym panem. "Naprawdę powinno być łatwiej zabić sima, bo tak naprawdę się trzeba mocno postarać i dużo czasu i nerwów stracić, żeby w końcu się udało" - żali się jedna z graczek na forum.
Sim może więc umrzeć pod wpływem emocji np. wstydu, wściekłości czy właśnie śmiechu. "Aby obejrzeć tę efektowną śmierć należy wprowadzić sima w ostatni poziom nastrójnika "rozbawiony". Jest to dość trudne. Potrzebujemy zgromadzić w jednym miejscu wszystkie obiekty, którym można włączyć aurę rozbawienia (najczęściej są to obiekty odblokowywane za poziomy w konkretnych karierach, znaleźć je można w trybie kupowania w sekcji Dekoracje). Można także oglądać komedie w telewizji, wziąć kąpiel z bąbelkami i przeczytać książkę "Niech się śmieją do łez". Bardzo pomocne jest także nadanie simom cech "głupek" lub "niezdarny" – czytamy w "Poradniku dla psychopaty" na stronie SimsWeb.
Powstają też specjalne mody czyli dodatki tworzone przez graczy, dzięki którym nasz Sim może stać się... seryjnym mordercą.
Zabawa w boga
Są oczywiście gracze, którzy przeżywają śmierć swoich Simów. Wszak poświęcili sporo czasu na ich karierę i życie rodzinne. Niektórzy grają jednak tylko po to, by zabijać, a by było szybciej to wpisują kody. Cześć osób robi to też z czystej ciekawości, ale większość, dla zabawy. – W pojedynkę rzadko grałam w Simsy, często kończąc na stworzeniu jednej postaci albo domu. Nie kręciły mnie jako symulator życia. Ale spotkania z kumplami na "mordowanie" do tej pory wspominam z uśmiechem. Jakkolwiek dziwacznie to nie brzmi – mówi moja znajoma, która wyrosła już z tej kontrowersyjnej formy rozrywki.
"Siadaliśmy przy jednym komputerze, tworzyliśmy kilku Simów, oczywiście nadając im, jak nam się wówczas wydawało, zabawne nazwiska. A potem przekrzykując się nawzajem, proponowaliśmy sposoby na doprowadzenie ich do skraju wytrzymałości. Najczesciej tworzyliśmy absurdalne sytuacje, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością - np. obstawianie Sima sedesami, ale w taki sposob, by nie mógł z nich skorzystać. W takiej sytuacji najbardziej śmieszyło, gdy wskaźnik higieny spadał do zera."
Simy rodzą też dzieci. Oczywiście gracze też próbują je uśmierci. Najczęściej wirtualne maluchy są w porę zabierane przez opiekę społeczną, ale na YouTube jest pełno filmików w których gracze prześcigają się w zabijaniu niemowlaków. Nieraz im się to udaje. Nic dziwnego, że w brutalnej serii GTA nie ma dzieci.
Wielu seryjnych morderców w dzieciństwie znęcało się nad zwierzętami i słabszymi. Profesor psychologii z którą rozmawiałem uważa jednak, że maltretowanie psa to zupełnie coś innego niż Sima. Ba! Możliwe, że ta gra w wielu "zabija" przyszłego psychopatę. – "Simsy" nie kształcą morderczych instynktów, bo wiemy, że mamy do czynienia ze sztucznym światem. Jeśli ktoś na wyrosnąć na bestie, to Simy mu w tym na pewno nie pomogą – zapewnia Krystyna Drat-Ruszczak z Uniwersytetu SWPS. – Już prędzej noże wystawione na widoku w kuchni powodują większą agresję. Bardziej bym się obawiała powszechnego dostępu do broni czy planowanych strzelnic w każdej gminie niż gier komputerowych, gdzie ludzie mogą wykonywać swoje "eksperymenty" myślowe – tłumaczy profesor.
Sadystyczni gracze, możecie odetchnąć z ulgą: jesteście zdrowi.
"Kolejnym krokiem w celu “unowocześnienia” rozgrywki jest utrudnienie zabicia sima. Śmiercią rządziły proste zasady. Nie jesz – giniesz. Płoniesz – giniesz. Odcinasz wyjścia z basenu – topisz się... i giniesz. Nierozważnie bawisz się dziwnymi substancjami, mitycznymi reliktami – giniesz. Widać było to zbyt proste. W TS4 zabraknie wszelkich chorób i nie dość, że sim będzie ginął dużo dłużej to gra będzie bardzo nachalnie informowała nas – jak dzieci – że jeśli nie nakarmimy sima to umrze. Co śmieszniejsze łatwo będzie można umrzeć ze śmiechu..."Czytaj więcej
Prof. Krystyna Drat-Ruszczak
Psycholog z Uniwersytetu SWPS
"Nie można powiedzieć, że osoby, które zabijają Simy przerzucą się potem na ludzi. Gra ma pewne znaczenie terapeutyczne. Jest wielka szansa na to, że w ten sposób ludzie wyładują negatywne emocje. Lepiej tak, niż robić to na żywym człowieku. A czasem każdy z nas musi się przecież jakoś wyżyć."