Włodzimierz Czarzasty w ostrych słowach ogłosił dziś wielki koniec Adama Michnika. "Nie jest już królem idei" - powiedział w TOK FM. Rzeczywistość nie znosi jednak próżni, więc zarówno po prawej, jak i lewej stronie wyrastają nowe postaci, które kreują idee. Kto we współczesnej Polsce może przejąć pałeczkę po Michniku?
Młody, zdeterminowany, oddany idei, gotów na poświęcenia - taki kiedyś był Adam Michnik. Za swoje przekonania i działalność najpierw został zwolniony z uczelni, później objęty zakazem publikacji, a w latach '80 więziony i represjonowany. Choć przez lata jego działalność inspirowała tysiące młodych aktywistów, dziś jest już postacią mocno niejednoznaczną. Wielu publicystów oskarża go przede wszystkim o układy z dawnymi działaczami PRL-u, czego dowodem ma być na przykład jego apel o abolicję dla odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego.
Dziś na antenie radia TOK FM, Włodzimierz Czarzasty ogłosił, że Adam Michnik "nie jest już królem idei". Czy wśród dzisiejszych dziennikarzy i działaczy jest ktoś, kto może go zastąpić?
Pereira z prawej
Blog mediowo.salon24.pl, 28 tys. wypowiedzi na Twitterze, 1,9 tys. "śledzących" jego wystąpienia i tyle samo fanów strony na Facebooku. Posada rzecznika Solidarnych 2010, audycje prowadzone w radiu Wnet, teksty publikowane m.in. w serwisie niezalezna.pl i praca w "Gazecie Polskiej Codziennie" – to krótkie podsumowanie Samuela Rodrigo Pereiry, którego nazwisko jest dziś jednym z najgorętszych wśród młodych konserwatystów.
Z wykształcenia historyk. Szerszemu gronu dał się poznać, kiedy całe dnie spędzał na wiecach przed Pałacem Prezydenckim. Pereira był jednym z pomysłodawców stowarzyszenia Solidarni 2010, a kiedy już je powołano, został jego rzecznikiem. Nie tylko reprezentował je w mediach, ale także inicjował pod jego auspicjami "spotkania pod Namiotem", na których o stanie Polski dyskutowali m.in. prof. Ryszard Legutko, Ludwik Dorn i Antoni Macierewicz. Po roku działalności zrezygnował jednak, za co - jak sam napisał na blogu - został usunięty ze Stowarzyszenia.
Teraz Pereira jest dziennikarzem "Gazety Polskiej Codziennie". To jednak tylko niewielka część jego działalności. Pereira jest niezwykle aktywny w internecie. Nie tylko pisze teksty na bloga i dla prawicowych serwisów, ale także intensywnie korzysta z serwisów społecznościowych.
Jak przyznał w rozmowie z naTemat, swoją aktywnością na każdym z tych pól stara się kształtować rzeczywistość zgodnie z Dekalogiem.
- Wydaje mi się, że człowiek po to jest na Ziemi, żeby zmieniać siebie i swoje otoczenie na lepsze. W życiu są różne sytuacje, wydarzenia, myśli i ważne jest, żeby analizując każdą z nich mieć kompas. Jestem osobą wierzącą i dla mnie takim kompasem jest Dekalog. Jeśli w danej sytuacji nie mam rozeznania co jest tym dobrem, to wracam do tych dziesięciu podstawowych zasad - zapewnił. Przyznał też, że ważnym wyznacznikiem jest dla niego również prawda. - Mam wrażenie, że w Polsce to właśnie jest kością niezgody w ocenie: przemiany po 1989 roku, postaci, w przypadku lustracji, Okrągłego Stołu, czy tzw. kaczyzmu, bądź polityki miłości PO. Moim zdaniem zdrowe państwo powinno budować się na tym, że ci, którzy rządzą są przejrzyści, a w każdym bieżącym sporze trzeba się zastanowić, gdzie ta prawda leży. Bez relatywizmu. Wyniosłem z domu przekonanie, że najgorsze, co można w życiu robić, to kłamać.
