
– Historia opowiedziana w filmie wydarzyła się naprawdę. Zdradził mi ją pewien didżej, którego przez 10 lat targały wyrzuty sumienia. W końcu postanowił się zwierzyć – mówił mi debiutujący reżyser Alek Kort. Skrywany sekret tak go ujął i poruszył, że postanowił o nim opowiedzieć na srebrnym ekranie.
Główną bohaterką filmu jest młoda DJ Mini... choć słowo "młoda" średnio do niej pasuje - grana jest przez 40-letnią Maję Hirsch. Jest to jednak uzasadnione scenariuszowo - filmowa didżejka nie wierzy w swój talent, zwleka z wzięciem w garść, a latka lecą. Młodość dotyczy więc jej stażu na scenie. Nie jest ponadto tak sztuczna jak Zac Efron w filmie o podobnej tematyce: "We are your friends" (po polsku "Świat jest nasz"). Kibicujemy Mini w karierze, choć bywa często irytująca (zwłaszcza jak stoi za didżejką). Ludzie ją ranią, ale i ona nie pozostaje dłużna. Postać nieszablonowa, która potrafi zaskoczyć, co rzadko zdarza się ostatnio w polskim kinie.
"Didżejki, z którymi rozmawiałem, przyznały, że miały tak samo ciężko jak w każdej innej branży. W filmie pada tekst do Mai wchodzącej do Ministry of Sound w Londynie: "Czy jesteś tancerką?". Tak jest cały czas, przez to uzdolnione kobiety są bardziej ambitne od mężczyzn, bo więcej muszą udowadniać.
Pamiętam jedną imprezę na Ibizie z dziewczyną za deckami. To jak zagrała, wbiło mnie w ziemię. A po występie, o 2 w nocy, widzę ją z małymi dzieciakami. To była jej normalna praca. Sam się na tym złapałem, że niby nie jestem szowinistą, a jednak oceniłem niesłusznie, nie doceniłem wcześniej. Pewnie te wyrzuty sumienia skłoniły mnie do stworzenia postaci kobiecej."
Film powstawał ponad 2 lata. Jednak całe tło i kontakty reżyser budował jeszcze wcześniej. – Mieszkam od 20 lat w Wielkiej Brytanii, tam wszyscy wiedzą, że Ibiza to nie tylko turystyczna wyspa, ale raj dla muzyków i imprezowiczów. W Londynie jest Ministry of Sound - klub, wytwórnia, instytucja muzyczna (powstaje tam też część zdjęć - red.). Większość DJ-ów i producentów żyje w Londynie, a na Ibizie występuje. Poznałem to środowisko, a potem poleciałem na Ibizę w roli obserwatora tego zjawiska. Tam też zakumplowałem się z Unerem – opowiada Alek Kort. Hiszpański DJ i producent stworzył całą muzykę do filmu - Kiedy "zdejmiemy" obraz, zostanie pełen didżejski set – dodaje reżyser. To też był debiut Unera jako kompozytora muzyki do filmu.
"DJ" chce też pokazać życie osób, które żyją z elektronicznej muzyki od kuchni. I nawet nieźle to wyszło, bo DJ Mini nie puszcza muzyki z Winampa tylko Traktora, którego używają artyści. – Gdy poznałem kilku z nich, od razu się zafascynowałem tym tematem, a jak coś czujesz, to chcesz to zrobić – przyznaje Kort. – Dla mnie didżej-producent to kompozytor, a nie taki stereotypowy "party man". Nawet nie widziałem, by brali używki. Oni na gigach potrzebują precyzji w rękach. Muszą przecież obsługiwać te wszystkie gałki i programy. Jako profesjonaliści nie mogą sobie pozwolić na błędy. Są niczym dyrygenci w filharmonii, tylko, że oni też tworzą muzykę – mówi reżyser. –Zauważyłem też, że oni nie potrafią tworzyć stałych, mocnych relacji. Np. Nelsky powiedział na wstępie swojej dziewczynie, że jego prawdziwa żona... to muzyka. Siedzi głównie w studiu, będzie kochać, ale partnerka zawsze będzie na drugim miejscu – dodaje reżyser.
