Nikt nie może uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Przez cały weekend mieszkańcy Grudziądza palili znicze przed kamienicą, w której mieszkał Tomek. Kilkaset ludzi wyszło na ulice i szli pod jego dom niczym wielka demonstracja. "Dzieciobójca!" – rozległo się pod zakładem karnym, gdzie od kilku dni przebywa matka chłopca i jej partner. Los 3,5-letniego Tomka skatowanego na śmierć we własnym domu wstrząsnął Grudziądzem jak mało co. We wtorek odbył się jego pogrzeb.
Chłopiec trafił do szpitala nieprzytomny, w stanie krytycznym, z licznymi obrażeniami, miał problemy z oddychaniem. – Nigdy w mojej pracy nie spotkałam się z takim przypadkiem. Z przemocą tak. I z różnymi drastycznymi rzeczami również. Ale z tego typu przypadkiem mam do czynienia pierwszy raz – przyznaje Maria Janowska, dyrektor Centrum Pomocy Dziecku i Poradnictwa Rodzinnego w Grudziądzu.
Po tym, jak policja zatrzymała matkę Tomka i jej partnera, rodzeństwo chłopca trafiło właśnie do jej ośrodka. To sześcioro dzieci w wieku od 4 do 11 lat. Tomek miał 3,5 roku, był najmłodszy z całej, liczącej 7 dzieci gromadki. – Jedne dzieci zdają sobie sprawę z sytuacji, w której się znalazły. Są tego świadome. Inne, z racji wieku, nie – mówi naTemat Maria Janowska.
Do niczego się nie przyznaje
Tomek zmarł 17 listopada, lekarze od kilku dni walczyli o jego życie. 30-letnia matka chłopca i jej 25-letni partner przebywają w areszcie. On usłyszał już zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem, do niczego się nie przyznaje. Ona – miała twierdzić, że zasinienia na ciele dziecka to skutek choroby. Tłum ludzi zdążył już wykrzyczeć pod więzieniem "Dzieciobójca!".
– Służby będą się wypowiadały na ten temat, ale ja nie mogę uwierzyć, że matka nie wiedziała, nie widziała, nie zdawała sobie sprawy. Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Z doniesień medialnych wszyscy wiemy, że to dziecko było skatowane. To na pewno nie stało się jednego dnia. Takie mam podejrzenie. To nie mogło się stać tylko tego jednego dnia – mówi. Dodaje, że wcześniej przemoc wobec tej rodziny stosował ojciec biologiczny dzieci. Również w stosunku do ich młodej matki.
Marsz dla Tomeczka
Sprawa zbulwersowała całą Polskę, ale informacja o śmierci Tomka przede wszystkim była wstrząsem dla całego miasta.
Każdego dnia o tym pisano, Facebook zalewały tony komentarzy. "Zwyrodnialcy, bydlaki" – to lżejsze określenia, które padały pod adresem aresztowanych. W sobotę przez miasto przeszedł "Marsz dla Tomeczka". Mieszkańcy Grudziądza zaczęli skrzykiwać się na portalach społecznościowych. "Weźmy znicze, maskotki. Dla małego Tomka" – apelowała jedna z internautek.
Nie wszystkim potem spodobała się atmosfera tego marszu. Miało być uczczenie pamięci, a było wiele krzyków, wyzwisk, na zdjęciach widać, jak niektórzy kopią bramy zakładu karnego. –
Śmierć za śmierć! – skandowano.
Ale sprawą i tak żyło pół miasta. – Bardzo ta tragedia ludźmi wstrząsnęła. Bardzo, bardzo, bardzo. Gdybym mogła, sama pojechałabym zapalić znicz – mówi jedna z mieszkanek Grudziądza. Znicze paliły się przez cały weekend. – Gdzieś na portalu było zdjęcie Tomka. I każdy potrafi sobie wyobrazić tę tragedię, odnosząc się właśnie do tego konkretnego dziecka. Nie wizualizował w myślach anonimowego chłopca, tylko widział jego twarz. To jeszcze bardziej potęguje to, jak ludzie przejęli się jego śmiercią – dodaje.
Może ludzie zaczną być bardziej czujni
Maria Janowska widziała te reakcje ludzi. – Jeśli nikt nic by nie zrobił to chyba bym się martwiła. Dziecko zostało zabite i wszyscy przeszliby nad tym do porządku dziennego? Ta reakcja pokazuje, że chyba przestajemy akceptować to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. W tym przypadku za późno. Ale trzeba wyciągać wnioski. Jest nadzieja, że może ludzie będą bardziej czujni. Sąsiedzi, zwykły obywatel – że zareagują, gdy coś dzieje się za ścianą, na ulicy. I nie pomyślą, że jak rzecz dzieje się w rodzinie, to nie będą się wtrącać.
Bo, jak dodaje, sprawcy bardzo często wybierają właśnie najmłodsze dzieci. – One są najbardziej bezbronne, one nic nie powiedzą. Są bezpieczne dla sprawcy. Zazwyczaj, gdy jest przemoc w rodzinie, sprawca szuka najsłabszej ofiary. Bo chce mieć poczucie, że nikt go nie wyda – mówi.
Pogrzeb Tomka odbył się we wtorek w Kwidzynie. Zajęła się nim rodzina ze strony biologicznego ojca. Który również jest oskarżony o znęcanie się nad tą rodziną.
Sami bardzo to przeżyliśmy. Osoby, które opiekują się jego rodzeństwem nie szczędzą im ani sił, ani czasu. Dzieci mają bardzo dobrą opiekę. Są pod stałą opieką psychologiczno-pedagogiczną stałego zespołu specjalistów. To są trzy osoby, które zajmują się tylko nimi. Dzieci wymagają wsparcia, zaopiekowania, pomocy, zapewnienia poczucia bezpieczeństwa i to w tej chwili jest dla najważniejsze, by mogły znaleźć się w tej traumatycznej sytuacji.