
Reklama.
To była jedna z obietnic wyborczych Donalda Trumpa, w której zapowiadał, że jeśli zamieszka w Białym Domu to uzna Jerozolimę za stolicę Izraela i przeniesie z Tel Awiwu placówki dyplomatyczne. O swoim zamiarze Trump poinformował już telefonicznie przywódcę autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, a także króla Jordanii, prezydenta Egiptu, króla Arabii Saudyjskiej i premiera Izraela. Choć z perspektywy kilku tysięcy kilometrów fakt przeniesienia placówki dyplomatycznej z jednego miasta do drugiego wydaje się być błahostką, to w rzeczywistości krok Donalda Trumpa na Bliskich Wschodzie zostanie z pewnością określony jako wrogi. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by przewidzieć, jak wielki gniew pośród muzułmanów wzbudzi decyzja prezydenta USA. Będzie nowa Intifada?
Ten konflikt trwa od dziesięcioleci, zaczął się jeszcze na długo przed powstaniem na terenach Palestyny państwa Izrael. Ma on charakter etniczny, religijny i terytorialny, wiele osób uważa, że tak naprawdę to właśnie tu toczy się główny spór między światem zachodnim, którego przedstawicielem jest Izrael, a światem arabskim.
Powstanie Izraela proklamowano 14 maja 1948 roku i już dzień później rozpoczęła się pierwsza wojna izraelsko-arabska. Jedna z wielu, kolejne wojny wybuchały w regionie nader często. W 1956 wybuchła wojna z Egiptem. W 1967 Izrael zajął Półwysep Synaj, Strefę Gazy, Judeę wraz z Jerozolimą, Samarię i Wzgórza Golan. Sześć lat później Izrael odpierał ataki państwa arabskich, w latach 1982-85 toczył pierwszą wojnę z Libanem, a w 2006 drugą.
Podstawą konfliktu jest brak akceptacji Ligi Państwa Arabskich dla istnienia żydowskiego państwa Israel na terenach Palestyny. Na tych samych terenach funkcjonuje też od lat Państwo Palestyńskie. Do dziś nie zostało uznane przez wiele krajów, w tym Polskę, choć co ciekawe, posiada w Polsce swoją ambasadę. 17 grudnia 2014 roku Parlament Europejski przyjął uchwałę o uznaniu "w zasadzie" państwowości palestyńskiej. Jest to kompromis, w myśl którego mają istnieć oba państwa, a ich stolice mają się znajdować w Jerozolimie pod warunkiem jednak, że zarówno Izrael jak i Palestyna uznają się nawzajem. Trudno mówić o zawarciu kompromisu, jeśli Hamas do dziś nie złożył broni. Walki na dobrą sprawę nie wygasły do dziś, Choć ostatnie większe starcia z udziałem dużych sił wojskowych miały miejsce 3 lata temu.
I nie wykluczone, że za sprawą decyzji Donalda Trumpa wojna znów zapłonie z pełną mocą. Wysoki rangą palestyński dyplomata powiedział, że w chwili, gdy Cały Bliski Wschód, Palestyńczycy i Izraelczycy czekają na przełom i ponowne negocjacje, Trump rozpoczyna nowy etap zamętu i anarchii . – Uznając Jerozolimę za stolicę Izraela Trump tak na prawdę ogłasza wojnę na Bliskich Wschodzie, wojnę przeciwko 1,5 miliardowi muzułmanów – twierdzi Manuel Hassassian. – To znak niekompetencji i błąd – twierdzi z kolei irański przywódca ajatollah Ali Khamenei.
Donald Trump musi mieć świadomość niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą przeniesienie ambasady do Jerozolimy. Departament Stanu już poinformował, że dyplomaci dostali zakaz poruszania się po starej części Jerozolimy w związku z zapowiadanymi protestami. Prezydent Francji Emmanuel Macron próbował odwieść Trumpa od podejmowania tak zdecydowanych kroków przekonując, że kwestia statusu Jerozolimy powinna być przedmiotem rozmów pokojowych między Palestyńczykami, a Izraelczykami. Najwyraźniej były to jednak próby bezskuteczne. Tymczasem do grona krytyków tej decyzji dołącza również papież Franciszek.
Obowiązek przeniesienia ambasady ciąży na władzach USA od czasu podpisania w 1995 roku stosownej ustawy przez ówczesnego prezydenta Billa Clintona. Prezydent może odroczyć ten proces o pół roku z uwagi na bezpieczeństwo narodowe i tak się to właśnie działo od 12 lat. Donald Trump postanowił zerwać z tą "tradycją" i spełnić obietnicę wyborczą. Pesymiści twierdzą, że dopiero teraz cywilizacja zachodnia pozna smak prawdziwego terroryzmu.
źródło: politico.eu