
10. sezon serialu nawet przypadł mi do gustu, bo sprawiał wrażenie pastiszu, mrugnięcia oka do fanów. Dostaliśmy 6 nostalgicznych odcinków w starym stylu pod względem tematyki (i na poważnie i z jajem - jak tak ten z jakże aktualnym Reptilianem) oraz produkcji (mocno trącił myszką) przyjemnie się oglądało. Nie ma zbyt wielu takich seriali (poniekąd "Black Mirror" podtrzymuje dawnego ducha "Archiwum", ale podaje go na miarę XXI wieku), no i to w końcu powrót do czasów dzieciństwa i kultowych losów duetu agentów FBI. Niestety reanimowany serial przypadł do gustu nie tylko mnie. W innym razie Chris Carter nie nakręciłby kolejnej serii, prawda? Obecnie panuje raczej moda na kasowanie nawet dobrych seriali, a tu usilnie dokręca się kolejne odcinki do słabej produkcji. To zresztą domena stacji Fox - patrz: "Żywe Trupy" oraz "Prison Break".
Premierowy odcinek miał słabiutką jak na USA oglądalność: wyniosła 5,19 mln (czyli o ponad 10 milionów mniej niż odcinek pierwszy 10. sezonu). Przykro się w nim patrzy nie tylko na bohaterów z dzieciństwa, których tak normalnie, po ludzku szkoda, ale ogólnie na cały odcinek. Kontynuuje główny wątek serialu, więc trzeba znać historię z poprzednich sezonów, żeby coś zrozumieć. I tak fani będą mieć z tym problem. Jest nakręcony fatalnie. "Chaos" to słowo klucz, oprócz tego ciągłe cięcia scen jak teledysku, kiczowate zbliżenia na twarze jak w telenoweli, skakanie po wątkach. Ogląda się to z zażenowaniem - ktoś tu poważnie zakpił z widzów. Zresztą wystarczy poczytać komentarze w internecie. Czy jest na sali osoba, której premiera się w pełni podobała?