
Sami bardzo to przeżyliśmy. Osoby, które opiekują się jego rodzeństwem nie szczędzą im ani sił, ani czasu. Dzieci mają bardzo dobrą opiekę. Są pod stałą opieką psychologiczno-pedagogiczną stałego zespołu specjalistów. To są trzy osoby, które zajmują się tylko nimi. Dzieci wymagają wsparcia, zaopiekowania, pomocy, zapewnienia poczucia bezpieczeństwa i to w tej chwili jest dla najważniejsze, by mogły znaleźć się w tej traumatycznej sytuacji.
Tomek zmarł 17 listopada, lekarze od kilku dni walczyli o jego życie. 30-letnia matka chłopca i jej 25-letni partner przebywają w areszcie. On usłyszał już zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem, do niczego się nie przyznaje. Ona – miała twierdzić, że zasinienia na ciele dziecka to skutek choroby. Tłum ludzi zdążył już wykrzyczeć pod więzieniem "Dzieciobójca!".
Sprawa zbulwersowała całą Polskę, ale informacja o śmierci Tomka przede wszystkim była wstrząsem dla całego miasta.
Śmierć za śmierć! – skandowano.
Maria Janowska widziała te reakcje ludzi. – Jeśli nikt nic by nie zrobił to chyba bym się martwiła. Dziecko zostało zabite i wszyscy przeszliby nad tym do porządku dziennego? Ta reakcja pokazuje, że chyba przestajemy akceptować to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. W tym przypadku za późno. Ale trzeba wyciągać wnioski. Jest nadzieja, że może ludzie będą bardziej czujni. Sąsiedzi, zwykły obywatel – że zareagują, gdy coś dzieje się za ścianą, na ulicy. I nie pomyślą, że jak rzecz dzieje się w rodzinie, to nie będą się wtrącać.