
Gościem Konrada Piaseckiego w Radiu Zet była Beata Kempa, była szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Rozmowa początkowo przebiegała po myśli posłanki Prawa i Sprawiedliwości, która żartowała i spokojnie udzielała dyplomatycznych odpowiedzi na pytania o konkretne nazwiska nowych ministrów.
REKLAMA
– To tylko przymiarki dziennikarskie – komentowała z uśmiechem na twarzy spekulacje dziennikarskie na temat rekonstrukcji rządu, dotyczące między innymi wymiany Antoniego Macierewicza na Mariusza Błaszczaka. – Oj, dziennikarze trochę odbierają prawo premierowi do rekonstrukcji, ale macie do tego prawo – nie chciała ich potwierdzić, ani im zaprzeczyć. Piasecki zarzucił Kempie brak odpowiedzi na jego pytania oraz "wicie się".
– Nie wiję się, tylko śmieję się – żartowała na temat zmian w rządzie, mówiąc o licznych doniesieniach medialnych. Przypomniała, że dziennikarze zapomnieli przewidzieć jeszcze jedną nominację. – A kto będzie marszałkiem sejmu, jeśli Brudziński bedzie szefem MSWiA – bawiła się bezradnością dziennikarza. – Wszystko będzie jasne o 12 – powtarzała.
Jednak nagle stało się coś, co zupełnie odmieniło ton i minę posłanki. Piasecki poruszył temat jej nowej funkcji – ministra do spraw pomocy humanitarnej i porównał ją do poprzedniej: szefowej KPRM. – To pana dość złośliwa ocena – ucięła, kiedy Piasecki powiedział, że ma najbiedniejszą działkę w rządzie. Kempa argumentowała, że to ważne stanowisko, bo Unia Europejska zupełnie nie radzi sobie z kwestią uchodźców. Zdaniem posłanki PiS, "jeśli uchodźcy będą mieli zapewnione miejsca w obozach, pomoc medyczną, edukację dla dzieci, to wtedy zupełnie inaczej podchodzą do kwestii emigracji, która jest dla nich jedną wielką niewiadomą" – argumentowała Beata Kempa.
– Czy warto przyjmować funkcję na otarcie łez? – dopytywał Piasecki. – Funkcja, którą powierzył mi premier Morawiecki, jest tą, w której czuję się najlepiej – odpowiedziała posłanka, jednak już bez wcześniejszego uśmiechu na twarzy.
źródło: Radio Zet
