Niezbyt rozmowny był odwołany minister środowiska Jan Szyszko, gdy dziennikarz portalu wpolityce.pl zapytał go o to, czy spodziewał się dymisji. Przy okazji wydał dość odważną rekomendację, gdy padło pytanie o jego następcę. Widać wyraźnie, że minister, który już zawsze będzie się kojarzyć z wycinką Puszczy Białowieskiej i rozszerzaniem praw myśliwych, nie może się pogodzić z tym, że już nie on będzie dowodził resortem.
"Widocznie tak musiało być. Decyzja należy przecież do pana premiera" – tylko tyle miał do powiedzenia
Jan Szyszko, pytany, czy spodziewał się dymisji. Na drugie pytanie, o to czy jego następca sobie poradzi, odpowiedział z równie zdawkową refleksyjnością. Przy czym... A, sami pewnie zwrócicie uwagę na drugie zdanie wypowiedzi byłego ministra środowiska.
Trochę bardziej odwołany minister rozkręcił się przy pytaniach o Puszczę Białowieską i o to, że po jego odwołaniu z ulgą odetchnęli przeciwnicy wycinki drzew. "Na pewno ci, co mnie zwalczali w Puszczy Białowieskiej uważają, że to jest ich sukces. To nie ulega wątpliwości. Realizowałem tutaj w stu procentach program PiS i myślę, że mój następca też będzie tak czynił" – stwierdził Szyszko, wyjaśniając, iż owym programem PiS jest "użytkowanie zasobów przyrodniczych, by służyły człowiekowi". Podał przy tym przykład Lasów Państwowych: "Rąbiemy, wycinamy, a mamy coraz więcej lasów, coraz więcej ich przyrasta".