Pereira nie kryje się ze swoimi poglądami politycznymi, otwarcie przyznaje w rozmowach, że głosuje na PiS. Jego zdaniem, w dziennikarstwie wcale nie chodzi o to, żeby udawać, że się nie ma poglądów, ale o uczciwe relacjonowanie rzeczywistości. - Dla mnie problemem są ci dziennikarze, którzy udają że są obiektywni i przez to wprowadzają w błąd swoich odbiorców - przekonuje i dodaje, że ma problem z tymi, którzy wyznają konserwatywny zestaw wartości, a mimo to chętnie pojawiają się w TVN24 lub na łamach "Gazety Wyborczej". - Myślę, że czują potrzebę lansowania własnego nazwiska - przyznaje.
Dlaczego Pereira może kiedyś stać się "królem idei" wśród konserwatystów? O tym, że przypomina młodego Michnika powiedziała mu ponoć mama. Chodziło o jego styl przeciwstawiania się establishemntowi. Choć sam dziennikarz z takim określeniem się nie zgadza, jego styl zdecydowanie podoba się młodym na prawicy. Pereira potrafi dosadnie wyrażać to, co myślą i działać tak, jak sami by chcieli. Dodatkowo - mimo twardego stanowiska w wielu sprawach - czasem pozwala sobie także na luz. Tak, jak dziś, kiedy opublikował grafikę, którą stworzył wraz ze współpracownikami z redakcji.
Sierakowski z lewej
Pereira nie chce być nazywany "drugim Michnikiem", także dlatego, że jego zdaniem obecnie jest znacznie więcej liderów niż było w czasach, w których działał naczelny "Gazety Wyborczej". Trudno się z tym nie zgodzić - wystarczy spojrzeć na drugą stronę ideologicznej barykady, tam, gdzie w środowisku "Krytyki Politycznej" działa Sławomir Sierakowski.
Rocznik 1979, z wykształcenia socjolog, z zawodu publicysta, z zamiłowania dramaturg. Od dziesięciu lat prowadzi stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego i wydaje "Krytykę Polityczną", która skupia wokół siebie wielu lewicowych działaczy. Na jej łamach toczą się dyskusje o in vitro, związkach partnerskich i wielu innych kontrowersyjnych społecznych tematach. Ostatnio "Krytyka" zaczęła także poszukiwać odpowiedzi na pytanie, czym w Polsce jest lewica.
O co walczy sam Sierakowski? Jak przyznał w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego", stara się wzbudzić "inteligenckie zaangażowanie", które wydaje się w Polsce znikać. - Mnie rozczarowywało najbardziej, że teraz ma już być tylko konsumpcja, kariera, biznes, a to, co tak pociągające w naszej kulturze i tradycji – inteligenckie zaangażowanie – uznano za przestarzałe i niepotrzebne - powiedział.
Sierakowski przyznał, że jest zawiedziony tym, że po 1989 roku opozycyjni inteligenci nagle przestali mówić o ideach socjalnych, a zajęli się kapitalizmem i wolnym rynkiem. Jego zdaniem w Polsce konieczna jest odbudowa lewicy niezwiązanej z komunistycznymi elitami. Jak powiedział dla "TP", chodzi o "angażowanie ludzi poprzez tworzenie wspólnego etosu opartego na działaniu, doświadczeniu, przeżyciu."
Sierakowski jest znacznie bardziej znany i doświadczony, niż Pereira. W 2007 roku otarł się o Grand Press, a rok później - Nagrodę im. Barbary Łopieńskiej. Kiedy zaczynał z "Krytyką" był w stanie zmobilizować w obronie sprawy wiele poważnych osobistości. Tak, jak w przypadku "Listu Otwartego do Europejskiej Opinii Publicznej" dotyczącego kształtu Konstytucji Europejskiej. Krytycy twierdzą jednak, że przespał swoją szansę na poważny ruch na lewicy, a jego potencjalne zaplecze zostało przechwycone przez Ruch Palikota.
A jak jest Waszym zdaniem? Czy Sierakowski lub Pereira mają szansę stać się nowymi "królami idei"?
Moim zdaniem zdrowe państwo powinno budować sie na tym, że ci, którzy rządzą są przejrzyści, a w każdym bieżącym sporze trzeba się zastanowić, gdzie ta prawda leży. Bez relatywizmu. Wyniosłem z domu przekonanie, że najgosze, co można w życiu robić, to kłamać.
Sławomir Sierakowski
redaktor naczelny "Krytyki Politycznej"
Mnie rozczarowywało najbardziej, że teraz ma już być tylko konsumpcja, kariera, biznes, a to, co tak pociągające w naszej kulturze i tradycji – inteligenckie zaangażowanie